Wielki powrót Łączyńskiego. Kapitan Anwilu... uratuje kolegę?
Gdy go nie było, Anwil Włocławek przegrał cztery mecze z rzędu, grając bardzo słabą koszykówkę. Jego powrót jest na wagę złota, bo zespół wygrał dwa spotkania, na dodatek Kamil Łączyński otworzył debiutanta Malika Williamsa.
Wszyscy - na czele z trenerem Przemysławem Frasunkiewiczem - czekali na powrót Łączyńskiego, który jest też bardzo ważnym ogniwem w szatni. To mentalny lider i generał tego zespołu. Gdy on jest na boisku, to polski szkoleniowiec może być pewien, że będą realizowane zagrywki, a gra będzie poukładana.
Tego dowód mieliśmy w spotkaniach z Keravnosem B.C. i WKS-em Śląsk Wrocław. W nich Łączyński pokazał wielką klasę i poprowadził zespół do dwóch bardzo ważnych zwycięstw. Na Cyprze polski rozgrywający był wszędobylski. Zdobył 13 punktów, do tego miał 7 asyst i 4 zbiórki. Wprowadził dużo spokoju do gry drużyny, umiejętnie otwierał kolejnych zawodników. Na jego powrót bardzo czekał m.in. Josip Sobin, który do perfekcji ma z nim opanowane akcje typu pick&roll.
ZOBACZ WIDEO: Mróz, wichura, a on wspinał się w takim stroju. Hit sieci!Jeszcze lepiej 33-letni rozgrywający wypadł w zwycięskim meczu ze Śląskiem Wrocław (91:82). W nim zanotował rekordowe w swojej karierze 15 asyst! Łączyński (4. najlepszy podający ligi - średnio 6,5 asyst na mecz) był mózgiem całej operacji, każda akcja przechodziła przez jego ręce. Ustawiał kolegów, instruował ich, w którym miejscu miał stać i czekać na podanie. Raz po raz serwował znakomite "ciasteczka" (tak w koszykarskim żargonie mówi się o znakomitych podaniach).
- Po meczu dowiedziałem się, że pobiłem swój rekord kariery. Czyli im starszy, tym lepszy. Cieszę się z tego osiągnięcia - twierdzi uśmiechnięty 33-letni rozgrywający.
- Kamil jest bardzo ważny dla tego zespołu. Oczywiście należy go wyróżnić za ten mecz, ale też należy pamiętać, że gdy gramy co trzy dni, to do zwycięstwa potrzeba 10-12 zawodników. Dla nas każdy jest istotny. Czy byłem zaskoczony jego występem? Nie, Kamil lubi duże mecze - mówi trener Przemysław Frasunkiewicz.
Rywale, choć znają jego umiejętności i walory, byli niekiedy mocno zaskoczeni jego popisami. To był wielki występ polskiego rozgrywającego, który udowodnił, że Anwil z nim w składzie jest groźny dla każdego. I mimo kiepskiej pozycji w tabeli (7. miejsce), to należy się z nim liczyć w walce o najważniejsze trofea w tym sezonie.
- Anwil zagrał bardzo dobre spotkanie. Należy im się szacunek. Rywale wykorzystali swoje przewagi, trafiali z wielu pozycji. W obronie pozamykali nam sporo elementów. Mieliśmy problemy z kreowaniem akcji - komentuje Aleksander Dziewa.
- Takie zwycięstwo we Wrocławiu bardzo dużo dla nas znaczy, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że jesteśmy w przebudowie, do tego dochodzą kontuzje. Wszystko co sobie założyliśmy przed meczem, zostało przez zawodników zrealizowane. Byli bardzo skupieni i zaangażowani, bo mają też świadomość, że jesteśmy w trudnej sytuacji, a stać nas na dużo lepszą grę. Ten mecz pokazał, co drzemie w tych graczach. Chodzi mi o podejście do spotkania. Ambicji temu zespołowi na pewno nie brakuje - dodaje trener Anwilu Włocławek.
Uratuje kolegę?
Absencja Łączyńskiego zbiegła się z momentem zakontraktowania Malika Williamsa, 24-letniego zawodnika, który debiutuje na europejskich parkietach. W Anwilu wiedzieli, że transfer Amerykanina wiąże się z ryzykiem. Ten - w zamyśle trenerów - miał wzmocnić strefę podkoszową, dodając nieco twardości w walce z silniejszymi rywalami. Gdy podpisywano z nim umowę, twierdzono również, że Williams ma nieźle ułożoną rękę do rzutu i będzie dostarczał po kilka-kilkanaście punktów w meczu. Jednak jego początki we włocławskim zespole były prawdziwą drogą przez mękę.
- Cierpliwość to w sporcie podstawa. Dajmy mu szansę, nie skreślajmy go po 3-4 meczach. Po to też jestem w tej drużynie, by kreować pozycje dla innych zawodników. Gdy są punkty po moich podaniach to wszyscy są szczęśliwi. Malik potrzebuje czasu - twierdzi Kamil Łączyński.
- Jest dobrze, a wydaje mi się, że będzie jeszcze lepiej. Malik to utalentowany zawodnik z dużym potencjałem. Trzeba też spojrzeć na moment, w którym do nas dołączył. Nie mieliśmy za dużo czasu, by go wprowadzić do systemu i zagrywek. Nie ma co ukrywać, że najlepiej zawodnika-debiutanta wprowadza się przed sezonem albo w trakcie przerwy reprezentacyjnej. Malik odbył z zespołem tylko trzy treningi 5x5 - komentuje trener Frasunkiewicz.
- Dawno nie widziałem wysokiego gracza z Ameryki, który tak dobrze ogarnia sytuację w obronie. Właśnie też z tego względu wzięliśmy go do drużyny - dodaje polski szkoleniowiec.
Anwil po rozegraniu 18 meczów ma bilans 9:9. Nie ma co ukrywać, że ten bilans nikogo we Włocławku nie satysfakcjonuje, wszyscy liczą na to, że drużyna zacznie regularnie wygrywać i piąć się w ligowej hierarchii. Już niedługo do zespołu ma wrócić Lee Moore. Z Oradeą zadebiutuje z kolei nowy gracz Victor Sanders.
Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Beniaminek szokuje Polskę. Za tym stoi hojny sponsor
Już krzyczą na niego "MVP". Kluby chciały go podkupić!
Licencje w polskiej lidze: kto wydał najwięcej? Śląsk... ani złotówki!
Żenujące sceny po meczu. "Nie ma jedzenia, jest tylko alkohol" [OPINIA]
Jeżeli chcesz być na bieżąco ze sportem, zapisz się na codzienną porcję najważniejszych newsów. Skorzystaj z naszego chatbota, klikając TUTAJ.
-
Armia Obca Wschód Zgłoś komentarz
i przerwa dobrze mu zrobiła ale obiektywnie rzecz biorąc słaba postawa Anwilu w wielu ostatnich meczach nijak sie miała do absencji Łączki, który i tak grał przed przerwą mało a w czasie tego mało dodatkowo kiepsko. Anwil jako całość był w kryzysie i tyle. Czy z niego wyszedł czas pokaże.