Drugi z sobotnich spotkań o miejsca 5-8 był bardziej wyrównany niż pojedynek Francji z Turcją. Przez pierwsze 15 minut obie ekipy nie pozwalały sobie na wyższe prowadzenie niż 4 punkty. Pierwsi do głosu doszli jednak Rosjanie, wśród których brylował Sergey Monya (15 punktów w 1. połowie). Na 45 sekund przed końcem 2. kwarty po "trójce" Anderya Voronsevicha podopieczni Davida Blatta objęli najwyższe prowadzenie w spotkaniu - 41:31.
Chorwaci od początku 3. odsłony rzucili się do odrabiania strat i zrobili to bardzo szybko, po rzucie za trzy Marina Rozicia wychodząc w połowie kwarty na prowadzenie 47:45. Podziałała też twarda defensywa - Monya nie zszedł z parkietu ani na chwilę, a i tak nie zdołał zdobyć w tej części meczu choćby punktu. Przed ostatnią kwartą Rosja traciła jednak do rywali tylko dwa "oczka", losy meczu pozostawały więc nierozstrzygnięte.
Mimo chęci Chorwacji przez większość decydujących fragmentów spotkania nie udawało się odskoczyć na więcej niż 4 punkty. Decydująca okazała się "trójka" Roko-Leni Ukicia na 1.05 min przed końcową syreną, po której koszykarze z Bałkanów prowadzili już 73:67. Losy meczu chciał uratować Sergey Bykov, ale najpierw zaliczył "air-balla", a dwa celne osobiste na 20 sekund przed końcem pozwoliły tylko na zniwelowanie strat.
Rosji na pocieszenie pozostaje walka z Turcją o 7. miejsce w turnieju. Dwa miejsca wyżej ma szansę uplasować się Chorwacja, która zagra w niedzielę z Francją.
Chorwacja - Rosja 76:69 (18:14, 15:27, 25:15, 18:13)