Nazwisko Radosława Piesiewicza w koszykarskim środowisku wzbudza duże poruszenie. Zarządzający PZKosz i PLK - podczas ponad pięcioletniej kadencji - działał mocno bezkompromisowo, co dało mu sporo zwolenników, ale także... oponentów. Ci pierwsi nie ukrywają, że Piesiewicz odniósł sporo sukcesów na płaszczyźnie organizacyjno-finansowej i sportowej. Z kolei krytycy wypominają mu, że jest z nadania politycznego (kontakty z Jackiem Sasinem) i konflikty z Adamem Waczyńskim i Marcinem Gortatem (ten pierwszy finalnie zrezygnował z gry w kadrze Polski).
- Wiem, że niektórzy ludzie próbują przypisać mi to, że jestem z nadania politycznego. To ja im zadam pytanie: ale z jakiego nadania? Do jakiej partii politycznej należę? Sam już nie wiem. Do PiS-u ani żadnej innej partii nie należę - mówił nam przed laty.
- Znam się i się przyjaźnię z panem Sasinem. Ale znam też pana Schetynę związanego z PO. I czy to jest coś złego? Myślę, że sport powinien łączyć a nie dzielić. On jest ponad podziałami politycznymi - mówił z kolei w niedawnym wywiadzie dla sport.pl.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: słynna narciarka wzięła piłkę do kosza. A potem taka mina!
Ostatnio "Polityka" w mocnych słowach opisała działania w koszykarskim związku, podkreślając jego bezkompromisowość. "Zapalczywy, porywczy, wszędzie go pełno. Funkcjonuje według dewizy: będzie tak, jak postanowiłem, a jeśli się komuś nie podoba, to wyp... ć!". Piesiewicz odniósł się do tych słów w rozmowie z serwis sport.pl.
- Kompletna bzdura. Pracuję codziennie po 12-14 godzin. Wymagam - przede wszystkim - bardzo dużo od siebie, ale również od innych pracowników. Z tej racji nie wszystkim to się podoba i dlatego te osoby już ze mną nie pracują. Zgoda - mam sprecyzowane poglądy, ale podkreślę - ci co chcą pracować, zawsze mają ze mną dobre relacje, a tym co pracowali po dwie godziny dziennie za dobrą pensję już dawno podziękowałem - wyjaśnił.
Zwolenników i oponentów łączy jedno: obie strony są zdania, że Piesiewicz w swoich działaniach jest bardzo skuteczny, co też pokazują wyniki finansowe, które osiągnął w polskiej koszykówce. Z naszych informacji wynika, że budżet PLK - od sezonu 2016/2017 - wzrósł o ponad 600 procent, z kolei budżet PZKosz to wzrost o 150 procent.
Spore sukcesy
Za czasów Piesiewicza reprezentacja Polski mężczyzn odniosła historyczne wyniki, zajmując 8. miejsce na MŚ i ostatnio 4. na EuroBaskecie. Do tego doszły sukcesy w koszykówce 3x3 (pierwszy zawodowy zespół - Lotto 3x3, który jeździ na turnieje po całym świecie), ta odmiana koszykówki coraz prężniej rozwija się w kraju (powstała Lotto 3x3 liga dla mężczyzn i kobiet). Koszykarze i trenerzy jeżdżą samochodami marki Suzuki (ponad 300 aut w użyciu), a kluby nie muszą opłacać pracy sędziów i komisarzy. PLK wzorem NBA wprowadziła także jednego partnera technicznego dla wszystkich zespołów (firma 4F).
Miesiąc temu szefowie rozgrywek ogłosili podpisanie nowej, siedmioletniej umowy z telewizją Polsat. Kontrakt będzie obowiązywał aż do 2030 roku. Na jej mocy kibice będą oglądać cztery-pięć wybranych meczów z kolejki, spotkania Pucharu Polski i Superpucharu Polski, magazyn koszykarski, a także galę zakończenia sezonu.
Warto dodać, że po raz pierwszy w historii beneficjentami tego kontraktu będą kluby PLK. Prezes Piesiewicz w trakcie spotkania z dziennikarzami powiedział, że "pierwszy raz od niepamiętnych czasów polska koszykówka sprzedała prawa telewizyjne".
Kluby na tej umowie zyskają od sezonu 2024/2025. Będzie to kwota trzech milionów złotych do podziału. Na razie nie są jeszcze znane szczegóły. Choć Piesiewicz zaznaczył, że na spotkaniu rady nadzorczej padły już wstępne pomysły, jak tę kwotę rozdysponować między poszczególnymi klubami (w grę wchodzi wiele zmiennych: m.in. miejsce w tabeli, frekwencja).
- Wystartujemy od kwoty trzech milionów złotych. Myślę, że zarząd PLK - z każdym kolejnym rokiem - będzie mógł sobie pozwolić na to, by tę kwotę podnosić - przyznał szef PLK i PZKosz.
We wrześniu minionego roku władze FIBA ogłosiły, że Polska będzie jednym ze współgospodarzy EuroBasketu w 2025 roku (mecze w Katowicach). Nie ma co ukrywać, że ogromną pracę wykonali prezes Piesiewicz i minister sportu Kamil Bortniczuk. Udało im się zapewnić rządowe gwarancje finansowe na poziomie kilkunastu milionów złotych. To jeden z kluczowych warunków, by starać się o organizację tak wielkiego turnieju.
Bez wysiłku Piesiewicza i Bortniczuka na wielu płaszczyznach, trudno byłoby marzyć o organizacji EuroBasketu, turnieju, który cieszy się ogromnym zainteresowaniem kibiców. W ten sposób władze polskiej federacji chcą też budować popularność polskiej koszykówki. Na tym turnieju kluczową rolę w zespole ma odegrać Jeremy Sochan, który od sezonu 2022/2023 występuje na parkietach NBA. Niewykluczone, że tego gracza w kadrze Polski zobaczymy już w tym roku. Trwają zaawansowane rozmowy w tej sprawie.
Teraz PKOl
W sobotę Piesiewicz ma zostać nowym szefem PKOl. Prezes PZKosz nie ukrywa, że w koszykówce osiągnął pewnego rodzaju sufit. Kampanię na prezesa PKOl rozpoczął już... dwa lata temu. W 2021 roku po raz pierwszy wyjawił, że docelowo chce ubiegać się o to stanowisko i zastąpić na nim Andrzeja Kraśnickiego. W ciągu tych dwóch lat odbył mnóstwo spotkań, podczas których przekonywał ludzi do swoich pomysłów.
- Moją pracę w koszykówce zauważyli prezesi innych związków. Oni podsunęli mi pomysł, że można byłoby zmienić sposób zarządzania polskim sportem. Pomysł jest bardzo prosty. PKOl nie może być tylko instytucją, która raz na dwa lata ubiera olimpijczyków, organizuje im przeloty i wysyła na igrzyska olimpijskie - mówił niedawno Piesiewicz w rozmowie z TVP Sport.
Jaki ma pomysł na prowadzenie Polskiego Komitetu Olimpijskiego? Chce zwiększyć budżet z 30 mln rocznie do poziomu... 300 mln.
- PKOl ma być redystrybutorem środków, które pozyska. Środki niebudżetowe będzie przekazywał na rzecz polskich związków sportowych. Olimpijskich i nieolimpijskich. Te środki są związkom bardzo potrzebne, bo brakuje ich na szkolenie i nawet na to, żeby wysłać kadrę na mistrzostwa świata i mistrzostwa Europy - przyznał w rozmowie z serwisem sport.pl.
- Chcę, żeby PKOl był tak pomocny dla wszystkich związków sportowych, żeby one nareszcie mogły powiedzieć, że PKOl-em rządzi odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu - zaznaczył w tym samym wywiadzie.
Jeśli Piesiewicz zostanie prezesem PKOl, to dalej będzie szefował w PZKOsz. Na stanowisku prezesa PLK zastąpi go z kolei Łukasz Koszarek (Piesiewicz ma objąć funkcję przewodniczącego rady nadzorczej PLK).
Karol Wasiek, WP SportoweFakty
Zobacz także:
Andrzej Pluta, syn legendy: Zabrać od taty rzut
Polak liderem, zespół robi furorę. Żołnierewicz: Pytania o finanse irytują
Michał Michalak: Być najlepszą wersją siebie [WYWIAD]
Norik Koczarian, trener mentalny: Zamykanie rozdziałów i krótka pamięć