Kamil Łączyński: Nie jestem alfą i omegą

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Kamil Łączyński
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Kamil Łączyński

- Lubię grać z wysokimi graczami, szukać dziur w obronie rywali. Cieszę się z faktu, że drużyna wygrywa, gdy jestem w składzie. To mobilizujące. Puchar Polski? Mamy papiery, by wygrać trzy mecze z rzędu - mówi Kamil Łączyński z Anwilu Włocławek.

Zespół Anwilu jest mocno uzależniony od obecności Kamila Łączyńskiego. Włocławianie mają w tym sezonie bilans 0:6 (w PLK i w FIBA Europe Cup), gdy nie ma w składzie wspomnianego polskiego rozgrywającego (z nim 10:6 w PLK i 8:2 w FEC).

Łączyński to mentalny lider i generał tej drużyny. Gdy on jest na boisku, to trener Przemysław Frasunkiewicz może być pewien, że będą realizowane zagrywki, a gra będzie poukładana.

Polak świetnie potrafi obsłużyć podaniami innych zawodników, gracze wysocy mają z nim dobre życie.

- Zgadzam się z tym, co powiedział - na jednej z pomeczowych konferencji prasowych - trener Przemysław Frasunkiewicz. Moja osoba pozwala otworzyć pewne opcje w ataku. Charakterystyka mojego grania jest zupełnie inna od tej, którą preferują Lee Moore i Phil Greene. To nie jest tak, że Anwil Włocławek nie potrafi grać bez Kamila Łączyńskiego. Po prostu - gdy jestem na parkiecie - tych opcji i rozwiązań jest dużo więcej - mówi nam Kamil Łączyński. W rozmowie podaje też swoją najlepszą piątkę Energa Basket Ligi.

ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowy gest. Pojawiły się łzy wzruszenia


Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Co czułeś, gdy nie mogłeś uczestniczyć w przegranych meczach z Legią i Bambergiem i oglądałeś te spotkania jedynie w telewizji?

Kamil Łączyński, kapitan Anwilu Włocławek: Nie ma co ukrywać, że nie jest to fajne uczucie oglądać swoją drużynę w telewizji. Ogarnia cię wtedy taka niemoc i bezradność. Dodałbym jeszcze złość. Nie jesteś w stanie w jakikolwiek sposób pomóc drużynie, dać komuś oddech choćby na dwie minuty. Nie jest to łatwa sytuacja dla zawodowego sportowca. Zwłaszcza, że każdy mecz ma swoją rangę. Nie ma już możliwości odrobienia tych spotkań, w których się nie zagrało. Ale sprawy związane ze zdrowiem są najważniejsze. Trzeba było zostać w domu i się wykurować.

Co dolegało Kamilowi Łączyńskiemu?

Byłem poważnie chory. Chyba pierwszy raz w życiu taka choroba mnie dopadła. Ciężko było zbić temperaturę, żadne lekarstwa nie działały. Nawet było zagrożenie, że będę musiał pojechać do szpitala. Na szczęście udało się tego uniknąć. Mam już to za sobą, choć długo będę jeszcze odczuwał skutki tej choroby. Niestety.

Wracasz do składu na mecz z PGE Spójnią i oglądamy od razu inną, lepszą wersję Anwilu Włocławek. Dlaczego tak jest?

Zgadzam się z tym, co powiedział - na jednej z pomeczowych konferencji prasowych - trener Przemysław Frasunkiewicz. Moja osoba pozwala otworzyć pewne opcje w ataku. Charakterystyka mojego grania jest zupełnie inna od tej, którą preferują Lee Moore i Phil Greene. To nie jest tak, że Anwil Włocławek nie potrafi grać bez Kamila Łączyńskiego. Po prostu - gdy jestem na parkiecie - tych opcji i rozwiązań jest dużo więcej.

Taki też był zamysł budowy składu przez trenera Frasunkiewicza. Na tych samych pozycjach mieli być gracze o różnych charakterystykach, by w ten sposób stwarzać jeszcze większe problemy przeciwnikowi. Nie ma co ukrywać, że cieszę się z faktu, że drużyna wygrywa, gdy jestem w składzie. To mobilizujące. Muszę zrobić wszystko, by kontuzje i choroby mnie omijały.

Domyślam się, że najbardziej - twoją nieobecność - odczuwają Petrasek i Sobin. Czy dostajesz od nich wiadomości: "Kamil, musisz grać"? Oczywiście mówię to pół żartem, pół serio, ale prawdą jest, że nikt ich tak dobrze nie obsłuży podaniem.

Nie od wczoraj wiadomo, że center sam sobie piłki nie weźmie i nie wykreuje pozycji. On jest poniekąd uzależniony od zawodników obwodowych, którzy muszą go obsłużyć podaniem. Nie jest tajemnicą, że gracze amerykańscy zwykle są typowymi łowcami punktów, rzadziej w swojej grze skupiają się na podawaniu i kreowaniu. To nie jest żaden zarzut, po prostu tak jest i należy z tego korzystać.

Kamil Łączyński uwielbia współpracować z wysokimi zawodnikami
Kamil Łączyński uwielbia współpracować z wysokimi zawodnikami

Dlatego współpraca z graczami wysokimi spada na moje barki, co w pełni rozumiem i staram się jak najlepiej to wykonywać. Nie ukrywam, że dobrze się w tym odnajduje. Lubię grać z wysokimi graczami, lubię szukać dziur w obronie rywali, ale nie jestem alfą i omegą. Zdarzają mi się pomyłki, są błędne i niewłaściwe decyzje. Kluczowe jest to, by tych strat było jak najmniej. Do tego potrzebna jest koncentracja na wysokim poziomie.

Jak nauczyć się takiej współpracy z graczem wysokim? Weźmy na celownik Petraska, z którym bardzo często grasz akcje dwójkowe, rzucasz mu w idealnym momencie piłkę nad kosz. Jak to wypracować?

To jest kwestia wytrenowania, poznania walorów danego zawodnika i wzajemnego dopasowania. Ja lubię oglądać nagrania z poszczególnych meczów, gdzie analizuję, jak zachowują się gracze w poszczególnych sytuacjach, w którym momencie zagrywki można właśnie wrzucić piłkę nad obręcz. Z Luke'em spędziliśmy wspólnie na treningach i na meczach mnóstwo godzin, co ułatwia zbudowanie takiej relacji i chemii na boisku.

Kto ciebie tak dobrze nauczył podawać piłkę?

Na początku mojej przygody z koszykówkę na ten element zwracał uwagę mój tata Jacek. Przygotowywał do mnie roli kreowania akcji dla pozostałych zawodników w zespole. Zawsze powtarzał: "Kamil, to jest rola rozgrywającego. Najpierw obsłużył kogoś podaniem, później zadbaj o siebie". Pamiętam, że na treningach był ogromny nacisk na technikę indywidualną, wykończenie najprostszych elementów - w tym m.in. podań.

Jak jest z tym teraz?

Uważam, że ten element jest teraz nieco zaniechany w okresie koszykarskiego dojrzewania. Często trenerzy krzyczą: "nie kozłuj tyle, dziel się piłką, podaj do kolegi". Pytanie: czy my ten element szkolimy? Uważam, że teraz dużo czasu poświęca się na kozioł, panowanie nad piłką, rzut, pracy nóg, a brakuje mi treningu podań. Kiedyś bardziej zwracano uwagę na ten element. Co też widać po niektórych zawodników starszego pokolenia.

Po kim to np. widać?

Wiadomo że nasuwa się Łukasz Koszarek. To jest oczywiste. Ale wskazałbym też Marcina Nowakowskiego. To też jest zawodnik, który spędził rok w SMS-ie pod okiem mojego taty. Potrafi w nietuzinkowy sposób obsłużyć podaniem zawodników podkoszowych. Kiedyś trenerzy więcej zwracali na to uwagi, mówili, w jaki sposób można ten element poprawić.

Do tych rozgrywających ze świetnym podaniem dorzuciłbym także Andy'ego Mazurczaka, który rozgrywa kapitalny sezon. Jak postrzegasz jego grę i występy?

Jestem pod ogromnym wrażeniem gry Andy'ego w tym sezonie. Pokazuje, że Polak potrafi grać na bardzo wysokim poziomie. Prowadzi zespół w spokojny, zrównoważony sposób. Potrafi nie tylko obsłużyć kolegów podaniami, ale umie też zdobywać punkty na różne sposoby. Ten sezon ma bardzo dobry, życzę mu dużo zdrowia. Na pewno znalazłby się w mojej piątce PLK.

Łączyński: Mazurczak gra świetny sezon
Łączyński: Mazurczak gra świetny sezon

Kto by się w niej jeszcze znalazł?

Na pewno Jeremiah Martin ze Śląska Wrocław. Oni zajęliby miejsca na pozycjach 1/2. Później na pozycji "3" widziałbym Przemysława Żołnierewicza z Enea Zastalu BC. Jego wkład w wyniki zespołu jest ogromny. Wyróżnia się. Naprawdę jego gra może się podobać. Pod koszem postawiłbym na polski duet: Aleksander Dziewa - Damian Kulig. Choć tutaj jest większe pole do popisu, bo dobrze grają również Djurisić czy Hadzibegović.

Na koniec: przekonaj mnie, że Anwil Włocławek jest w stanie wygrać Puchar Polski.

Ten format rozgrywek jest bardzo trudny i wymagający. Nie ma wyraźnego faworyta. Trzeba być skupionym w każdym meczu, a do tego przecież dochodzi zmęczenie i brak czasu na odpowiednią regenerację. W takim turnieju każdy zespół ma szansę zwyciężyć, bez względu na to, które miejsce zajmuje w ligowej hierarchii. Anwil? Jeśli zdrowie i szczęście nam dopisze, to mamy papiery na to, by wygrać trzy mecze z rzędu.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Kiedyś był blisko Zastalu, Skourtopoulos: Grecy kochają Ponitkę!
Wielkie chwile Koszarka. Duże zmiany
Robi furorę w polskiej lidze. Marzy o grze w Eurolidze
Szokujące wieści z PLK! Szykują się ogromne zmiany

Komentarze (0)