Jej kariera stanęła na zakręcie. Podjęła ryzyko i opłaciło się. Powalczy o marzenia

Materiały prasowe / Fiba Basketball / Na zdjęciu: Aldona Morawiec
Materiały prasowe / Fiba Basketball / Na zdjęciu: Aldona Morawiec

Życie rzuciło jej wiele kłód pod nogi. Nie poddała się. Nie przerwała kariery. - Jeżeli igrzyska nie byłyby w stanie mnie zmotywować, to wtedy chyba trzeba byłoby sobie powiedzieć dość - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Aldona Morawiec.

Przeszła przez wszystkie młodzieżowe kadry. Na parkietach Orlen Basket Ligi Kobiet debiutowała mając 19 lat w swoim rodzinnym Rybniku. Wszystko wydawało się iść w kierunku dużej kariery.

Niestety swoje "trzy grosze" wtrąciły kontuzje. Poważne. Cztery razy zerwała więzadła krzyżowe. To jej jednak nie złamało. Teraz - grając bez więzadeł - stanie do walki o spełnienie największego sportowego marzenia, czyli wyjazdu na igrzyska olimpijskie.

Aldona Morawiec podporządkowała wszystko, żeby móc bronić polskich barw na najważniejszej sportowej imprezie na świecie. W piątek rozpoczną zmagania w turnieju kwalifikacyjnym w Hongongu. W składzie naszej kadry - oprócz Morawiec - znalazły się Aleksandra Zięmborska, Klaudia Sosnowska i Marissa Kastanek.

Krzysztof Kaczmarczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: Rozmawiamy w Rybniku, gdzie 13 lat debiutowałaś na parkietach ekstraklasy. Pamiętasz jeszcze ten czas?

Aldona Morawiec, reprezentantka Polski w koszykówce 3x3: Oczywiście! Pamiętam to doskonale. Pamiętam nawet pierwsze stroje jakie nosiłam: białe i zielone ROW-ie Rybnik. Nie czuję, że minęło już tyle lat. Może pięć, może sześć... Sezon za sezonem. Czas szybko leci, ucieka w niemożliwym tempie.

Powiedz szczerze... Ile razy w ciągu tych lat usłyszałaś, że twoja kariera jest skończona? Wiesz, co mam na myśli?

Wiem. Jak pierwszy raz zerwałam więzadła krzyżowe, to wtedy jeszcze nikt niczego nie kończył, bo to dzieje się często. Za drugim mówili, że nadal da się to jakoś naprawić. Przy trzecim razie było już inaczej, że raczej naprawić się nie da, a już na pewno, że nie będę grać bez krzyżowego.

Gdy zerwałam czwarty raz, to już sama na sobie stawiałam krzyżyk. Myślałam, że to będzie koniec. Jak jednak widać dalej biegam.

No właśnie, ale trzeba coś wyjaśnić. Nadal biegasz, nadal grasz i robisz to... bez więzadeł!

Tak, bo nie było innej opcji. Dwa razy zerwałam więzadła w tym samym kolanie i dwa razy rekonstrukcja nie zadziałała. Prawie dwa lata spędziłam na rehabilitacji, trzy lata niemal bez grania. Stwierdziłam wtedy, że to trochę bez sensu, żeby kolejny raz decydować się na operację, znów przechodzić rehabilitację i wracać mając 28 czy 29 lat.

Podjęłaś duże ryzyko.

Trochę postawiłam wszystko na jedną kartę, że albo zadziała w ten sposób i wrócę, albo czas się spakować i wrócić do domu.

Ryzyko się opłaciło. Udało się...

Tak. Byliśmy zawzięci z moim przyjacielem, który jest fizjoterapeutą. Zrobiliśmy tak, że nie było innej opcji, żeby to nie zadziałało i się nie udało. Bez względu na wszystko. Przejrzeliśmy wszystkie możliwe metody, wypróbowaliśmy masę sprzętu i różnego rodzaju technik. Jeździliśmy do różnych znachorów, fizjoterapeutów. Gdzie tylko się dało. Efektem tego było to, że po 2-3 miesiącach noga była zupełnie stabilna i wszystko w niej działało.

Nie było blokady, gdy wychodziłaś na parkiet? Nie było tak, że myślałaś tylko o tym, żeby się nic nie stało?

Jasne, że była. Jak trenowałam na salce, to wszystko było łatwe. Gdy pierwszy raz pojechałam do Gdyni, miałam pustą halę i miałam przebiec długość boiska i nawrócić... Przebiegłam, ale na koniec się popłakałam. Stwierdziłam, że to jest w ogóle niemożliwe, żeby to zrobić.

Miałam na maksa blokadę w głowie przed tym, żeby się rozpędzić. A gdy się już rozpędziłam, to problemem było jak się zatrzymać. Wtedy te przeciążenia działają na nogę najmocniej. Dosłownie nie wiedziałam co zrobić, żeby z tego pełnego biegu się zatrzymać. Więc logiczne było to, że bałam się biec na maksa. Biegałam na 60-70 procent, bo to wydawało mi się bezpieczne. Większe prędkości mnie po prostu przerażały.

I tak grając bez więzadła ile już jesteś bez kontuzji?

Trzy lata. Jak już weszłam do grania bez więzadła, to przytrafił mi się jeden uraz podkręcenia kolana. Była przerwa czterech tygodni, ale z kolanami zawsze jest niepewność, że nawet jak podkręcisz to może być to koniec, wyrok na całe życie. Wiąże się to teraz z większym stresem.

W pewnym momencie kariery "poszłaś" mocno w koszykówkę 3x3. I to do tego stopnia, że... rzuciłaś "normalny basket". Skąd taki pomysł?

Bardzo chciałabym pojechać na igrzyska olimpijskie. I to jest mój cel. Żeby to zrobić musimy wygrać turniej kwalifikacyjny. Żeby go wygrać, trzeba było się odpowiednio przygotować. Polski Związek Koszykówki mocno się w to zaangażował. Chce, żebyśmy ten awans zrobiły. Przeznaczył na to środki, na przygotowania.

Trzeba pamiętać, że koszykówka 3x3 to inna dyscyplina, niż ta normalna. Kosz wisi na tej samej wysokości, ale piłka jest cięższa, mamy do czynienia z innym rodzajem wysiłku, innymi założeniami. Nie da się tak szybko przeskoczyć z jednej do drugiej. Chciałyśmy w tym momencie, kiedy będzie ten turniej, być w gazie. Być przygotowanym konkretnie pod tą dyscyplinę

Czy problemem jest to, że niemal w każdym turnieju gracie w innym składzie. Ma to duży wpływ?

Bardzo duży. To zgranie jednak owocuje w większości meczów. To reprezentacja Polski. Ja się zadeklarowałam, że chcę to robić na stałe i ma to być mój jedyny profesjonalny zawód. Taki plan miała też Klaudia Sosnowska (w trakcie sezonu wróciła jednak do gry w Polonii Warszawa w OBLK - przyp. red.).

Dla pozostałych priorytetem nadal jest koszykówka 5x5. Ja z tym skończyłam i przez cały czas mogę budować formę i grać. Nawet przez wakacje, gdy inne dziewczyny muszą trochę odpocząć, zregenerować się, a potem w sierpniu rozpoczynają przygotowania z drużyną do nowego sezonu. Wtedy na zgrupowaniach dochodzi do rotacji, jedne przyjeżdżają, inne wyjeżdżają i tak wygląda poszukiwanie optymalnej czwórki.

Czyli nie chodzi Tobie po głowie powrót do "normalnej koszykówki". To definitywny koniec?

Szczerze mówiąc mam nadzieję, że tak. Zobaczymy co los pokaże i czy będę mogła sobie na to pozwolić, ale koszykówka 3x3 jest moim priorytetem i miłością. Jeżeli będę mogła sobie na to pozwolić, to idę w to.

Przez cztery sezony łączyłaś grę 5x5 i 3x3. Miałaś czas, żeby odpocząć, nabrać świeżości, poczuć głód basketu w jakimkolwiek wydaniu?

Właśnie nie i to mnie motywowało, żeby przejść całkowicie na formę 3x3. Pamiętam, jak po mistrzostwach Europy spakowałam torbę, wróciłam do domu, wzięłam rzeczy i pojechałam do klubu gdzie po trzech dniach grałam w pierwszym sparingu. Po zakończeniu sezonu znów spakowałam torbę i po trzech dniach byłam na zgrupowaniu 3x3. Nie ma przerwy. To bardzo trudne tak psychicznie, jak i fizycznie. I moim zdaniem, na którymś etapie i poziomie niemożliwe do połączenia. W pewnym momencie kończy się wypaleniem czy kontuzją.

Gdy pojawiła się koszykówka 3x3 było dużo funu z tego. Spirala się jednak nakręca, były fajne momenty, duże wyniki. Presja rośnie?

Na pewno rosną moje oczekiwania względem wyników i wiem, że tym robię sobie krzywdę. Odkąd zaczęło nam dobrze iść i zaczęłyśmy wygrywać to człowiek zaczął chcieć wygrywać już zawsze.

Presja raczej związana jest z tym, że mamy cel i marzenie. Nasze wyniki były powiązane z igrzyskami olimpijskimi. Chcemy osiągać jak najlepsze wyniki i awansować na te igrzyska, które dla sportowca są przecież największym marzeniem. Pierwszy raz jest to tak namacalne, tak bardzo w zasięgu ręki.

Masz tak, że wstajesz każdego dnia i mówisz: "pojadę tam, zagram na igrzyskach olimpijskich!"?

Wiesz co, to pomaga. Na przykład jak nie miałam siły czy ochoty na trening, no to sobie mówię: "dawaj igrzyska!". I jedziemy! Wtedy nie ma takiego argumentu, który by mnie zatrzymał. Jeżeli igrzyska olimpijskie nie byłoby w stanie mnie zmotywować, to wtedy chyba trzeba sobie powiedzieć stop, dość.

Turniej w Hongkongu odbędzie się w dniach 12-14 kwietnia. W fazie grupowej Polki zagrają z reprezentacjami Egiptu, Węgier i właśnie Hongkongu. W drugiej grupie znalazły się Holandia, Azerbejdżan, Mongolia i Chile. Z awansu cieszyć będą się tylko zwyciężczynie turnieju.

Harmonogram gry Polek:

Polska - Egipt (piątek 12 kwietnia, godz. 11:20)
Polska - Węgry (piątek 12 kwietnia, godz. 13:10)
Polska - Hongkong  (sobota 13 kwietnia, godz. 14:00).

Półfinały i finał rozegrane zostaną w niedzielę 14 kwietnia. Mecze Polek można będzie zobaczyć na antenie TVP Sport oraz w internecie na tvpsport.pl.

Krzysztof Kaczmarczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
Telefon Gortata eksplodował. Po tych słowach legendy NBA
37-metrowe mieszkanie i oszczędności. Dziw bierze, ile ma na koncie

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazdor NBA nie przestaje zadziwiać. Jak on to trafił?

Komentarze (0)