Grupa A:
Koszykarze Montepaschi Siena mogą spać spokojnie. W czwartek pokonali na wyjeździe Żalgiris Kowno, choć Travis Watson i spółka byli bardzo blisko pokrzyżowania im planów. Trzecią kwartę gospodarze wygrali bowiem różnicą dwunastu oczek i zmniejszyli dystans do rywala do jedynie pięciu punktów (61:66). Duża w tym zasługa wspomnianego Watsona, który nie miał sobie równych tego dnia pod koszem, kończąc spotkanie z dorobkiem 17 oczek i 17 zbiórek! Ostatecznie jednak po raz kolejny sprawdziła się stara koszykarska prawda, że mecze wygrywa zespół. 20 punktów Davida Hawkinsa, 16 Ksystofa Lavrinovicia oraz dziewięć asyst Terrela McIntyre’a przesądziło o zwycięstwie i awansie gości. - Kontrolowaliśmy mecz na samym początku i myślałem, że nie stracimy koncentracji do ostatniej syreny. Tymczasem po przerwie Żalgiris pokazał charakter i muszę powiedzieć, że jestem dumny z takiej konfrontacji. Tak samo oczywiście jak z postawy moich graczy, którzy potrafili przełamać swoją niemoc i wygrać - przyznał Simone Panigiani, trener Montepaschi. - Ekipa ze Sieny zasłużyła na wygraną bo lepiej rozegrała końcówkę. Dobrze, że musimy grać z takimi drużynami jak ta, bo to tylko może wyjść nam na dobre i zaowocować w przyszłości - mówił Gintaras Krapikas, opiekun gospodarzy.
Żalgiris Kowno - Montepaschi Siena 72:83 (17:24, 15:25, 29:17, 11:17)
(Watson 17 (17 zb.), Kliamvicius 14 (2x3), Brown 9 (2x3), Juskevicius 9 (1x3), Kalnietis 9 (1x3, 7 zb.) - Hawkins 20, Lavrinović 16 (2x3, 6 zb.), Eze 12 (7 zb.), McIntyre 10 (2x3, 9 zb.))
Ani krzty nadziei na szczęśliwe zakończenie meczu nie pozostawili zawodnicy Regalu FC Barcelona zagrzebskiej Cibonie i tym samym wygrali swój siódmy mecz z rzędu, nadal będąc jedynym niepokonanym zespołem w Eurolidze. Świetne zawody zagrał duet Juan Carlos Navarro - Fran Vazquez, który zdobył 39 oczek. Pochwalić należy zwłaszcza tego drugiego, który po słabym początku rozgrywek wyraźnie jest w coraz lepszej formie. Hiszpan oraz Terence Morris razem zebrali 17 piłek z tablic i znacznie ograniczyli poczynania Cibony w tym elemencie jednocześnie zostawiając chorwackiemu zespołowi tylko iluzoryczne szanse na awans do TOP 16. - Nie udźwignęliśmy presji meczu, bo choć mieliśmy chęci i entuzjazm, nie byliśmy zbyt precyzyjni w ataku. Żeby awansować dalej, musimy zacząć wygrywać. Teraz innej opcji już nie ma - mówił Velimir Perasović, trener gospodarzy, a jego vis-a-vis na ławce Barcelony, Xavier Pascual powiedział - Rywale grali dzisiaj bardzo entuzjastycznie, z polotem, ale to jednak my wygraliśmy. Dlaczego? Wyszło doświadczenie i pewnego rodzaju wyrachowanie, które zawsze będzie wyżej, niż radość z gry.
Cibona Zagrzeb - Regal FC Barcelona 66:80 (19:26, 15:19, 19:20, 13:15)
(Gordon 19 (2x3, 7 zb.), Radosević 10 (5 zb.), Bogdanović 7 (2x3) - Navarro 20 (4x3), Vazquez 19 (8 zb.), Morris 11 (2x3, 9 zb.))
1. | Regal FC Barcelona | 14 | 7-0 | 569-436 | +133 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Montepaschi Siena | 13 | 6-1 | 576-472 | +104 |
3. | ASVEL Villeurbanne | 10 | 3-4 | 471-503 | -32 |
4. | Fenerbahce Ulker Stambuł | 10 | 3-4 | 487-542 | -55 |
5. | Żalgiris Kowno | 8 | 1-6 | 474-521 | -47 |
6. | Cibona Zagrzeb | 8 | 1-6 | 423-526 | -103 |
Grupa B:
Olympiakos Pireus zmiażdżył Unicaję Malaga w drugiej kwarcie (30:15) i ustawiając sobie dalszy przebieg rywalizacji, nie tylko spokojnie dowiózł piąte zwycięstwo w sezonie do końca, ale również wyszedł na 1. miejsce w grupie oraz praktycznie zapewnił sobie udział w fazie TOP 16. Spotkanie stało na bardzo wysokim poziomie, w którym poza strzeleckimi popisami oraz efektownymi zagraniami nie zabrakło walki, i to w sensie dosłownym. Za przepychanki bowiem przedwcześnie do szatni musieli udać się Shammond Williams z drużyny gości oraz Patrick Beverley z Olympiakosu. Po 15 oczek dla zwycięzców zdobyli Josh Childress i Linas Kleiza (a także 10 zbiórek), zaś 18 punktów dla pokonanych uzbierał Omar Cook. - To dla nas dobry wieczór. Od początku byliśmy zdeterminowani, zmotywowani i skoncentrowani na wygranej i choć zaczęliśmy trochę nerwowo, wiedziałem, że i tak poukładamy ten mecz po swojemu - pewnym głosem oznajmił na konferencji prasowej trener Panayotis Iannakis. Szkoleniowiec Unicaji, Aito Garcia Reneses, szukał tłumaczenia w sprawach pozaboiskowych - Po raz pierwszy w mojej 35-letniej karierze mam do czynienia z tyloma kontuzjami. Nie mogliśmy myśleć o korzystnym rezultacie grając praktycznie bez wysokich.
Olympiakos Pireus - Unicaja Malaga 89:68 (16:20, 30:15, 20:20, 23:13)
(Childress 15 (1x3, 5 zb.), Kleiza 15 (2x3, 10 zb.), Halperin 14 (1x3), Vujcić 12 (5 zb.), Bourousis 10 (6 zb.) - Cook 18 (4x3), Printezis 12 (7 zb.), Lewis 11 (1x3), Welsch 11 (1x3))
Niesamowity mecz obejrzeli w Belgradzie kibice Partizanu Belgrad. Ku ich wielkiej radości, gospodarze pokonali różnicą tylko jednego punktu 93:92 Efes Pilsen Stambuł, a bohaterem spotkania został center Aleks Marić. Nie dość, że 25-letni środkowy rzucił decydujące punkty na niespełna trzy sekundy przed końcem, to jeszcze w całym meczu zdobył aż 34 oczka (13/16 za dwa i 8/14 z linii), zebrał 16 piłek z tablic (ogółem ten element gospodarze wygrali 40:19) i był faulowany dziesięciokrotnie, co złożyło się na fantastyczny wynik 49 w rankingu evaluation! Co ciekawe, to nie pierwszy taki "wybryk" Serba, który niedawno zaaplikował 23 oczka i 15 zbiórek greckiemu Olympiakosowi. - To był wieczór Aleksa. Dzisiaj wychodziło mu po prostu wszystko i choć zwycięstwo odniósł cały zespół, bez Aleksa byłoby to niemożliwe. Rozpiera mnie duma i chcę podziękować naszym kibicom za wyjątkowy doping w tym meczu - tymi słowami na konferencji prasowej rozpoczął swój komentarz trener Dusko Vujosević. Ergin Ataman zaś, trener Efesu, był mniej ekspresywny. - Przegraliśmy mecz, który powinniśmy wygrać. Jesteśmy teraz w bardzo trudnym położeniu bo wypadliśmy poza czołową czwórkę. Niemniej jednak gratuluję Partizanowi zwycięstwa a Mariciowi wspaniałego meczu.
Partizan Belgrad - Efes Pilsen Stambuł 93:92 (19:20, 27:28, 25:24, 22:20)
(Marić 34 (16 zb.), McCalebb 17 (1x3, 6 zb.), Kecman 12 (1x3, 6 as.) - Rakocević 24 (2x3), Smith 18 (5x3), Peker 17 (1x3), Nachbar 14 (1x3))
1. | Olympiacos Pierus | 12 | 5-2 | 621-559 | +62 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Unicaja Malaga | 12 | 5-2 | 560-539 | +21 |
3. | Lietuvos Rytas Wilno | 11 | 4-3 | 520-525 | -5 |
4. | Partizan Belgrad | 11 | 4-3 | 516-534 | -18 |
5. | Efes Pilsen Stambuł | 10 | 3-4 | 571-561 | +10 |
6. | Entente Orlean 45 | 7 | 0-7 | 499-569 | -70 |
Grupa C:
Jeden z lepszych występów Mirzy Teletovicia w karierze dał Caji Laboral Baskonia piąte zwycięstwo w tegorocznej edycji Euroligi i awans do dalszej rundy. Bośniak w ciągu 37 minut spędzonych na parkiecie zdobył 28 punktów, trafiając przy tym ośmiokrotnie z dystansu i niemalże w pojedynkę rozpracowując mistrza Izraela, Maccabi Tel Awiw. Silny skrzydłowy dał prawdziwy popis gry od momentu, gdy Caja straciła dziesięciopunktową przewagę i Maccabi wyszło na prowadzenie 50:49 w połowie trzeciej kwarty. Teletovicia dzielnie wspierał Kanadyjczyk Carl English, autor 18 oczek i sześciu trójek, zaś 11 punktów swojemu byłemu pracodawcy zaaplikował Lior Eliyahu. Dla pokonanych 19 oczek rzucił Chuck Eidson, a tylko dwa Maciej Lampe. - Mieliśmy 37 procent skuteczności za dwa. Może to nie jest hańba, ale na pewno wstyd. Baskonia była lepsza w tym meczu, choć dwukrotnie udawało nam się ją doganiać. Chciałbym jeszcze dodać, że dzisiaj żadna obrona świata nie powstrzymałaby Teletovicia - komentował Pini Gershon, opiekun izraelskiej ekipy, a Dusko Ivanović, trener Caji stwierdził natomiast - Wygraliśmy dzięki bardzo dobrej obronie, która uniemożliwiła przeciwnikowi łatwe rzuty. No i mieliśmy w składzie Mirzę oraz Carla. Oni dwa urządzili sobie prawdziwą kanonadę strzelecką, ale z pożytkiem dla drużyny.
Maccabi Tel Awiw - Caja Laboral Baskonia 82:91 (18:20, 16:23, 23:24, 25:24)
(Eidson 19 (4x3, 7 zb.), Pniny 18 (4x3), Lasme 11 (9 zb.), Fischer 10 (7 zb.) - Teletović 28 (8x3, 6 zb.), English 18 (6x3), Barać 11, Eliyahu 11 (6 zb.))
CSKA Moskwa powróciła na zwycięski szlak. "Armia Czerwona" obecny sezon w europejskich pucharach rozpoczęła bardzo słabo, lecz po wygranej w Rzymie nad Lottomatiką może już być pewna gry w fazie TOP 16. Świetny mecz rozegrał Sasha Kaun, który zanotował double-double 13 punktów i 10 zbiórek. Rosjanin wyrasta na prawdziwego podkoszowego lidera zespołu, czego dowodem jest dominację w sferze podkoszowej przeciwko włoskiej drużynie. To właśnie dzięki Kaunowi oraz bardzo dobrej skuteczności za trzy (63 procent), goście prowadzili już w pewnym momencie trzeciej kwarty 61:34, choć ostatecznie skończyło się na "tylko" piętnastopunktowym zwycięstwie. - Jestem bardzo zadowolony, bo nie tylko wzięliśmy rewanż za wynik z Moskwy kilka tygodni temu, ale również awansowaliśmy dalej i po prostu zagraliśmy świetny mecz. Zwłaszcza w obronie - ekscytował się Evgeni Pashutin, szkoleniowiec CSKA. Innego zdania oczywiście był Nando Gentile, trener gospodarzy. - Gdybyśmy wygrali, mógłbym spać spokojniej, a tak cały czas nie wiemy jaka czeka nas przyszłość. Wyraźnie jesteśmy w dołku i musimy wyjść z niego jak najszybciej.
Lottomatica Rzym - CSKA Moskwa 57:72 (16:24, 6:17, 16:22, 19:9)
(Hutson 18 (5 zb.), Toure 14 (3x3, 6 zb.) - Kaun 13 (10 zb.), Langdon 13 (4x3), Planinić 12 (2x3), Holden 11 (1x3))
1. | Maccabi Tel Awiw | 12 | 5-2 | 568-518 | +50 |
---|---|---|---|---|---|
2. | Caja Laboral Baskonia | 12 | 5-2 | 561-533 | +28 |
3. | CSKA Moskwa | 12 | 5-2 | 489-468 | +21 |
4. | Lottomatica Rzym | 10 | 3-4 | 513-525 | -12 |
5. | Maroussi Ateny | 9 | 2-5 | 507-542 | -37 |
6. | Union Olimpija Lublana | 8 | 1-6 | 501-551 | -50 |