Spotkanie z MUKS-em nie wyglądało jednak jak pojedynek lidera z zespołem, który dotychczas nie wygrał żadnego meczu. - W ogóle ten mecz wyglądał troszeczkę inaczej, niż zwykle - przyznał Koziorowicz w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl. - Miałem pewne obawy przed nim, bo drużyna nie jest do końca zdrowa, są jakieś grypy i przeziębienia. Poza tym MUKS postawił nam bardzo trudne warunki, to młody zespół i zagrał bardzo ambitnie - dodał szkoleniowiec.
Polkowiczanki dały sobie rzucić zaledwie 52 punkty, co jest ich najlepszym wynikiem w tym sezonie, same jednak zdobyły tylko 7 oczek więcej, co już powodem do dumy nie jest. - W obronie było w normie, natomiast w ataku - trzeba to sobie jasno powiedzieć - nie było kolorowo. Wpływ na to mogła mieć absencja Iryny Biryuk, która w połowie pierwszej kwarty, krzycząc z bólu, została zniesiona z boiska. - Potrafi rzucić z dystansu, poszerza pole gry, więc na pewno jej zabrakło. Jeżeli kontuzja okaże się groźna, to będzie bardzo zła wiadomość, bo na pozycji nr 2 mamy duży problem.
Mimo wielu zastrzeżeń do gry swojej drużyny, Koziorowicz generalnie był zadowolony. -
Ważne że wygrywamy kolejne zawody, bo nie jest sztuką zdobywać 2 punkty, gdy wszystko wychodzi. Dzisiaj trochę "dłubaliśmy" w ataku, chociaż cały czas wynik był właściwie pod kontrolą, to zabrakło tego odskoku od rywalek. Musimy wciąż pracować nad ofensywą i dziś było to widać.
CCC jak na razie jest rewelacją rozgrywek. Po pięciu meczach ma komplet zwycięstw i na koncie udane mecze z Wisłą Can-Pack i Lotosem. - A nie mamy przecież wielkich postaci w drużynie, ale tworzymy całość, w której każda koszykarka dokłada swoją cegiełkę. Niezależnie czy gramy z MUKS czy Lotosem, musimy być tak samo skoncentrowani i zmobilizowani. Oczywiście, w Toruniu mogliśmy wygrać więcej, tutaj też, ale przynajmniej mamy świadomość że mamy jeszcze nad czym pracować - zakończył Koziorowicz.