Po raz kolejny "pokazali się" nowi sędziowie, którzy być może zastąpią etatowych rozjemców, jeśli nie zostanie rozwiązany konflikt pomiędzy władzami ligi i sprawiedliwymi. Kibice wygwizdali arbitrów za to, że oglądali powtórkę akcji na 3,7 sekundy przed końcem meczu. Kevin Scott, Karl Lane i William Mensah nie byli pewni, czy Bulls popełnili błąd 24 sekund. Co ciekawe wtedy już dawno było po zawodach.
Żadnych innych incydentów z udziałem arbitrów nie odnotowano. Dzięki temu fani mogli skupić swoją uwagę na grze.
Trener Vinny Del Negro, który prowadzi Bulls był niezwykle zadowolony z występu Taja Gibsona. Pierwszoroczniak uzyskał 19 punktów i miał 9 zbiórek. - Taj był jak królik z reklamy Energizera. Cały czas chce grać i napiera do przodu. Świetny debiut jest dobrym prognostykiem na przyszłość - komplementował swojego podopiecznego szkoleniowiec.
Pacers zawalili mecz w trzeciej kwarcie. Przestój kosztował ich wiele, bo aż 12 oczek straty przed ostatnią odsłoną. - Jest nad czym pracować. W pierwszej połowie prezentowaliśmy dobrą obronę. Trzeba tak grać przez całe spotkanie. Uważam, że po przerwie trochę przysnęliśmy na boisku - mówił Luther Head. Chicago skorzystało z prezentu Pacers i przed ostatnimi dwunastoma minutami prowadziło 75-62.
Indiana nie chciała w kiepskim stylu przegrać przed własnymi kibicami i zaczęła odrabiać straty. Po wsadzie Josha McRobertsa było już tylko 80-78 dla Byków. Chicago przetrzymało napór i zaczęło ponownie odskakiwać.
Najskuteczniejszy w barwach Indiany był Danny Granger, który w ciągu 26 minut spędzonych na parkiecie rzucił 27 punktów.
Indiana Pacers - Chicago Bulls 95:104 (20:18, 23:23, 19:34, 33:29)
Indiana: D.Granger 17, L.Head 14, B.Rush 13, S.Jones 11, R.Hibbert 9, D.Jones 7. T.Ford 6, J.McRoberts 4, J.Foster 2, R.Benson 2, L.Roberts 0, D.Nichols 0.
Chicago: T.Gibson 19 (9zb), D.Rose 17, J.Salmons 15, L.Deng 15, D.Byars 12, T.Thomas 9, L.Hunter 7, J.Johnson 4, J.Noah 4 (10zb), C.Richard 2.