Szukam swojego miejsca na parkiecie - rozmowa z Mike'iem Trimboli, rozgrywającym Anwilu Włocławek

Po odejściu Kevyna Greena, Mike Trimboli został jedynym amerykańskim koszykarzem zatrudnionym przez Anwil Włocławek świeżo po NCAA. Młody rozgrywający ma spore problemy z przestawieniem się na koszykówkę europejską, lecz specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl wyjaśnia, iż jest to tylko stan przejściowy, wyrażając przy tym nadzieję, że z czasem sytuacja ulegnie poprawie. Kolejnym sprawdzianem będzie dla niego środowa konfrontacja z Treflem Sopot.

Michał Fałkowski: Trefl Sopot zaskoczył was podczas Kasztelan Basketball Cup 2009. W środę staniecie ponownie w szranki z tym zespołem. Traktujecie ten mecz jako swoistą zemstę czy to po prosto kolejne, ligowe starcie?

- My nie tylko traktujemy, ale wręcz musimy traktować ten pojedynek jako zemstę. Jesteśmy to winni fanom za tą bezsensowną porażkę sprzed kilku dni. Na pewno podejdziemy do tego meczu bardziej skoncentrowani i nie tak rozluźnieni jako ostatnio. Teraz zdajemy sobie z tego sprawę, że oni są w stanie nas pokonać, więc będziemy zmotywowani i przygotowani na wszelkie okoliczności, a przede wszystkim wyjdziemy na parkiet z nastawieniem walki o każdą piłkę.

Żeby wygrać z Treflem, z pewnością musicie uniknąć tak słabej obrony jak ostatnio, gdy rywal rzucił wam 90 punktów...

- Na pewno musimy zagrać lepiej i uważniej w obronie, ale to tylko kropla w morzu potrzeb. Musimy wykonać lepszą robotę dotyczącą kontrolowania piłki. Wtedy popełnialiśmy proste straty w ataku, a jak wiadomo prawie każda strata to szybki atak rywala i łatwe punkty z kontry. Jeśli popełnimy chociaż o połowę mniej strat, niż ostatnio, będzie lepiej.

Gdzie należy upatrywać przewagi Anwilu nad Treflem?

- Uważam, że naszym największym atutem jest zespołowość i jednego dnia jednego zawodnik może mieć dzień i trafiać do kosza seriami, a drugiego inny. Myślę, że tak długo jak będziemy grać niesamolubnie i zespołowo, wszystko powinno być dobrze. Przeciwko Treflowi będziemy chcieli wykorzystać naszą szybkość, łatwość w przechwytywaniu piłek i zdobywaniu punktów po szybkich kontratakach.

Najwięcej problemów sprawi wam najprawdopodobniej Saulius Kuzminskas, który jest liderem Trefla...

- Rzeczywiści, Litwin jest naprawdę w dobrej formie i jeśli go nie ograniczymy, wówczas może sprawić nam trochę problemów. To jednak nie będzie tylko zadanie Rasharda (Sullivana - przyp. M.F.) czy Alexa (Dunna), by go neutralizować. Skrzydłowi i niscy gracze muszą im pomagać, wywierać presję na podających Trefla, by ci nie mogli mu dostarczyć piłki pod kosz. Rashard i Alex muszą wiedzieć, że im pomagamy, a Kuzminskas musi poczuć od samego początku, że nie będzie mu się grało łatwo.

W 1. kolejce pokonaliście Polonię 2011 Warszawa, choć wygrana nie przyszła wam łatwo. Cenniejszy od dwóch punktów wydaje się być fakt, że wygrana podbudowała morale drużyny...

- Z meczu na mecz będzie coraz lepiej. Wiem, że to brzmi już po prostu nudno, ale tak już jest. Wszyscy jesteśmy grupką nowych ludzi, którzy jeszcze miesiąc temu byli dla siebie zupełnie obcy. Ba, nie wiedzieli o swoim istnieniu. Początki wszystkiego są trudne, to normalne. Ze zwycięstwa cieszymy się jednak bardzo, bo rzeczywiście porażka podcięłaby nam skrzydła. A tak, z optymizmem możemy patrzeć w przyszłość.

Gołym okiem widać, że do optymalnej formy panu jeszcze daleko, ale w Warszawie pokazał pan, że coraz lepiej rozumie się z zespołem i przede wszystkim z wysokimi zawodnikami, chociażby z Rashardem Sullivanem.

- Zgadzam się z każdym słowem w tym stwierdzeniu (śmiech). Muszę przyznać, że nie jestem do końca zadowolony z siebie, ale jest to poniekąd wynik tego, jak ustawia mnie trener. Proszę mnie jednak źle nie zrozumieć - ja się nie skarżę, tylko staram się wytłumaczyć, że koszykówka europejska jest dla mnie zupełnie nowym doświadczenie. Staram się przyzwyczaić do tego, w jaki sposób mam grać, ale potrzebuję trochę czasu. W Warszawie grało mi się... różnie. Z jednej strony popełniłem kilka strat, a z drugiej z biegiem czasu było coraz lepiej. Cały czas szukam swojego miejsca na parkiecie.

Niedawno do drużyny dołączył Mujo Tuljković, który zastąpił mającego problemy osobiste Kevyna Greena. W swoim pierwszym meczu Bośniak zagrał kapitalne zawody, czego się chyba nikt nie spodziewał...

- Zgadzam się z tym, że zagrał kapitalne zawody i nie będzie przesadą stwierdzenie, że to on poprowadził nas do zwycięstwa. Co zaś tego, czy nikt się nie spodziewał... Odpowiem tak: trenował z nami krótko, ale my od razu zauważyliśmy, że jest mądrym, doświadczonym i po prostu dobrym graczem.

A gdybym zapytał o porównanie Greena z Tuljkoviciem, jakby pan ich ocenił?

- Oni są kompletnie różnymi zawodnikami. Kevyn był bardziej finezyjnym strzelcem, który idealnie pasował do szybkiej gry preferowanej przez drużynę. Mujo z kolei jest większym, silniejszym skrzydłowym i myślę, że będzie bardzo przydatny tej drużynie. Sparingi przedsezonowe pokazały, że zespoły, które miały w swoich szeregach wysokich graczy na pozycji numer trzy, tak jak PBG, łatwo nas punktowały. Żałuję, że obaj nie mogą być w tej drużynie razem, bo to byłoby dla nas idealne rozwiązanie. Rozumiem jednak sytuację Kevyna, bardzo mu współczuję i chciałbym, żeby wszystko poukładało mu się jak najlepiej.

Komentarze (0)