Fantastyczny czas dla kibiców reprezentacji Polski koszykarzy. Podopieczni Igora Milicicia byli największą rewelacją tegorocznego EuroBasketu. Biało-Czerwoni fazę grupową zakończyli na 3. miejscu, wyprzedzając m.in. Czechów i Izrael. Następnie w 1/8 finału ograli Ukrainę, a później sprawili wielką sensację, eliminując z turnieju Słowenię. Tym samym awansowali do strefy medalowej.
W półfinale Biało-Czerwoni nie sprawili kolejnej niespodzianki. Wyraźnie przegrali z Francją. Przeciwnik dał nam lekcję koszykówki, wygrywając aż 95:54. W meczu o brąz Polacy grali bardzo ambitnie, ale ostatecznie musieli uznać wyższość Niemców. Czwarte miejsce to i tak ogromny sukces polskiego zespołu. Przed turniejem każdy wziąłby w ciemno taki rezultat.
- Mam nadzieję, że zobaczę koszykarzy w telewizji, "śniadaniówkach" i innych programach rozrywkowych. Teraz jest rola prezesa Piesiewicza. Trzeba mu oddać, że wykonał świetną pracę przy organizacji EuroBasketu 2025. To wielka sprawa dla polskiej koszykówki. Trzeba wykorzystać ten moment! To jest szansa dla koszykówki. Uważam, że trzeba jeszcze jedną rzecz zrobić - mówi Marcin Gortat w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: partnerka Milika błyszczała w Paryżu
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Polscy koszykarze zajęli 4. miejsce na EuroBaskecie 2022. Jak pan ocenia występ kadry na turnieju? Jest pan zaskoczony, że zespół zaszedł aż tak daleko?
Marcin Gortat, były reprezentant Polski i klubów NBA: To historyczny wyczyn tej grupy ludzi! Coś fantastycznego! Myślę, że każdy jest zaskoczony tym, że Polacy rozegrali tak fantastyczny turniej. Nie ma co ukrywać, że przed rozpoczęciem każdy wziąłby taki wynik w ciemno. Nikt - włącznie ze mną - nie dawał za dużych szans temu zespołowi. Takie też opinie wyrażali kibice, eksperci, byli koszykarze czy dziennikarze. Wszyscy mówili, że jedziemy tam na pożarcie. A to ze względu na to, co działo się w polskiej koszykówce w ostatnich dwunastu miesiącach. Spora liczba afer, fatalne wyniki w eliminacjach do MŚ. Narracja powstała taka, że koszykarze niczego nie ugrają na EuroBaskecie.
Tymczasem oni - po przeczytaniu tych niepochlebnych opinii - pojechali na turniej i sprawili wielką sensację. Czapki z głów przed nimi. Wykonali fantastyczną pracę. To wspaniała przygoda, która na zawsze zostanie w ich głowach.
Czy faktycznie te niepochlebne opinie mogą dać kopa motywacyjnego do działania? Czy u pana w trakcie kariery też coś takiego miało miejsce?
Tak. Nie ukrywam, że mi takie niepochlebne opinie dawały sporo paliwa do baku. Ja na bazie tych wszystkich opinii, wywiadów i tekstów potrafiłem jeszcze mocniej się zmotywować. Gdy brakowało sił pod koniec meczu, potrafiłem wykrzesać dodatkową energię, by udowodnić niedowiarkom, że Marcin Gortat też coś potrafi zrobić na boisku. Dlatego uważam, że te kiepskie opinie na temat kadry zmotywowały chłopaków do działania. Chcieli wszystkim pokazać, że się mylą. Zresztą można było to usłyszeć w wywiadach, których koszykarze udzielali w trakcie turnieju. Sporo mówili o hejcie w internecie.
Czy nie uważa pan, że największy sukces tego EuroBasketu to fakt, że ludzie zaczęli w końcu mówić o koszykówce, grze, zawodnikach, a nie skupiali się na kwestiach pozasportowych, aferach i wbijaniu sobie wzajemnie szpilek?
Też trzeba pamiętać, że te afery, o których wspomniałeś, nie miały zbytniego przełożenia na to, jak zawodnicy pokażą się na EuroBaskecie. To były zupełnie dwie różne sprawy. Zwłaszcza, że te afery kręciły się wokół kilku osób, a nie całej drużyny. To się wydarzyło, ale nie miało wpływu na grę chłopaków w meczach z Ukrainą czy Słowenią.
Pan na przykład miał słowną potyczkę z Mateuszem Ponitką. Na EuroBaskecie był jedną z gwiazd. Jak pan ocenia jego występy? Zaskoczył pana swoją grą?
Uporządkujmy fakty. Ja nigdy nie powiedziałem, że Mateusz Ponitka zniszczył polski zespół czy jest złym koszykarzem. On pod względem sportowym zawsze się bronił. Tego nikt nigdy nie podważał. Mateusz pokazał na turnieju, że jest liderem tej kadry. Miał fenomenalny mecz ze Słowenią, zapisał się na kartach historii EuroBasketu. Choć uważam, że miał spotkania, w których też był mniej widoczny. Ale to też wynika z faktu, że rywale byli świetnie przygotowani do meczu, wiedzieli, jak go bronić. Nie jest łatwo być liderem w sportach zespołowych. Ale powiedzmy sobie wprost: skoro on jest liderem czwartej drużyny w Europie, to oznacza jasno - wykonał fantastyczną pracę.
W sieci pojawiły się takie informacje, że Mateusz Ponitka może trafić do NBA. Czy do pana ktoś dzwonił w jego sprawie? Mam na myśli szefów klubów z najlepszej ligi świata.
Nie dostałem takiego telefonu, ale to o niczym nie świadczy. Nie jestem generalnym menadżerem czy właścicielem klubu, a jedynie byłym zawodnikiem NBA. To od działaczy klubów najlepszej koszykarskiej ligi świata zależy decyzja o angażu zawodnika. Na pewno doskonały występ Mateusza przeciwko silnej Słowenii został zauważony.
A może Aleksander Balcerowski?
Ma duży potencjał, zagrał bardzo dobry turniej. Myślę, że te mecze mogą go zbudować, ale nadal ma problem z fizycznością i ze zbiórkami. Musi te elementy poprawić, jeśli chce wskoczyć na wyższy poziom koszykarski. Choć dostrzegam, że zrobił progres w grze w ostatnich 6-8 miesiącach. Zdobywa doświadczenie i rozwija swój talent.
Widziałem, że najbardziej w trakcie turnieju zaimponował panu Michał Sokołowski. Dlaczego?
Bardzo go cenię i lubię. Graliśmy jeszcze razem w reprezentacji Polski. Umie zdobyć punkty, czyta grę, potrafi ściąć do kosza, w obronie jest walczakiem, świetnie broni najlepszych zawodników rywali. O jego sile przekonał się m.in. Luka Doncić. Sokołowski dobrze zbiera, jest silny. Uważam, że był pewnym punktem reprezentacji Polski. To był taki "cichy MVP" naszego zespołu.
Niech pan powie szczerze: kibicował pan reprezentacji Polski? Bo pojawiały się takie głosy, że Gortat nie ogląda meczów kadry i ma - mówiąc wprost - gdzieś, co dzieje się na EuroBaskecie.
Wiem, że taka narracja się pojawiła, ale to zawsze tak się dzieje, gdy można uderzyć w Gortata. Przywykłem do tego, że internetowi hejterzy i napinacze często w ten sposób działają. Oczywiście, że oglądałem i kibicowałem reprezentacji Polski. Z połową tych chłopaków grałem w kadrze, znamy się na co dzień. Życzyłem im jak najlepiej.
Prawda jest taka, że moje tweety kreują wiele tekstów i nagłówków, które często mają wydźwięk negatywny. Uznałem, że gdy Polacy wygrywali i szło im znakomicie, było lepiej, gdybym się nie wypowiadał, by wszyscy skupili się na świetnych wynikach kadry, a nie kolejnych wpisach Gortatach. Zwłaszcza, że w 160 znakach nie zawsze można przekazać swoją myśl.
W trakcie programu na YouTubie powiedział pan, że brakowało jeszcze większej promocji marketingowej tego sukcesu. Może pan rozwinąć tę myśl?
Myślę, że w związku nie do końca byli gotowi na to, by taki sukces skonsumować. Chodzi mi o jeszcze większą liczbę publikacji marketingowych. Nie chcę tego wykorzystywać jako miejsca do krytyki polskiego związku, bo w ogóle nie o to mi chodzi. Po prostu uważam, że tej koszykówki we wszystkich mediach - włącznie z telewizją - mogło być jeszcze więcej. A nawet być powinno!
Mam nadzieję, że zobaczę koszykarzy w telewizji, "śniadaniówkach" i innych programach rozrywkowych. Teraz jest rola prezesa Piesiewicza. Trzeba mu oddać, że wykonał świetną pracę przy organizacji EuroBasketu 2025. To wielka sprawa dla polskiej koszykówki. Trzeba wykorzystać ten moment! To jest szansa dla koszykówki. Uważam, że trzeba jeszcze jedną rzecz zrobić.
Jaką?
Zbudować silną ligę. Mam na myśli przede wszystkim ligę, która jest dobrze zorganizowana i wypłacalna! Nie może być tak, że są w PLK zespoły, które kontraktują zawodników, a mają ogromne zaległości wobec poprzednich koszykarzy. To jest patologia! W normalnej lidze europejskiej nie ma to prawa bytu. Po prostu takie kluby eliminuje się z ligi.
Zobacz także:
Mamy to! Wielka chwila dla polskiego sportu
"Trzy dni i po sprawie". Tak debiutant trafił do ekstraklasy
Jakub Wojciechowski: Mam ogromny niedosyt [WYWIAD]
Wojciech Kamiński: Dzisiaj BCL wyżej niż EuroCup