Monika Sibora: Wiem, że teraz przeciwnicy się nas boją

UTEX ROW Rybnik był o krok, od sprawienia ogromnej niespodzianki w ostatniej kolejce Ford Germaz Ekstraklasy. Rybniczanki mogły stać się pierwszą drużyną, która w sezonie 2009/2010 pokona akademiczki z Gorzowa Wielkopolskiego. Sztuka ta jednak się nie powiodła, a w obozie śląskiego zespołu zapanował smutek. Co prawda podopieczne trenera Mirosława Orczyka udowodniły, że drzemie w nich olbrzymi potencjał, ale to nie wynagrodziło smutku po porażce.

Krzysztof Kaczmarczyk
Krzysztof Kaczmarczyk

W IX kolejce Ford Germaz Ekstraklasy UTEX ROW Rybnik mierzył się z niepokonaną dotychczas drużyną KSSSE AZS PWSZ Gorzów Wielkopolski. Rybniczanki prowadziły praktycznie całe spotkanie, by dać sobie odebrać wygraną równo z końcową syreną. Punkty po wejściu pod kosz zdobyła Lidumila Sapova, a rybniczanki miały handicap w postaci jednego przewinienia, ale z niego nie skorzystały. Tym samym akademiczki nadal mogą szczycić się mianem niepokonanych w FGE.

- Takie mecze, przegrane jednym punktem, bolą najbardziej, bo było tak blisko... Myślę, że zabrakło nam szczęścia, którego w sporcie, oprócz możliwości, umiejętności, wytrzymałości, szybkości, trzeba po prostu mieć. Ale liczę, że to szczęście w końcu się do nas odwróci, bo ileż można przegrywać jednym punktem. Jednak mimo wszystko wynik poszedł w "świat" i wiem, że teraz już przeciwnicy się nas boją, co na pewno przyniesie wymierne korzyści w przyszłych meczach. W końcu posiadamy bardzo dobry skład, który powoli się zgrywa i zaczyna mieszać w lidze - mówi po spotkaniu Monika Sibora, rzucająca rybnickiego zespołu, która w spotkaniu z KSSSE AZS PWSZ zapisała w swoich statystykach 11 punktów, 4 zbiórki i asystę.

UTEX ROW z meczu na mecz gra coraz lepiej, szczególnie, jeśli chodzi o potyczki wyjazdowe. Blisko była wygrana w Toruniu, jeszcze bliżej wygrana w Gorzowie Wielkopolskim. W międzyczasie podopieczne Mirosława Orczyka zdołały pokonać we własnej hali MUKS Poznań, ale ze stylu gry w tym akurat spotkaniu nikt nie był zadowolony, a liczyły się tylko dwa punkty i wygrana. Czy na taki stan rzeczy, że dopiero teraz drużyna, jak wspomniała Sibora, powoli się zgrywa, mógł mieć wpływ brak przedsezonowych sparingów?

- Myślę, że nie mi to oceniać. Być może, gdybyśmy rozegrały sparingi przed sezonem, to już wcześniej zaczęłybyśmy grać na swoim poziomie, ale kto wie czy miałybyśmy teraz wszystkie zawodniczki do dyspozycji, czy wszystkie byłyby w pełni sprawne, czy może leczyłyby poważne kontuzje, jak to ma miejsce w innych zespołach. Taką drogę przygotowań, podobnie jak sezon wcześniej, obrał trener Orczyk. W zeszłym sezonie, jak pamiętamy, zespół z Rybnika był niespodzianką na początku rozgrywek, wygrywając siedem spotkań z rzędu. Stąd rozumiem trenera dlaczego obrał taką, a nie inną taktykę - komentuje popularna Siba.

Brzydkie zwycięstwo i dwie piękne porażki - tak można ocenić ostatnie występy rybnickiego zespołu na parkietach FGE. Jak wszyscy zgodnie twierdzą, lepiej odnieść brzydkie wygrane, niż ładnie przegrywać. UTEX ROW musi w końcu zacząć wygrywać, gdyż do fazy play off wchodzi osiem zespołów, a jak na razie rybniczanek nie ma w tej grupie zespołów. Teraz przed śląskim teamem ważne mecze z drużynami z Pruszkowa, Brzegu i Bydgoszczy. - Nie wyobrażam sobie ósemki bez ROW-u Rybnik! Absolutnie! Teraz trzeba zrobić wszystko, próbować wygrywać z każdym zespołem, nie zważając na miejsce w tabeli. Bo w tym sezonie, bardziej niż w poprzednim, każdy może wygrać każdym! Stąd ja uważam, że owszem czekają nas bardzo ważne mecze, ale do tej trójki dodam jeszcze CCC, z którym również trzeba powalczyć o zwycięstwo! Tym bardziej, że gramy na wyjeździe, a jak na razie to mecze na wyjeździe wychodzą nam znacznie lepiej, niż te u siebie. Ale myślę, że to jest osobny, bardzo rozbudowany temat do rozmowy - zapowiada Sibora, która przed tym sezonem trafiła do ROW-u.

Wracając jeszcze do spotkania w Gorzowie Wielkopolskim, czy był to jakiś szczególny mecz dla Moniki Sibory? Dlaczego? Ano dlatego, że zawodniczka ostatnie lata spędziła w Poznaniu, gdzie broniła barw tamtejszej drużyny INEA AZS. Właśnie akademickie derby, pomiędzy zespołami z Poznania i Gorzowa były traktowane, jako pojedynki najwyższej rangi dla obu zespołów. Tym razem Sibora nie miała już "akademickiego" ciśnienia.

- Dla mnie ten mecz był jak każdy inny, no może poza meczem z INEĄ. Bez podtekstów, bez jakiegokolwiek ciśnienia pojechałam do Gorzowa po zwycięstwo. Ale masz rację, kiedy grałam kilka lat w poznańskim AZS-ie, mecze z AZS-em Gorzów były bardzo stresującym przeżyciem. Dla zawodniczek był to mecz jak jeden z wielu, jednak dla działaczy i trenerów była to walka nie tylko sportowa, ale przede wszystkim poza boiskowa. Było ciśnienie, który z AZS-ów w Polsce będzie wyżej w tabeli, ten otrzyma wyższe dotacje z góry. Nam ten stres też się udzielał. Wtedy Gorzów był w środku tabeli, podobnie jak my, więc walka była zacięta, toczona do "ostatniej krwi". Gorzowianki grały strasznie agresywnie, co na przykład przypłaciła złamanym nosem Karpina (Aleksandra Drzewińska – przyp. red.) i nie ukrywam, że cios dostała ode mnie.. Teraz akademiczki z Gorzowa grają bardziej dojrzałą koszykówkę, a co za tym idzie widowiskową i efektywną. Jeżeli chodzi o ostatni mecz, to jestem pod wrażeniem, jak trener Orczyk dobrze taktycznie przygotował nas do walki z AZS-em. Trener zrobił swoje, my dołożyłyśmy dobrą grę, dobrą skuteczność, dobrą obronę i sukces był blisko. Niestety jak mówiłam wcześniej, zabrakło nam odrobiny szczęścia - zakończyła Monika Sibora, która ostatnie lata nie dość, że spędziła w INEI AZS Poznań, to jeszcze była kapitanem tego zespołu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×