Działacze, trenerzy i wreszcie zawodnicy AZS Koszalin przed niedzielnym spotkaniem z mistrzem Polski, Asseco Prokomem Gdynia, zapowiadali zaciętą walkę. Problem w tym, że na słowach się skończyło i od pierwszych minut to przyjezdni dyktowali warunki gry, zwłaszcza dzięki świetnej defensywie. Gospodarze szybko popełnili cztery straty (ogółem 12) oraz przestrzelili sporo rzutów spod kosza, a goście akcja po akcji zdobywali coraz większe prowadzenie.
Na początku drugiej odsłony po kolejnych punktach grającego na luzie Qyntela Woodsa przewaga gdynian sięgnęła szesnastu oczek, 25:9 i choć gospodarze zniwelowali jeszcze straty do dziewięciu oczek (18:27) dzięki trójce Gediminasa Navickasa, właściwie było to wszystko, co dokonali niedzielnego wieczora. - Przespaliśmy początek meczu i to tak naprawdę główny powód dzisiejszej porażki - mówił po spotkaniu Vladimir Tica. Serb okazał się najskuteczniejszym koszykarzem swojej drużyny, kończąc spotkanie z dorobkiem 15 oczek i pięciu zbiórek.
Dobra gra środkowego AZS przyćmiona została jednak przez zawodników przyjezdnych. David Logan bez problemu oszukiwał obronę gospodarzy, a punkty z łatwością zdobywał także Daniel Ewing. Obaj przebywali na parkiecie przez około trzy kwarty, najdłużej z całego zespołu. Trener Tomas Pacesas desygnował do gry całą dwunastkę swoich podopiecznych i żaden z nich nie spisał się poniżej oczekiwań. W szeregach gospodarzy zawiódł natomiast Michael Kuebler. Amerykanin w każdym dotychczasowym meczu notował średnio 18 punktów, lecz przeciwko obronie Asseco Prokom nie był w stanie ani razu trafić do kosza (0/4 za dwa i 0/3 za trzy).
Między innymi również ze względu na indolencję rzutową podstawowych strzelców AZS (drugi najskuteczniejszy gracz, George Reese, zdobył 11 oczek ale zanotował marną skuteczność z gry 3/11) po zmianie stron mistrz Polski spokojnie kontrolował przebieg meczu, karcąc swojego rywala jak ojciec syna za każdym razem, gdy ten tylko podnosił głowę i próbował udowodnić bardziej doświadczonemu przeciwnikowi, że jest w stanie z nim rywalizować.
Warto odnotować fakt, iż w zespole przyjezdnych zabrakło w składzie Tyrone’a Brazeltona, którego zastąpił zatrudniony ostatnio Lorinza Harrington. Amerykanin w ciągu 11 minut spędzonych na parkiecie zdobył tylko cztery oczka, miał jedną asystę i czterokrotnie faulował, dając tym samym podstawy do dyskusji na temat jego przydatności do gry w drużynie mistrza Polski kosztem Brazeltona.
W 39 minucie meczu natomiast na parkiecie pojawił się Sebastian Balcerzak. Polski skrzydłowy oficjalnie powrócił więc do ekstraklasy po ponad dwuletniej przerwie, kiedy to w roku 2007 brał udział w wypadku samochodowym, po którym jego dalsza kariera stanęła pod znakiem zapytania. Swój epizod, ku uciesze koszalińskiej publiczności, okrasił celnym rzutem z dystansu.
- Mieliśmy trudny terminarz. Graliśmy trzy mecze z rzędu z głównymi pretendentami do tytułu mistrzowskiego. Na ich tle wypadliśmy niestety kiepsko. Czy będzie lepiej? Musi być lepiej - mówił na konferencji prasowej szkoleniowiec AZS, Rade Mijanović, którego po meczu komplementował Pacesas. - Trener Mijanović, to człowiek, który zna się doskonale na koszykówce. Sam miałem okazję być jakiś czas jego podopiecznym i jestem pewien, że zatrudnienie go w Koszalinie było strzałem w dziesiątkę - dał nadzieję fanom ekipy z Koszalina trener jedynej, niepokonanej dotąd ekipy PLK.
AZS Koszalin - Asseco Prokom Gdynia 63:77 (9:21, 14:16, 22:22, 18:18)
AZS: Tica 15 (5 zb.), Reese 11 (1x3, 5 zb.), Milcić 8 (1x3), Surmacz 7 (6 zb.), Wiśniewski 7 (1x3), Metelski 6, Navickas 6 (2x3), Balcerzak 3 (1x3), Diduszko 0, Kuebler 0 (4 as.)
Asseco Prokom: Logan 15 (2x3), Ewing 14 (1x3, 5 as.), Woods 13 (8 zb.), Burrell 11 (1x3), Hrycaniuk 7 (8 zb.), Sow 5, Harrington 4 (1x3), Jagla 4 (7 zb.), Łapeta 2, Szczotka 2, Kostrzewski 0, Seweryn 0