- Był to mecz daleki od naszych oczekiwań - przyznał Kamil Łączyński. Tomas Kyzlink i Luke Petrasek wrócili do składu Anwilu Włocławek, a w Hali Mistrzów pojawiła się przedostatnia drużyna Orlen Basket Ligi Enea Stelmet Zastal Zielona Góra.
Trudno było się spodziewać innego rozwiązania, jak zwycięstwo gospodarzy, ale to broniący się przed utrzymaniem goście wzięli ten mecz. Wygrali 93:75.
Więcej o tym spotkaniu przeczytasz -->> Katastrofa Anwilu! Tego Hala Mistrzów nie wybacza
Fani "Rottweilerów" byli wściekli po tym, co widzieli na parkiecie. Upust swoich nerwów i frustracji przelali na zawodników i trenera Przemysława Frasunkiewicza.
ZOBACZ WIDEO: "Inspiracja". Tak polska gwiazda trenuje miesiąc po porodzie
- Myślę, że jest zrozumiałe, że kibice pokazali swoje niezadowolenie. Natomiast jeżeli kochają tą drużynę to muszą wiedzieć, że to nie pomaga - przyznał dodając, że takie wyzwiska słyszał pierwszy raz od trzech lat, kiedy rozpoczął pracę w klubie.
- Ja sobie zdaję sprawę, że to bardzo irytuje kibiców. Natomiast niech też kibice sobie zdają sprawę z tego, że wyzwiska - takie z pięciu metrów - niczemu tutaj nie służą - kontynuował. Pretensji jednak o nic do nikogo nie miał.
Na więcej - jeżeli chodzi o fanów - liczył z kolei kapitan zespołu. - Kiedy nie ma skuteczności, gra się nie układa, a głowy są niżej niż być powinny, ważne jest wsparcie. Wsparcie całej hali we Włocławku. Nie odczuliśmy go - przyznał.
- Jako kapitan też chciałbym, żeby nie bili brawa drużynie przeciwnej, nie gwizdali na zawodników, którzy przez większą część sezonu dawali im wielką satysfakcję - apelował. - Ta porażka nas bardzo boli, ale zapewniam, że będziemy walczyć. Gdzie nas to zaprowadzi? Mam nadzieję, że jak najdalej - dodał.
Łączyński przyznał, że drużyna zagrała poniżej tego, czego gracze sami od siebie oczekują, ale - co sugerowali kibice - zagrali specjalnie tak, żeby przegrać.
Anwil po tej sensacyjnej porażce ciągle utrzymuje pierwsze miejsce w tabeli Orlen Basket Ligi (bilans 18:5). Przewaga jest spora, bo została wypracowana na początku sezonu, kiedy to "Rottweilery" wygrały 13 meczów pod rząd.
- Mówiłem - kiedy mieliśmy świetny bilans - że będzie ciężki moment, bo sezon jest długi. Akurat mamy go teraz, tylko on się wydłuża. Spodziewałem się, że to potrwa krócej. Popełniamy błędy, jakbyśmy się spotkali pierwszy raz - stwierdził Frasunkiewicz.
Anwil ma dwa zwycięstwa przewagi nad Treflem Sopot, a do końca rundy zasadniczej rozegra jeszcze siedem meczów w tym m.in. wyjazdowe ze Śląskiem Wrocław, Legią Warszawa czy Arged BM Stalą Ostrów Wielkopolski.
Krzysztof Kaczmarczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Legia wzięła swoje w Łańcucie. Czy w Sokole jest jeszcze nadzieja?
Gwiazda NBA chce zagrać na igrzyskach. Czy dostanie szansę?