Rade Mijanović (trener AZS-u Koszalin): O naszej wygranej zadecydowały trzy elementy. Po pierwsze świetna postawa w obronie. Rywale mieli przez to problemy ze skutecznością. Po drugie poradziliśmy sobie w tym spotkaniu z presją, a jak wiadomo nie jest to łatwe w pierwszym meczu rozgrywanym na wyjeździe, zwłaszcza z takim przeciwnikiem jak Polpharma. Po trzecie wreszcie, kiedy w trzeciej kwarcie rywale znacznie się zbliżyli, bardzo dobrze zagrał Igor Milicić, który świetnie organizował nasze ataki. Chciałbym jednak pogratulować Polpharmie, która zaprezentowała dobrą koszykówkę.
Milija Bogicević (trener Polpharmy Starogard Gdański): Przede wszystkim należą się gratulacje drużynie AZS-u za dobry mecz. Mieliśmy duży problem z organizacją gry. W decydujących momentach pozwalaliśmy rywalom na zbyt wiele w ataku. Po raz pierwszy w karierze trenerskiej przytrafiła mi się sytuacja, że mój zespół miał zaledwie 9 rzutów wolnych w całym meczu, a w dodatku przeciwnik gra agresywnie w obronie. Nie mówię tutaj o błędach w sędziowaniu. Uważam, że sędziowie zaprezentowali naprawdę wysoki poziom i za to im dziękuję. Musimy robić teraz wszystko, by nasi zawodnicy zaczęli grać na poziomie Weedena i Okafora. Nie da się wygrywać meczów zaledwie dwoma zawodnikami.
Vladimir Tica (środkowy AZS-u Koszalin): Myślę, że zasłużyliśmy na to zwycięstwo. Tak jak powiedział trener, graliśmy od samego początku bardzo twardo w obronie. Udało nam się ograniczyć poczynania w ataku Brody'ego Angley'a oraz Tony'ego Weedena, który pudłował rzuty za 3 punkty. Mieliśmy w pierwszej połowie trochę problemów z ofensywnymi zbiórkami rywali. Później ta sytuacja wyglądała już znacznie lepiej. Niemniej jednak jest to bardzo ważne zwycięstwo dla naszego zespołu.
Łukasz Majewski (skrzydłowy Polpharmy Starogard Gdański): Gratulacje dla drużyny AZS-u za to zwycięstwo, a także za walkę. Patrząc na statystyki przegraliśmy właściwie w każdym elemencie. Nie da się ukryć, że byliśmy tego dnia po prostu słabszym zespołem. Nie podeszliśmy do tego pojedynku z taką determinacją, jaką każdy od nas by się spodziewał. Popełnialiśmy zbyt wiele błędów w obronie. Mimo tego aż trzy razu udało nam się zbliżyć do przeciwnika. Nie potrafiliśmy jednak tego wykorzystać. W statystykach to wszystko nie wygląda tak tragicznie, ale nie da się ukryć, że w decydujących momentach przegraliśmy deskę. Pozwalaliśmy rywalom ponawiać ataki, nawet po dwa, trzy razy. To na pewno było kluczem do zwycięstwa. To był nasz drugi mecz. Wierzyliśmy, że uda nam się wygrać w domu. Teraz musimy się pozbierać. Czeka nas walka w Warszawie.