Echa meczu Stal - AZS Koszalin: Kontuzja Tomasza Andrzejewskiego

Spotkanie pomiędzy Stalą Stalowa Wola a AZS Koszalin było przez trzy kwarty jednostronny widowiskiem. Dopiero w ostatnich 10 minutach goście z Pomorza wzięli się do pracy, ale nie byli w stanie zniwelować całej straty do Stali.

Malczyk show

Niezwykle ważne punkty w środowym spotkaniu w Stalowej Woli zdobywał obrońca zielono-czarnych Marcin Malczyk. Chodzi o oczka, jakie ten zawodnik zdobył rzucając zza linii 6.25, a właściwie z 8-9 metra. Najpierw gracz Stalówki równo z końcową syreną kończącą drugą kwartę rzucił w około 8 metrów i trafił. To samo uczynił w ostatnich sekundach trzeciej części meczu. Tym razem rzucił niemal z połowy boiska i od razu utonął w objęciach kolegów z zespołu. - Czasem po treningach bawimy się w ten sposób. W spotkaniu z AZS-em to się akurat przydało. Szczęście czasem się też przydaje - powiedział po pojedynku Marcin Malczyk.

Kontuzja Andrzejewskiego

Nie najlepiej będzie wspominał środowe zawody z AZS Koszalin środkowy Stali Stalowa Wola Tomasz Andrzejewski. W 4. minucie pojedynku przy próbie zbiórki Andrzejewski niefortunnie upadł na parkiet i doznał kontuzji. - Tomek mocno skręcił kostkę. Bardzo go to boli. Będziemy jednak robić wszystko, aby doprowadzić go do stanu, że tak powiem, używalności. Nie wiem czy uda nam się tego dokonać do niedzieli. Zdrowie jest najważniejsze. Niemniej jednak nie wygląda to dobrze - stwierdził na konferencji prasowej szkoleniowiec Stalówki Bogdan Pamuła.

Sędziowie się gubili

O ile w pierwszych trzech kwartach arbitrzy prezentowali się dość przyzwoicie, o tyle w ostatnich minutach nie można pisać o nich dobrze. Sędziowie kilkakrotnie wydawali dość dziwne decyzje, z reguły na niekorzyść gospodarzy, czym wprawiali w zdumienie cały zespół ze Stalowej Woli jak i ich fanów. Kibice kilka razy przekazali rozjemcom, co o nich myślą. Opiekun Stalowców próbował usprawiedliwiać arbitrów na konferencji prasowej. - Jak w każdym meczu mamy pretensje do prowadzących zawody. Zawsze ktoś popełnia błąd. To są emocje. Ja także popełniam nie jeden błąd w prowadzeniu zespołu, w pracy treningowej. Arbitrzy też popełniają jakieś błędy. Na parkiecie to się odbywa bardzo szybko i nie ma czasu przemyśleć swojej decyzji jak np. w szachach. Nie ma jak skorygować swojej decyzji, gdyż koszykówka to szybka i dynamiczna gra - zakończył trener Stali.

Komentarze (0)