Tomas Pacesas już na samym początku zaskoczył wszystkich swoją pierwszą piątką, w której wyszli dwaj Polacy - Piotr Szczotka oraz Adam Hrycaniuk. Wynik spotkania otworzył Jorge Garbajosa trafiając rzut za trzy punkty. Obie ekipy w pierwszej fazie spotkania skupiły się na rzutach za linii 6,25m. Po kolejnej zdobyczy Davida Logana goście przegrywali tylko 7:8. Podopieczni trenera Ettore Messiny w piątej minucie gry popełnili aż trzy straty, które między innymi wynikały z dobrej gry w obronie Asseco Prokomu. Goście wykorzystali chwilę słabości swoich przeciwników i wyszli na prowadzenie 11:10. Tak dobra postawa zaskoczyła drużynę Realu, na pochwałę zasłużył David Logan, który świetnie wszedł w spotkanie mając po sześciu minutach gry 15 oczek. W drużynie gospodarzy najwięcej punktów zdobył Darius Lavrinovic - 7. Jednak końcówka pierwszej odsłony należała zdecydowanie do gospodarzy, którzy przede wszystkim pokazali opanowanie oraz większe doświadczenie w grze. Pierwsza kwarta zakończyła się trafionym rzutem za trzy punkty równo z syreną przez Garbajose. Hiszpan tym samym ustalił wynik na 30:22 dla Realu Madryt.
Swoją dobrą passę kontynuowali gospodarze w drugiej kwarcie, którzy co rusz podwyższali wynik. W szeregach gdynian widać było dużo nieporozumień, co niemiłosiernie wykorzystywali gospodarze. Podopieczni Tomasa Pacesasa zapomnieli, że koszykówka to gra zespołowa Woods, Burrell, Logan szukali indywidualnych akcji, które nie przynosiły żadnych korzyści dla zespołu, a najczęściej kończyły się kolejną stratą. Z kolei zawodnicy grający w białych koszulkach strasznie się rozluźnili dzięki czemu mogliśmy zachwycać się składnymi akcjami w ataku w wykonaniu podopiecznych trenera Messiny. Fatalnie spisywał się Pape Sow, który nie potrafił skutecznie zagrać w obronie, co miało być jego domeną w tej drużynie. Asseco Prokom nie umiał nawiązać walki z swoim przeciwnikiem, brakowało agresywności w obronie, ale również konsekwencji w ataku. Z kolei fantastycznie zagrał Rimantas Kaukenas pokazując swój kunszt koszykarski grając jak profesor. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 51:33.
Początek kolejnej części spotkania mógł napawać optymizmem, gdyż podopieczni Pacesasa zachowywali się tak, jakby wymazali z pamięci słabą grę w pierwszej połowie i zaczęli grać dużo skuteczniej. Jednak ten moment trwał bardzo krótko, głównie za sprawą Louisa Bullocka oraz Sergi Vidala. Nieocenioną pracę wykonał również Sergio Llull, który znakomicie dowodził grą gospodarzy. Prowadzenie Realu Madryt rosło z minuty na minutę, Asseco Prokom był bezradny na ten bieg wydarzeń. W czwartej kwarcie trener Mistrzów Polski powiedział swoim zawodnikom, że bierze ten wynik na siebie, a oni mają zagrać najlepiej jak tylko potrafią na luzie, nie przejmując się wynikiem na tablicy – po prostu podjąć walkę i zniwelować jak najbardziej stratę do rywali, żeby nie było kompromitacji. Gdynianie, a właściwie Amerykanie próbowali podjąć walkę przede wszystkim popisywali się indywidualnymi akcjami dzięki, którym udało im się odrobić około dwudziestu punktów. Spotkanie zakończyło się wynikiem 94:72 dla Realu Madryt.
To co zaprezentował w środowy wieczór Mistrz Polski należy przemilczeć i zacząć zastanawiać się co dalej. Niewątpliwie ten skład nie poradzi sobie w Eurolidze, działacze Asseco Prokomu muszą zacząć szukać dodatkowych środków finansowych i szukać wzmocnień. Przede wszystkim przydałby się center, który twardo walczy na deskach, ale również jest skuteczny w rzutach półdystansowych. Tomas Pacesas musi szybko znaleźć sposób na zmianę stylu gry - na lepsze wykorzystywanie w ataku takich zawodników jak Jan-Hendrik Jagla, Daniel Ewing oraz Ronnie Burrella. Aktualnie gdynianie bazują na poczynaniach Qyntela Woodsa, który sam nie wygra spotkania. Brakuje tutaj pomysłu na grę. Jednym słowem ten zespół nie tworzy kolektywu, nie zachowuje się jak drużyna, a właśnie ten czynnik miał być największym atutem Asseco Prokomu w bieżących rozgrywkach Euroligi.
94:72
(30:22, 21:11, 17:12, 26:27)
Real: Darjus Lavrinovic 19, Louis Bullock 15, Jorge Garbajosa 13, Rimantas Kaukenas 11, Sergio Llull 10, Sergi Vidal 10, Novica Velickovic 7, Travis Hansen 6, Vladimir Dasic 3, Pablo Prigioni 0, Cheick Samb 0, Ignacio De Miguel 0.
Asseco Prokom: Qyntel Woods 22, David Logan 19, Ronnie Burrell 14, Daniel Ewing 9, Jan-Hendrik Jagla 4, Pape Sow 4, Tyrone Brazelton 0, Mateusz Kostrzewski 0, Piotr Szczotka 0, Adam Hrycaniuk 0.