W serii ćwierćfinałowej - toczonej do trzech zwycięstw - MKS Dąbrowa Górnicza przegrywał z Treflem Sopot 0:2. Stanął więc (i dalej stoi) pod ścianą, musiał wygrać. Tayler Persons wiedział o tym doskonale.
Szybko rozpoczął swój koncert. W pierwszej połowie zabrał piłkę i wiedział doskonale, co chce z nią zrobić i gdzie umieścić. Efekt? 35 punktów, 14/17 w rzutach z gry i... zero strat. Był fenomenalny.
To był wielki mecz zawodnika, który w ostatnim czasie głośno wypowiedział się na temat pewnego szczegółu, jeżeli chodzi o wyróżniania indywidualne i nagrody za sezon zasadniczy w Orlen Basket Lidze.
Amerykański rozgrywający, który skompletował w tym sezonie trzy razy triple-double, otrzymał tylko jeden punkt w głosowaniu na MVP. - Szczerze? Ten wynik odbieram jako brak szacunku. Ale tak jest od początku mojej kariery. Zawsze z tyłu, zawsze niedoceniany. Sam siebie nazywam, że jestem takim underdogiem - powiedział w rozmowie z serwisem zkrainynba.com.
Czy pasuje tutaj niemal legendarne już hasło Michaela Jordana z serialu "Last Dance": "and I took that personally"? Być może. Persons ostatecznie zaliczył 41 oczek. Dołożył do tego cztery asysty i trzy zbiórki. Najważniejsze dla niego, że MKS wygrał 92:84 i przedłużył serię.
Więcej o meczu przeczytasz tutaj -->> Genialny Persons! MKS walczy dalej
- 41 punktów w najważniejszym meczu sezonu. To pokazało charakter i to, jak bardzo mu zależało. Pokazało też, jak bardzo chce być liderem tego zespołu. Zasłużył na szacunek - przyznał na pomeczowej konferencji prasowej trener dąbrowian Boris Balibrea. - Pracowałeś na to bardzo ciężko przez cały sezon. Chciałem, ci podziękować za to - dodał Hiszpan zwracając się bezpośrednio do swego zawodnika.
Koziołek, kolanko, deseczka
- Musimy grać defensywę, jeżeli chcemy wygrywać - rzucił po meczu Żan Tabak. Szkoleniowiec, dla którego właśnie obrona jest bardzo ważna. Na konferencji kilkukrotnie powtórzył liczbę 55. Właśnie tyle jego podopieczni stracili przed przerwą.
Właśnie wtedy też jego drużyną bawił się Persons. I to dosłownie. Bez znaczenia, jaki zawodnik aktualnie go bronił. Tym razem akcje pick-and-roll wykorzystywał nie do odegrań, ale brał je na siebie. Mijał rywali, wychodził w górę i delikatnymi rzutami o tablicę spokojnie punktował sopocian.
Trefl na różne sposoby szukał sposobu, jak wyeliminować lidera rywala. W ostatnich minutach Jakub Schenk na siłę próbował go zrzucić z boiska pokazując sędziom, że Persons... krwawi. Amerykanin faktycznie końcówkę spotkania rozgrywał z opatrunkiem na ręce, jednak arbitrzy nie dopatrzyli się niczego, co mogłoby spowodować, że trzeba go odesłać na ławkę.
Zresztą w drugiej połowie Persons miał już większe problemy w ofensywie. Częściej pozbywał się piłki, ale wtedy więcej na siebie wzięli inni, jak Marc Garcia. Bardzo dobrze spisywał się też Marcin Piechowicz, pod koszami bił się Dawid Słupiński. I tak na koniec wygrała drużyna, która chce wrócić do Sopotu na piąty mecz.
Czwarty mecz serii - ponownie w Dąbrowie Górniczej - rozegrany zostanie w niedzielę 12 maja. Początek o godz. 18:00.
Krzysztof Kaczmarczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
Mocna odpowiedź mistrzów. Thriller tym razem dla Pacers
Były mistrz NBA trafi do więzienia! Usłyszał wyrok sądu
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: 43-letnia legenda błyszczała na gali w Nowym Jorku