Nie skreślać za szybko. Pokazał: "mogę być dominatorem!"

- Co prawda nie mam szklanej kuli i nie wiem, jak Malik Williams będzie dalej grał, ale w meczu ze Stalą pokazał, że nie popełniliśmy błędu. To było jego najlepsze spotkanie - mówi trener Przemysław Frasunkiewicz.

Karol Wasiek
Karol Wasiek
Malik Williams WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Malik Williams
Kapitan Anwilu, Kamil Łączyński, wysłał mi kiedyś wiadomość, by nie skreślać za wcześnie Malika Williamsa, Amerykanina, który debiutuje na europejskich parkietach. Chwalił go za świetną postawę w obronie, prosił też o zachowanie cierpliwości w kontekście jego gry w ataku.

Przypomnijmy, że klub jego transfer dograł na początku stycznia (jako zastępstwo za Szymona Szewczyka). Jednak jego początki we włocławskim zespole były prawdziwą drogą przez mękę.

W pierwszych czterech spotkaniach Williams nie zdobył... ani jednego punktu. Na Amerykanina spadła lawina krytyki, włocławscy kibice pisali o tym, by klub jak najszybciej go zwolnił.

ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowy gest. Pojawiły się łzy wzruszenia

We Włocławku - na czele z prezesem Łukaszem Pszczółkowskim - wszyscy wierzyli, że Williamsa otworzy wspomniany wcześniej Łączyński. I tak też się stało. 24-letni Amerykanin swoje pierwsze punkty w barwach Anwilu zdobył właśnie... po podaniach kapitana. Na Cyprze miał ich 6, we Wrocławiu dołożył 12 do dorobku drużyny. To był zupełnie inny Williams: odważny, przebojowy, podejmujący trafione decyzje. Jego dobre zagrania fetowali koledzy.

- Jest dobrze, a wydaje mi się, że będzie jeszcze lepiej. Malik to utalentowany zawodnik z dużym potencjałem - mówił wtedy trener Przemysław Frasunkiewicz.

"Pokazał, że może dominować"


Najlepszą wersję Malika Williamsa zobaczyliśmy w piątkowym spotkaniu Pucharu Polski z BM Stalą Ostrów Wielkopolski (zwycięstwo Anwilu 89:80). 24-letni Amerykanin był gwiazdą tego spotkania, pokazał, że jest w stanie dominować w strefie podkoszowej w Energa Basket Lidze. To był dla niego ważny test, bo po drugiej stronie parkietu stali ligowi weterani w postaci Damiana Kuliga czy Nemanji Djurisicia.

Williams zagrał świetną partię, udowodnił, że warto było go ściągnąć do Polski i być cierpliwym. To też świetny przykład na to, że nie można nikogo przedwcześnie skreślać. Każdy zasługuje na szansę. Podkoszowy, który godnie zastąpił chorego Josipa Sobina, zanotował double-double: 17 punktów (7/10 z gry) i 11 zbiórek.

Jego rzut z dystansu przypieczętował wielkie zwycięstwo włocławskiego zespołu. Amerykanin, któremu Anwil miesięcznie płaci około 6 tys. dolarów, grał jak zawodnik z przedziału 12-15 tys. dol. Trafiał do kosza z różnych pozycji - spod kosza, z półdystansu, z dystansu, na dodatek zbierał piłki z nieosiągalnego dla większości pułapu.

- To był jego najlepszy mecz. Statystycznie wypadł bardzo dobrze. A co najważniejsze: po 2-3 minutach nie prosił o zmianę, był w stanie grać. W I połowie miał 8 zbiórek, co też przełożyło się na dużą liczbę minut po przerwie. Bardzo dobrze zastąpił Josipa Sobina. Malik robi postępy. Miał fajny mecz we Wrocławiu, teraz znów pokazał, że może dominować. Robił to, co sobie wcześniej zakładaliśmy, czyli obrona pick&rolla, zbieranie piłek i rzucanie z dystansu. Na treningach świetnie trafia z półdystansu i dystansu. To automat. Teraz musi dopasować się do warunków obowiązujących w PLK - komentuje trener Frasunkiewicz.

"Nie mam szklanej kuli"


We Włocławku nie ukrywają, że Williams do Polski przyjechał w kiepskiej formie fizycznej, nie był w stanie od samego początku trenować na 100 procent swoich możliwości. To efekt kilkumiesięcznej przerwy od grania w koszykówkę na poważnym poziomie. Amerykanin zdawał sobie z tego sprawę, dlatego od razu wziął się do pracy, realizując plan nakreślony przez trenera od przygotowania motorycznego, Huberta Śledzińskiego.

- Uważam, że pod względem fizycznym jestem w świetnej formie. Dawno się tak dobrze nie czułem. Na uczelni miałem nieco problemów, ostatnie miesiące były dla mnie trudne. Gra w Anwilu to świetna okazja, jestem wdzięczny za tę szansę. Staram się korzystać z każdej chwili na treningu i meczu, dziękuję trenerom i kolegom za każdą radę i pomoc. Uczę się tej koszykówki europejskiej, uczę się zagrywek i tego, w jaki sposób grają koledzy. Łapię rytm i to jest najważniejsze - podkreśla Malik Williams.

Amerykanin jest absolwentem uczelni Louisville. Tam - z różnymi przebojami - studiował przez pięć lat, choć w jednym sezonie rozegrał zaledwie trzy spotkania z powodu kontuzji. W minionych rozgrywkach z kolei był zawieszony na dwa mecze z powodu... krnąbrnego charakteru. Koszykarz publicznie krytykował decyzje trenera Chrisa Macka (tę sytuację opisywały nawet amerykańskie portale). Williams wrócił do drużyny, po tym jak - w obecności mamy - odbył dyscyplinującą rozmowę.
Malik Williams grał świetnie w meczu ze Stalą Malik Williams grał świetnie w meczu ze Stalą
W Anwilu wiedzieli, że transfer 24-letniego Amerykanina wiąże się z ryzykiem. Nigdy bowiem nie wiadomo jak debiutant, który nigdy nie był w Europie, zaadaptuje się do warunków panujących w Polsce - pod względem sportowym i życiowym.

Rezerwy pozostają jeszcze w kwestii mentalnej i zrozumieniu, że każdy mecz w Europie ma ogromne znacznie. Nie jest tak, że można sobie wybierać spotkania, w których gra się na wyższym poziomie koncentracji. Wszyscy w klubie twierdzą, że jeśli Williams jest dobrze nastawiony i skupiony, to może dominować rywali w wielu spotkaniach. Amerykanin uczy się tego "nowego życia", dopasowuje się do warunków panujących w PLK.

- Do Polski przyleciał w nie najlepszej formie, ale czas pracuje na jego korzyść. Widzę też, jaką pracę wykonuje na co dzień. Przed każdym treningiem jest w hali godzinę szybciej i skrupulatnie wykonuje ćwiczenia, które wzmacniają jego ciało. Gdy to zobaczyłem, to byłem zdumiony, ale też bardzo zadowolony. To dowód, że facet chce być lepszy, uczy się tego profesjonalizmu każdego dnia - uważa trener Anwilu Włocławek.

- Co prawda nie mam szklanej kuli i nie wiem, jak Malik Williams będzie dalej grał, ale w meczu ze Stalą pokazał, że nie popełniliśmy błędu. To było jego najlepsze spotkanie. Taki mecz może mu pomóc zrozumieć, że jest bardzo ważną częścią zespołu - dodaje Przemysław Frasunkiewicz.

W półfinale Pucharu Polski Anwil Włocławek zagra z Treflem Sopot. Początek spotkania o 19:00. Transmisja w Polsacie Sport Extra.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty




Zobacz także:
Kiedyś był blisko Zastalu, Skourtopoulos: Grecy kochają Ponitkę!
Wielkie chwile Koszarka. Duże zmiany
Robi furorę w polskiej lidze. Marzy o grze w Eurolidze
Szokujące wieści z PLK! Szykują się ogromne zmiany

Czy Anwil Włocławek wygra Puchar Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×