"Bezdomna" drużyna wygrywa mecz za meczem. Zahartowała ją powódź

Facebook / Pogoń Prudnik / Na zdjęciu: zniszczona hala Pogoni Prudnik
Facebook / Pogoń Prudnik / Na zdjęciu: zniszczona hala Pogoni Prudnik

- Takie doświadczenia hartują i budują - mówi Marcin Radomski, trener Pogoni Prudnik. Od miesiąca jego zespół jest "bezdomny", bo powódź zniszczyła miejską halę. Koszykarze do teraz nie mogą z niej korzystać, ale wygrywają mecz za meczem.

W tym artykule dowiesz się o:

Mija równo miesiąc od wydarzeń, które wielu mieszkańców Prudnika zapamięta do końca życia. 15 września przyszedł pierwszy atak. Wtedy woda zalała ogródki działkowe i zachodnią część miasta. Następnego dnia żywioł był bezwzględny dla zabudowań w centrum. Mocno ucierpiała infrastruktura sportowa, w tym nowo budowany stadion piłkarski, jak i hala Obuwnik - na co dzień "dom" koszykarzy Pogoni Prudnik.

"Bezdomna" drużyna jest nie do pokonania

"Nie wiemy, czy wystartujemy w rozgrywkach" - tak brzmiał komunikat II-ligowego klubu wystosowany dwa dni po przejściu wielkiej wody. Już wtedy było jasne, że remont hali pochłonie zawrotną sumę, a na dodatek Pogoń straciła mnóstwo sprzętu sportowego i biurowego.

Wyjściem okazała się internetowa zrzutka. Działacze przed miesiącem obrali sobie za cel zebranie 100 tys. zł. Obecnie na koncie zbiórki znajdują się nieco ponad 64 tys. zł, z czego niemal połowę tej kwoty przelał Marcin Gortat. Były koszykarz klubów NBA nie mógł przejść obojętnie obok wydarzeń, które miały miejsce w Prudniku. Gortat wpłacił 25 tys. zł i zaapelował do innych, by otworzyli serca.

ZOBACZ WIDEO: Rajdówka warta ponad milion złotych. Skąd ta cena?

- Piękny gest i miła niespodzianka w wykonaniu Marcina - mówił nam we wrześniu prezes Dariusz Lis. Wtedy jego gracze trenowali gościnnie w Opolu. Druga hala w Prudniku była zajęta przez żołnierzy, którzy pomagali w sprzątaniu miasta po powodzi.

Na początku października "bezdomna" drużyna wróciła do gry w II lidze koszykówki mężczyzn. Efekt? Trzy mecze, trzy zwycięstwa, wszystkie odniesione na wyjazdach. Drużyna prowadzona przez trenera Marcina Radomskiego pokazała, że nie zaszkodziła jej nawet powódź. Odprawiła z kwitkiem Maximus Basketball Kąty Wrocławskie, rezerwy Śląska Wrocław i Turów Zgorzelec.

- Przerwa w trenowaniu ze względu na powódź, trenowanie na hali w Opolu, trenowanie na drugiej hali w Prudniku, trzy wyjazdy w tydzień, pierwszy do Kątów, gdzie walka była na całego, Śląsk Wrocław po dogrywce, ratując sobie tyłek w końcówce, by w dogrywce pokazać klasę i doświadczenie, a na koniec w Zgorzelcu z minus 18 do plus 9 - tak ostatnie mecze komentuje trener Radomski.

- Takie doświadczenia hartują i budują, dlatego jeszcze raz chciałbym podziękować i pogratulować moim zawodnikom, za to z czym musieli sobie radzić na parkiecie, ale i poza. Dużo doświadczeń za nami, jak na tak krótki okres, ale wszystkie przeciwności pokonujemy i oby tak dalej, bo to jednak dopiero początek tej długiej przygody, ale początek ciekawy - dodaje opiekun Pogoni.

Pogoń Prudnik bez hali. Jak długo?

Trener Radomski przyznaje, że Pogoń nie zagra w Prudniku "jeszcze przez dłuższy okres". Klub może trenować na "Sójce", jak powszechnie określana jest druga z hal w mieście, opuszczona już przez żołnierzy. Obiekt nie spełnia jednak wymogów regulaminowych nawet na rozgrywki II ligi mężczyzn, co jest nie lada problemem.

- Czeka nas weryfikacja tej hali. Problemem są chociażby tablice świetlne, które tam są, ale działają na piloty, a muszą być takie funkcjonujące na kabel. W zalanej hali Obuwnik są działające tablice, bo nie zostały zniszczone przez powódź, ale ktoś musiałby je przenieść i przede wszystkim sprawdzić, czy jest to możliwe - mówi nam prezes Lis.

Dodatkowo druga z hal jest znacznie mniejsza. Ma ledwie 196 krzesełek, podczas gdy w Obuwniku mecze Pogoni potrafiło oglądać 500-600 osób, a hitowe starcia śledziło ponad 1000 fanów. Świetne wyniki drużyny sprawiają, że jej spotkania cieszą się większym zainteresowaniem. - Kibice już teraz dzwonią, by załatwić im jakoś bilet na mecze, które dopiero będą - zdradza nam prezes Pogoni.

W Prudniku wiele rzeczy odbywa się na wariackich papierach. Po powodzi drużyna nie trenowała w ogóle, a następnie przez dwa tygodnie gościnnie korzystała z obiektu w Opolu. Wydawało się nawet, że tak sytuacja będzie wyglądać do końca sezonu. Później plan uległ zmianie. Ten obecny zakłada, że od dziewiątej kolejki klub miałby grać u siebie.

- Śmialiśmy się z kolegami z zarządu, że skoro wygrywamy mecz za meczem na wyjeździe, to powinniśmy już tak całą rundę zagrać, a potem wrócić do własnej hali - mówi pół żartem pół serio Dariusz Lis.

Problem z drugą halą w Prudniku jest jednak na tyle poważny, że plan powrotu do miasta na dziewiątą kolejkę może się nie ziścić. Wiele zależeć będzie od decyzji władz miasta. Kluczowe spotkanie z burmistrzem zaplanowano na wtorek (15 października) na godz. 9.00. Wtedy działacze Pogoni dowiedzą się, jak długo ich drużyna będzie "bezdomna" i czy będą musieli wdrożyć w życie plan rezerwowy. Ten zakłada granie w innym mieście.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty