Sportino o krok od ekstraklasy (relacja)

W sobotę koszykarze Sportino Inowrocław po raz drugi w II rundzie play-off okazali się lepsi od Sokoła Łańcut. Jasna staję się więc sytuacja iż do pełni szczęścia, czyli awansu do DBE, drużynie prowadzonej przez Jacka Winnickiego potrzebne jest jedno zwycięstwo. W niedzielę o godzinie 18:00 zostanie rozegrany mecz numer 4 i z całą pewnością wszyscy sympatycy inowrocławskiej koszykówki chcieliby, aby był on ostatnim w półfinałowej rywalizacji z Sokołem.

Mateusz Stępień
Mateusz Stępień

Już początek spotkania pokazał, jak trudno obu drużynom będzie odnieść zwycięstwo. Trener gości Dariusz Kaszowski nie mógł skorzystać z usług kontuzjowanego Marcina Salamonika. Po dwóch pierwszych spotkaniach na Podkarpaciu w poniedziałek i wtorek z drużyną nie trenował też Grzegorz Ożóg. Ten ostatni pojawił się jednak na parkiecie w sobotnim meczu. Od pierwszych sekund toczyła się bardzo wyrównana gra. Dla zawodników nie było straconych piłek. Bardzo dobrze w pierwszych dziesięciu minutach spisał się koszykarz gości Maciej Klima, który na 4 minuty do zakończenia miał na swoim koncie 8 punktów przy 12 zdobytych przez cały jego zespół. Łańcucianie dobrze pilnowali najlepszego strzelca inowrocławian Tomasza Wojdyłę. Pierwsza kwarta zakończyła się ostatecznie zwycięstwem Sokoła 21:18.

W drugiej części kibice zgromadzeni w inowrocławskiej hali wciąż mogli oglądać bardzo zaciętą grę. O niektóre piłki zawodnicy obu ekip, zmuszeni byli walczyć nawet w "parterze". Gospodarze większość swoich punktów w drugiej kwarcie zdobyli po rzutach osobistych (5 z 9). Obie drużyny nadal bardzo twardo broniły, a jeśli pojawiała się możliwość oddania rzutu z dystansu bądź wejścia pod kosz, to próby te kończyły się zazwyczaj niecelnie. Wynik wciąż oscylował w granicach remisu. W ostatniej minucie drugiej odsłony Sokół za sprawą celnej "trójki" Łukasza Pacochy oraz dwóch wolnych Klimy, wyszedł na prowadzenie 32:27 i takim rezultatem zakończyła się pierwsza połowa.

W pierwszych dwudziestu minutach oba zespoły nie zachwyciły jeśli chodzi o skuteczności. Źle wypadły głównie rzuty zza linii 6,25 m. Inowrocławianie na 11 prób trafili tylko raz, natomiast koszykarze Sokoła celnie z dystansu rzucili 2 razy na 7 oddanych prób. Ekipie prowadzonej przez Jacka Winnickiego niezbyt dobrze wychodziły też rzuty spod kosza oraz z półdystansu – 8/21 (38 proc).

- Trudno wskazać, dlaczego w pierwszej połowie mieliśmy tak słabą skuteczność. Głównie nie mogliśmy wstrzelić się z dystansu. Z biegiem czasu nasza gra wyglądała jednak coraz lepiej - powiedział Grzegorz Mordzak, rozgrywający Sportino.

Trzecią kwartę dobrze rozpoczęli inowrocławianie. Po dwóch punktach Michała Gabińskiego oraz "trójce" Wojciecha Majchrzaka, straty z pierwszej połowy zostały odrobione. Chwilę później po celnym rzucie zza linii 6,25 tym razem Mordzaka, Sportino wyszło na trzypunktowe prowadzenie (35:32). Łańcucianie nie zamierzali być jednak dłużni i w następnej akcji trafili za 3. Konkretnie uczynił to Bartosz Krupa, dla którego były to dopiero pierwsze, a jak się później okazało ostatnie punkty zdobyte w meczu. Inowrocławianie od trzeciej odsłony zaczęli grać lepiej. Sokół z kolei, osłabł z sił i przegrał tę odsłonę 12:25. W całym meczu wygrywali już inowrocławianie 52:44.

W czwartej odsłonie nerwowa atmosfera udzieliła się koszykarzom. W kilku sytuacjach doszło pomiędzy nimi do małych spięć, jednak wszystko zostało w porę opanowane. Od 33 minuty Sokół musiał radzić sobie bez Klimy, który był zmuszony opuścić parkiet za 5 przewinień. Zespół trenera Kaszowskiego w ostatniej kwarcie popełniał dużo niewymuszonych strat, które kończyły się z reguły punktami zdobywanymi przez Sportino. Na 3,5 minuty do końca po dwóch celnych rzutach wolnych Łukasza Żytki, Sportino prowadziło już 64:51. Inowrocławianie kontrolowali grę i dla kibiców stało się już jasne iż tego meczu ich ulubieńcy przegrać po prostu już nie mogą. Ostatnią minutę kibice obserwowali już na stojąco bardzo głośno dziękując swoim koszykarzom za sobotnią wygraną. Pochwalić należy także kibiców z Łańcuta, którzy stawili się na Kujawach dopingując swoich koszykarzy.

W drugiej połowie gospodarze znacznie poprawili skuteczność. Nie popełniali już tak wielu start jak miało to miejsce w pierwszych dwudziestu minutach. Dobrze piłkę rozgrywał Mordzak, który zapisał na swoim koncie 5 asyst. Aktywny na "deskach" był Żytko – 7 zbiórek. W drużynie z Łańcuta dobrze po tablicami grali Ireneusz Chromicz oraz Klima. Obaj zanotowali po 8 zbiórek.

- Jesteśmy bardzo zadowoleni ze zwycięstwa w sobotnim meczu. Był to bardzo ciężki pojedynek. Zostawiliśmy na parkiecie serce i w ostateczności mogliśmy cieszyć się z wygranej. Trenerzy muszą wymyśleć przez noc jakiś "kozacki" plan abyśmy w niedzielę mogli ponownie się cieszyć, lecz tym razem już z awansu. - powiedział po zakończeniu spotkania uradowany Mordzak.

- Nie ważne już jest to, że w pierwszej połowie mieliśmy słabą skuteczność. Najważniejsza jest wygrana i teraz skupiamy się na niedzielnym meczu - wyjawił z kolei Żytko, najlepszy strzelec sobotniego pojedynku.

W niedzielę zostanie rozegrane czwarte spotkanie pomiędzy Sportino a Sokołem. Początek meczu o godzinie 18.00. Bilety w cenach 10 zł (normalny) oraz 5 zł (ulgowy) do nabycia w kasach od godziny 16.00.

Sportino Inowrocław - Sokół Łańcut 68:53 (18:21, 9:11, 25:12, 16:9)

Sportino: Łukasz Żytko 16, Grzegorz Mordzak 13, Lewis Lofton 12, Michał Kułyk 7, Michał Gabiński 7,Wojciech Majchrzak 5, Sławomir Nowak 3, Tomasz Wojdyła 3, Artur Robak 2, Michał Świderski 0.

Sokół: Łukasz Pacocha 13, Maciej Klima 11, Grzegorz Ożóg 9, Ireneusz Chromicz 7, Jerzy Koszuta 5, Bartosz Krupa 3, Adrian Mroczek-Truskowski 3, Grzegorz Dudzik 2, Jaromir Szurlej 0, Paweł Podolec 0.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×