Mówi, co zrobi, jeśli Tusk i jego ludzie nie dotrzymają obietnic

- Jestem dumny z tego, że udało mi się namówić do wzięcia udziału w wyborach trzy osoby, które nigdy nie głosowały. I szczęśliwy, że tyle milionów Polaków poszło na głosowanie i opowiedziało się za zmianą - mówi o wyborach Marcin Gortat.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Marcin Gortat PAP / Marcin Cholewiński / Na zdjęciu: Marcin Gortat
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Po twoim koncie na X-ie widać było wyraźnie, że żyłeś ostatnimi wyborami. Dlaczego tak bardzo się nimi emocjonowałeś?

Marcin Gortat, wieloletni koszykarz klubów NBA: W Polsce za rządów Prawa i Sprawiedliwości powstał system, który jest niedopuszczalny. Ten system niszczy ludzi prowadzących działalność gospodarczą i biznesową. Wiem o czym mówię, bo sam prowadzę biznes. Niedopuszczalne były też liczne zachowania ludzi władzy. Skandal na skandalu. Przykłady? Szermowano hasłem "murem za polskim mundurem", a kiedy wyszła na jaw sprawa ze zgubioną rosyjską rakietą, zrzucono winę na generałów. Później, po dymisjach generałów Rajmunda Andrzejczaka i Tomasza Piotrowskiego, minister obrony Mariusz Błaszczak mówił o "ośmiogwiazdkowych" generałach. Okłamywano też ludzi, że chodzi o regularne dymisje i nic wyjątkowego się nie stało.

Ludzie obozu władzy nie chcieli odpowiadać na nurtujące obywateli pytania, wyśmiewali je. Gdy wychodziły na jaw kolejne afery, wszystkiemu zaprzeczano, kłamali prosto w twarz, jak w przypadku afery wizowej. A o swoich politycznych przeciwnikach rządzący opowiadali brednie, że służą Berlinowi, Brukseli, czy nawet Moskwie. To nie jest rząd, jaki chcę mieć w swoim kraju.

Było coś, co zaskoczyło cię w wyborczych rozstrzygnięciach?

Frekwencja, fantastyczny udział Polaków. Ależ ja jestem dumny z tych ludzi! Poruszająca jest postawa i wytrwałość osób, które w komisji na Jagodnie we Wrocławiu stali w kolejce do głosowania do trzeciej nad ranem. Owinięci kocami, z herbatą, krzesełkami, czekali godzinami, żeby zagłosować. To poruszające jak cały naród zaangażował się w tegoroczne wybory.

W swoich mediach społecznościowych już od pewnego czasu komentowałeś bieżące polityczne sprawy i krytykowałeś rządy Prawa i Sprawiedliwości. Czy było jedno, konkretne wydarzenie, po którym stwierdziłeś, że masz dość siedzenia cicho i będziesz głośno mówił o tym, co myślisz?

Na moją decyzję złożyło się bardzo dużo wydarzeń. Wymienię te, które najbardziej zapadły mi w pamięć. Gdy badano sprawę wypadku rządowej kolumny, w której jechała pani premier Beata Szydło, okazało się, że płyty DVD, które były dowodami, zostały uszkodzone. Dla mnie to niewyobrażalne. Kolejna rzecz, tak niewiarygodna, że gdy się wydarzyła, w Stanach Zjednoczonych wstyd było powiedzieć, że jest się Polakiem - komendant główny policji odpala granatnik w swoim biurze, niszczy budynek i nie spotykają go za to żadne konsekwencje. Kiedy o tym mówiłem, moi amerykańscy znajomi myśleli, że opowiadam im o jakiejś komedii, którą oglądałem. Był jeszcze środkowy palec pokazany w sejmie posłom opozycji przez panią posłankę Joannę Lichocką, było bezczelne wchodzenie funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego do gabinetu ginekolożki i zabieranie jej całej dokumentacji z 30 lat, z powodu podejrzenia, że ktoś próbował usunąć ciążę. No ludzie! To, co się działo, było przerażające. Przecież to był kurs na Rosję czy Białoruś. Ja się na ten kierunek nie godziłem i dawałem temu wyraz. Tym bardziej że miałem też nieprzyjemne personalne doświadczenia ze współpracy z ekipą rządzącą.

Jakie?

Teraz, kiedy wszystko wskazuje na to, że władzę przejmie opozycja, zostawię te doświadczenia dla siebie. Powiem tyle, że niektóre z nich były bardzo nieprzyjemne, wręcz dramatycznie złe. Chciałbym natomiast mimo wszystko powiedzieć, że jedyną osobą z obozu władzy, z którą współpraca stała na bardzo dobrym poziomie, był minister Piotr Gliński. Gdy był ministrem sportu, współpracowało się z nim fantastycznie, zorganizowaliśmy wspólnie w Stanach Zjednoczonych "Noc Polskiego Dziedzictwa". Pana Glińskiego będę wspominał bardzo dobrze, tak jak i biuro "Niepodległa", z którym również współdziałałem z przyjemnością.

Ale wszyscy inni... Cóż, nie będę teraz przytaczał różnych sytuacji, których doświadczyłem. Może część z nich umieszczę w biografii. Ok, dostawałem pieniądze i dofinansowania na swoje projekty, ale nie pieniądze mam na myśli, gdy mówię o złych doświadczeniach. Chodzi mi o honor i wartości życiowe, jakie mam i jakie chciałbym, żeby były w tym kraju normą. One były bezczelnie niszczone. Szliśmy w bardzo złym kierunku. Dlatego jestem niezwykle szczęśliwy, że tyle milionów Polaków poszło na głosowanie i opowiedziało się za zmianą.

Co sobie pomyślałeś, gdy wstałeś we wtorek rano, w Polsce było już popołudnie, i zobaczyłeś oficjalne wyniki wyborów?

Nie dowierzałem, że po ośmiu latach będzie zmiana i że pójdziemy w lepszym kierunku. Mam głęboką nadzieję, że tak się stanie. I że wreszcie skończy się polsko-polska wojna. To, co działo się u mnie na Twitterze, potem na X-ie, i w innych social mediach, jest przekroczeniem wszelkich granic. Wyzywano mnie, moją rodzinę, moich sponsorów, partnerów, fundację. Wszystko, co budowałem. Bezczelne, chamskie, wulgarne komentarze z farm trolli, ze świeżo założonych kont. Z jednej strony to było przerażające, z drugiej ogromną przyjemność sprawiało mi, że jeden mój wpis powodował takie oburzenie wśród tych, którzy jak sądzę, sprzyjają PiS-owi. I z równie dużą przyjemnością wszystkie te konta blokowałem.

Który twój post wywołał największą burzę? Ten, w którym zapowiedziałeś, że weźmiesz udział w marszu 1 października i udzieliłeś poparcia łódzkiej jedynce Koalicji Obywatelskiej Dariuszowi Jońskiemu?

Na pewno po tym poście sporo się o sobie naczytałem, ale podobnie było wtedy, gdy zabrałem głos w sprawie afery wizowej, gdy poparłem Sławka Nitrasa oraz gdy napisałem "milcz, patusie" do osoby, która nigdy w życiu nie powinna była znaleźć się wśród kandydatów do parlamentu - do Roberta Bąkiewicza. Darka Jońskiego i Sławka Nitrasa poparłem z pełną świadomością. To politycy, którzy reprezentują bliskie mi wartości. Są inteligentni, kulturalni, walczą o demokrację. A Darek jest na dodatek łodzianinem, tak jak ja, i fanem sportu.

Jak wyglądało głosowanie na Florydzie?

Bardzo fajnie. Głosowałem w Orlando, gdzie po raz pierwszy powstała komisja wyborcza. Głosy oddało tam 370 osób. Byłem blisko, by w tej komisji zasiadać, ale trochę za późno się "obudziłem". Może w kolejnych wyborach się zaangażuję. W referendum oczywiście nie głosowałem. Niech karta, której nie pobrałem, dobrze się spisze w roli podstawki pod kubek z kawą albo kolorowanki dla dzieci.

Jestem dumny z tego, że udało mi się namówić do wzięcia udziału w wyborach trzy osoby, które nigdy nie głosowały. Przed wyborami rozmawiałem też z czterema zagorzałymi zwolennikami PiS-u, wymieniałem się z nimi argumentami przez dobre dwa, trzy tygodnie, ale nie byłem w stanie ich przekonać do swoich racji.

Dla ciebie jako dla obywatela, które sprawy są najpilniejsze do załatwienia przez nowy rząd?

Wprowadzenie prawa, które spowoduje, że to kobieta będzie decydować o swoim ciele. Tylko i wyłącznie ona. W dalszej kolejności chciałbym zniesienia przepisów, które każą płacić przedsiębiorcom składkę zdrowotną za każdą ich spółkę. Nie podoba mi się, że jak masz tych spółek pięć, płacisz ZUS pięć razy. Powinien być jeden ZUS na jednego człowieka.

Czekam też na podwyżki dla nauczycieli. Mam pięć szkół sportowych i nauczycieli mi brakuje. Kiedy słyszałem, jak minister Przemysław Czarnek mówił, że w edukacji nie ma problemów z wakatami, zastanawiałem się, w jakim świecie on żyje. Ja w każdej ze swoich szkół miałem wakaty, ściągałem ludzi z emerytur, żeby chociaż na pół etatu poprowadzili mi lekcje matematyki czy angielskiego. Podwyżki dla nauczycieli są potrzebne natychmiast, żeby ludzie chcieli wykonywać ten zawód.

Uważam też, że nowy rząd powinien rozliczyć osoby odpowiedzialne za to, co działo się przez ostatnich osiem lat.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazdor futbolu pokazał klasę. Tak zachował się po porażce

Kto twoim zdaniem powinien stanąć na czele nowego rządu?

Wydaje się, że naturalnym wyborem jest Donald Tusk, ale zapewne liderzy partii wchodzących w skład koalicji podejmą wspólnie odpowiednią decyzję. Cieszę się, że Koalicja Obywatelska nie będzie miała w nowym sejmie samodzielnej większości, że opozycyjne partie będą musiały współpracować, a co za tym idzie, wzajemnie patrzeć sobie na ręce. Mam nadzieję, że nie będzie chronienia kolegów, nieponoszenia odpowiedzialności politycznej.

Nowemu rządowi będziesz patrzył na ręce z równą surowością, co poprzednikom?

Tak! Obiecuję to. Jeżeli obecna opozycja po dojściu do władzy nie będzie hołdowała wartościom, do których obrony nas teraz przekonała, to nie tylko ja głośno wyrażę oburzenie i sprzeciw.

Słuchając, z jakim zaangażowaniem mówisz o polityce, zastanawiam się, czy sam nie masz politycznych ambicji.

Cieszę się, że o to pytasz. Nie, nie mam. Jestem daleki od tego, by czynnie zaangażować się w politykę. Po moich wypowiedziach bardzo dużo osób pytało się mnie, jakie dotacje mi obiecano, albo jakie stanowisko. Otóż niczego mi nie obiecano, niczego nie dostałem i żadnego stołka dostać nie chcę. Chcę być obywatelem, prowadzić działalność i pomagać dzieciom. I chcę normalnego kraju. Niczego więcej.

Rozmawiał Grzegorz Wojnarowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Apoloniusz Tajner dostał się do Sejmu. "Widziałem w ludziach determinację"
Zacytowała słowa Millera. W TVP już popłoch?

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×