Czy to będzie dzień, w którym poznamy nowego mistrza Polski? WKS Śląsk Wrocław ma wszystko w swoich rękach, aby po 20 latach przerwy ponownie świętować tytuł. Zadanie jednak z pozoru jest łatwe, bo postawić ten ostatni krok niejednokrotnie było najtrudniej.
Nadkomplet publiczności w Hali Stulecia liczyć będzie jednak na to, że odwołana w 2003 roku "osiemnastka" w końcu się odbędzie. Z "lekkim" poślizgiem, ale jednak. Oczekiwania są ogromne, ale...
Legia Warszawa do stolicy Dolnego Śląska nie przyjechała tylko na wycieczkę. Zresztą przed finałową serią Łukasz Koszarek miał jasny przekaz. - Na osiemnastki chodziłem 20 lat temu i więcej nie zamierzam - przyznał szczerze.
ZOBACZ WIDEO Wielki powrót do KSW. To będzie przyszły mistrz organizacji?
I jego dobrej gry stołeczna ekipa bardzo potrzebuje, zwłaszcza jego skuteczności. Doświadczony rozgrywający w finałowej serii ma 8/27 z gry, w tym 4/18 zza łuku - średnio w każdym meczu trafiał jedną "trójkę". W spotkaniu numer cztery miał otwartą próbę na dogrywkę, ale rzut równo z końcową syreną nie doszedł celu. "Koszi" tylko westchnął.
Happy-endu w Warszawie nie było. Czy będzie we Wrocławiu? - We Wrocławiu dwukrotnie wygraliśmy w tym sezonie. Chcemy to zrobić po raz trzeci. Nie spuszczamy głowy, będziemy walczyć, nie chcemy kończyć sezonu już w piątek - mówi wprost trener Legii Wojciech Kamiński.
Patrząc na wyniki obu zespołów w play-off 2022, Legia nie stoi na straconej pozycji. Wystarczy powiedzieć, że w tej fazie Śląsk we Wrocławiu ma bilans 3:3, a Legia na wyjazdach... 5:1.
Żeby w ogóle marzyć o przedłużeniu walki, potrzebne są minimum dwie rzeczy. Robert Johnson, który w tych finałach rzuca rekordowo często (83 próby w czterech spotkaniach, 42 procent skuteczności) musi trafiać. Na finiszu ostatniego meczu spudłował sześć ostatnich swoich prób i m.in. dlatego Legia nie zdołała przechylić szali.
W piątek Johnson obchodzi swoje 27 urodziny. O jakim prezencie marzy? Chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Co jest drugim czynnikiem? To proste.
74:28 - tak wyglądają zdobycze punktowe z szybkiego ataku. Oczywiście na korzyść Śląska. Kamiński od początku serii powtarza w kółko, że zatrzymanie tego elementu gry wrocławian jest kluczem. Założenia są, ale albo nie działają, albo jego podopieczni ich nie realizują, bo Śląsk pędzi po tytuł.
Andrej Urlep ma tutaj swojego asa, którym jest Travis Trice. To bez dwóch zdań kluczowa postać wrocławskiego klubu. Trafia, napędza i uruchamia kolegów - czego chcieć więcej? Coraz lepiej natomiast spisuje się też jego brat D'Mitrik Trice, który okazał się znakomitą alternatywą dla Kodi Justice'a. Ten bowiem rzuca, ale trafić nie może.
Jeżeli jesteśmy już przy temacie braci, to na piąte spotkanie zaprasza... ten lepszy z braci Kanterów, czyli Enes. W mediach społecznościowych Śląska ukazał się specjalny filmik. Były zawodnik takich klubów, jak Portland Trail Blazers czy New York Knicks przyznał na nim, że śledzi play-off w Energa Basket Lidze i podziwia atmosferę w Hali Stulecie.
- Zróbmy to - mówi na sam koniec. I Kerem Kanter z pewnością zrobi wszystko, żeby tak się stało.
Jedno jest pewne. Hala Stulecia ponownie będzie świadkiem wielkiego koszykarskiego wydarzenia. Jakkolwiek się ono nie skończy to jest wielka sprawa, że basket wrócił w tym sezonie do tego obiektu.
Lepszego zaproszenia na jutrzejszy mecz nie będzie! @EnesFreedom, gwiazda NBA, uważnie śledzi play-offy @PLKpl oraz postępy swojego brata i jego drużyny. Zobaczcie, co powiedział zawodnikom i kibicom Śląska przed piątym meczem finału! #HejŚląsk #plkpl @Hala_Stulecia pic.twitter.com/2nyMxUnuYh
— WKS Śląsk Wrocław - koszykówka (@WKS_SlaskBasket) May 26, 2022
WKS Śląsk Wrocław - Legia Warszawa / piątek 27 maja, godz. 20:40
Zobacz także:
Golden State Warriors w finałach NBA!
Jest pierwszy transfer Astorii przed nowym sezonem