Mimo wąskiej kadry (przynajmniej jeśli chodzi o zawodników, bo sztab szkoleniowy był iście "ekstraklasowy" - z ósemką graczy przyjechało aż 4 trenerów), gdynianie od początku mocno zaatakowali. Ciężar gry i zdobywania punktów wzięli na swoje barki Paweł Storożyński i mierzący 217 cm Piotr Wojdyr, a w łódzkim zespole praktycznie nie funkcjonowała obrona, zaś w ataku odnajdywał się jedynie Daniel Wall. Efektem takiego obrotu sprawy, porażka 10:21 w pierwszej kwarcie.
Na przebudzenie gospodarzy nie czekaliśmy jednak długo. Akcja 2+1 Walla, celne rzuty za 3 punkty Bartłomieja Szczepaniaka i Krzysztofa Morawca i pod koniec drugiej odsłony ŁKS mógł wyjść na prowadzenie. Okazja ku temu była idealna, bowiem przy stanie 32:33, rzuty wolne wykonywał Filip Kenig, jednak piłka nie chciała po nich wpaść do kosza. Zamiast tego 5 punktów zdobyli goście i na przerwę to oni schodzili z 6-punktowym prowadzeniem. W tym czasie mecz się zaostrzył, na parkiecie nie brakowało spięć między zawodnikami, a po jednej z piłek przetrzymanych pomiędzy Szczepaniakiem a Arkadiuszem Kobusem, tylko dzięki szybkiej interwencji kolegów z drużyny i arbitrów, nie doszło do bójki.
Po zmianie stron nastąpił decydujący atak ŁKS-u. Rzut za 3 Walla, akcja 2+1 tego samego zawodnika i w końcu po wsadzie Tomasza Pisarczyka, ŁKS wyszedł na prowadzenie 40:38, a szkoleniowiec gości zmuszony był poprosić o czas. Łodzianie jednak na tym nie poprzestali i po kilku minutach Leszek Marzec znów prosił o przerwę, a na tablicy widniał już wynik 58:44. W tej odsłonie łodzianom wychodziło niemal wszystko i po celnej "trójce" równo z końcową syreną w wykonaniu Michała Krajewskiego, było 68:49.
Ostatnie 10 minut to już połączenie "radosnej koszykówki" z wyczekiwaniem na zakończenie spotkania. ŁKS kontrolował zawody, jednak zarówno w ataku jak i w obronie, w poczynania gospodarzy wkradała się już dekoncentracja. Goście natomiast nie wierzyli w nadrobienie strat i także nie podkręcali tempa i ŁKS wygrał ostatecznie 87:68, odnosząc trzecie ligowe zwycięstwo w tym sezonie.
Pojedynek z ŁKS-em miał szczególne znaczenie dla dwójki koszykarzy Asseco Prokomu. Grzegorz Mordzak występował przy al. Unii w ubiegłym sezonie, zaś Paweł Storożyński jest synem byłej koszykarki tego klubu i reprezentacji Polski. To jednak nie oni, a gospodarze, mieli po meczu powody do radości, bowiem 2 punkty zostają w Łodzi.
ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź - Asseco Prokom II Gdynia 87:68 (10:21, 22:17, 36:11, 19:19)
ŁKS Sphinx Petrolinvest: Szczepaniak 18, Wall 15, Pisarczyk 12, Krajewski 12, Kalinowski 9, Kenig 7, Kromer 6, Morawiec 5, Trepka 3, Grabowski 0, Tonkiel 0.
Asseco Prokom II: Storożyński 17, Mordzak 12, Wojdyr 10, Krajniewski 9, Kobus 8, Bach 6, Sikora 6, Maryniewski 0.
Sędziowali: Litawa, Nejman i Bieńkowski.