Co za pościg Astorii! Było blisko, ale faworyt wytrzymał presję w końcówce

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: William Garrett
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: William Garrett
zdjęcie autora artykułu

Olbrzymie emocje na Bemowie. Po trzydziestu minutach Legia prowadziła 77:58, ale Astoria w 4. kwarcie zdołała doprowadzić nawet do remisu! Finalnie dwa punkty zostały jednak w Warszawie, bowiem Kyle Vinales i Billy Garrett nie pozwolili na przegraną.

Spotkanie w hali OSiR na warszawskim Bemowie rozpoczęło się zupełnie inaczej niż miało to miejsce przed tygodniem, gdy bydgoszczanie mocno zaskoczyli WKS Śląsk Wrocław. Astoria miała dobry początek, ale pod koniec pierwszej kwarty Legia wrzuciła wyższe obroty zarówno w obronie jak i w ataku i w głównej mierze dzięki Billy'emu Garrettowi prowadziła 22:14.

Prawdziwe kłopoty dla bydgoszczan zaczęły się jednak w kolejnej ćwiartce, gdy trzy faule na swoim koncie miał już Mike Smith. Problem był tym większy, że do stolicy z zespołem nie pojechał chory Daniel Szymkiewicz, będący po zmianie trenera jednym z najważniejszych zawodników w rotacji.

Podopieczni Thanasisa Skourtopoulosa mieli jednak największy problem przede wszystkim z trafianiem do kosza (42 procent z gry), czego nie można powiedzieć o gospodarzach, wśród których Garrett i Kyle Vinales wykonywali bardzo dobrą pracę w ataku. Po przerwie niewiele zmieniło się w grze ekipy trenera Kamińskiego. Tym bardziej, że obrona strefowa Astorii miała wiele dziur. Dzięki temu miejscowi zdołali uciec na 15 punktów.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili argentyńscy piłkarze. Był tam też Messi

Na cztery minuty przed końcem trzeciej odsłony zza łuku celnie przymierzył Grzegorz Kulka i warszawianie prowadzili już 69:52. Swoją dotychczasową skuteczność w rzutach za trzy zatracił wprawdzie Aric Holman, ale tego dnia Vinales i Garrett byli na posterunku jeśli chodzi o utrzymywanie płynności w grze Legii. Po trzydziestu minutach o grze gości nie można było powiedzieć za wiele dobrego. Myke Henry robił, co mógł, ale był mocno osamotniony w ofensywie swojej drużyny.

Totalnie zmieniło się to już na starcie ostatniej ćwiartki, gdy grę bydgoszczan wziął na siebie Paulius Petrilevicius. Efekt tego był taki, że po akcji 2+1 Litwna było "tylko" 79:66 dla gospodarzy, a chwilę później już jedynie 79:72, bo środkowy Astorii znów świetnie odnalazł się pod koszem. Legia totalnie stanęła w ataku, a rywale doprowadzili do remisu!

Sytuację uspokoiła nieco trójka Garretta. Ale tylko na chwilę, bo gdy za trzy trafił Smith, znów był remis. W samej końcówce więcej zimnej krwi zachowali jednak gospodarze. Vinales i Garrett nie pozwolili na to, by wygrana wymknęła się Legii z rąk, choć ten mecz jest dla warszawian ostrzeżeniem, żeby zachować pełną koncentrację przez pełne 40 minut spotkania.

Legia Warszawa - Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz 96:88 (24:19, 27:20, 26:19, 19:30)

Legia: Billy Garrett 23, Kyle Vinales 21, Janis Berzins 12, Travis Leslie 9, Aric Holman 8, Łukasz Koszarek 5, Dariusz Wyka 5, Geoffrey Groselle 4, Grzegorz Kamiński 4, Grzegorz Kulka 3.

Astoria: Myke Henry 30, Paulius Petrilevicius 19 (16 zb.), Mike Smith 18, Nathan Cayo 11, Benjamin Simons 6, Łukasz Frąckiewicz 3, Aleksander Lewandowski 1, Jakub Stupnicki 0, Igor Wadowski 0.

# Drużyna M Z P + - Pkt
1
30
22
8
2540
2344
52
2
30
22
8
2600
2465
52
3
30
20
10
2584
2426
50
4
30
20
10
2536
2423
50
5
30
18
12
2510
2462
48
6
30
17
13
2325
2221
47
7
30
17
13
2532
2395
47
8
30
17
13
2468
2422
47
9
30
16
14
2561
2522
46
10
30
11
19
2464
2581
41
11
30
11
19
2292
2398
41
12
30
11
19
2544
2664
41
13
30
11
19
2414
2549
41
14
30
10
20
2377
2516
40
15
30
9
21
2457
2618
39
16
30
8
22
2538
2736
38

Czytaj także: Spore zamieszanie w PLK! Chodzi o brak Polaka >>

Źródło artykułu: WP SportoweFakty