13 grudnia, trasa Bieniów-Żary. Tomek, Iza i ich dwuletnia córka Kaja nie przeżyli zderzenia z samochodem ciężarowym. Los oszczędził Ignasia, który nie pojechał z resztą rodziny.
Ignaś stracił mamę, tatę i siostrę. Już nigdy nie zagra z ojcem w koszykówkę, którą Tomek, nazywany przez wszystkich "Wiktorem", zaraził siedmiolatka.
Tomek od lat był wiernym kibicem koszykarskiego Zastalu Zielona Góra, członkiem klubu kibica. Mecze w dedykowanym sektorze oglądał w towarzystwie syna, który - podobnie jak tata - bez opamiętania zakochał się w baskecie.
Rodziców i siostry Ignasiowi już nikt nie odda. Ale każdy może mu pomóc. Ruszyła zbiórka dla osieroconego chłopca.
Jakże wymowne, że w pomoc błyskawicznie włączyło się tyle osób. W kilka godzin zebrano ponad 200 tys. zł, a licznik wciąż bije. Ale czy to może dziwić, skoro drugim imieniem Tomka było pomaganie?
Jak Jurek Owsiak
Trochę młodszy, trochę inaczej wyglądający, ale równie mocno zaprogramowany na pomaganie jak Jurek Owsiak. Właśnie taki był Tomek. Masz fajny gadżet? Przekaż go Tomkowi, trafi na aukcję, a zgromadzone środki - na pomoc potrzebującym.
Był tak cholernie uparty, a przy tym tak skuteczny, że głowa mała. I właśnie takim podejściem skradł sympatię nie tylko Zielonej Góry, ale całej Polski. Znali i szanowali go nawet ci fani, którym z Tomkiem - preferencjami kibicowskimi - po drodze nie było.
"Kiedyś o tych licytacjach chyba książkę napiszę. Niesamowite dzieją się historie. Fajne jest to pomaganie" - pisał w mediach społecznościowych, chwaląc się kolejną udaną akcją. Tylko szkoda, że na książkę zabrakło czasu...
Jaki mąż, taka żona
Izie temat pomocy także nie był obcy. W wolnym czasie była wolontariuszem Stowarzyszenia Baba, gdzie udzielała porad prawnych. Od 10 lat pracowała w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Lubuskiego, w Departamencie Ochrony Zdrowia.
"Była zawsze uśmiechnięta, empatyczna, pomocna. Wrażliwa na krzywdę innych, angażowała się w wiele akcji charytatywnych. Z wielką drobiazgowością prowadziła wszystkie swoje sprawy - zarówno te służbowe, jak i te osobiste. Trudno nam uwierzyć, że nie pojawi się już za urzędowym biurkiem, nie wypije z nami kawy, nie porozmawia z nami…" - pożegnali Izę koleżanki i koledzy z pracy.
Tragiczny wypadek
To, co wydarzyło się 13 grudnia, wstrząsnęło całą Zieloną Górą. - Gdy usłyszałem o tym, co się stało, popłakałem się - słyszałem od kolegów Tomka. Nikt nie może uwierzyć, że doszło do tak ogromnej tragedii.
- Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierujący kią sportage nagle zjechał na przeciwległy pas ruchu - relacjonowała dla poscigi.pl nadkom. Aneta Berestecka, rzeczniczka policji w Żarach.
Rodzina Wiktorskich podróżowała w kierunku Żar, samochód ciężarowy - w stronę Zielonej Góry. Wtedy doszło do czołowego zderzenia.
Córka Tomka i Izy, dwuletnia Kaja, była długo reanimowana. Niestety - bezskutecznie.
"Nie mogę się pozbierać"
- Ta wiadomość zwaliła mnie z nóg. Od rana nie mogę się pozbierać, nadal nie mogę zrozumieć co się stało. Gdy wyobrażam sobie Tomka, od razu widzę przed oczami uśmiechniętego gościa, kompletnie zakochanego w swoich dzieciach. Syna też zaraził pasją do koszykówki. Tak dobrego człowieka to ze świecą szukać - mówi Dawid, kolega Tomka.
- Człowiek, który pomagał wszystkim. Jedyne, co możemy zrobić, to pomóc jego synkowi. Ignaś, nigdy nie zostaniesz sam. Kiedy tylko będziesz miał ochotę pograć z wujkiem Wacą to jestem - podkreślił jeden z najlepszych polskich koszykarzy Adam Waczyński.
"Tomasz od wielu lat kibicował naszej drużynie. Był także inicjatorem wielu wspaniałych akcji charytatywnych wraz z Klubem Kibica Zastal. Swoim zaangażowaniem i optymizmem zarażał wszystkich dookoła. Pomaganie innym było jego priorytetem" - tak Tomka pożegnał z kolei koszykarski Enea Zastal BC Zielona Góra, którego był ogromnym fanem.
Jeszcze w dniu śmierci był w siedzibie klubu. Zostawił piłkę, prosząc o podpisy dla synka. To miał być świąteczny prezent dla zakochanego w koszykówce 7-latka.
*
Tomku, spoczywaj w pokoju.