Jak oni to zrobili? Jeszcze na niewiele ponad osiem minut przed końcem meczu Trail Blazers prowadzili na własnym parkiecie 105:88. Wydawało się, że jest po wszystkim. Ale Spurs znaleźli sposób, aby odrobić 17 punktów straty w tak krótkim czasie i odnieść wartościowe, spektakularne zwycięstwo.
Goście triumfowali ostatecznie 118:116, a kluczowe dwa rzuty wolne, na 2,1 sekundy przed końcową syreną, trafił Victor Wembanyama.
Duży wkład w udany pościg Spurs miał też Jeremy Sochan. Jedyny Polak na parkietach NBA w czwartej kwarcie popisał się między innymi efektowną akcją od kosza do kosza, zwieńczoną wsadem, zaliczył istotną zbiórkę w ataku i dobitkę, a ponadto dobrze bronił kluczowych zawodników rywali.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak wygląda typowy dzień Aryny Sabalenki
Sochan w piątek wrócił do pierwszej piątki Teksańczyków i spędził na parkiecie 32 minuty. Zdobył w tym czasie 15 punktów, trafiając 6 na 9 oddanych rzutów z gry i 3 na 4 wolne. Miał ponadto pięć zbiórek, trzy asysty, dwa przechwyty, blok, stratę i faul. To był następny bardzo solidny występ w jego wykonaniu.
Wembanyama zapisał przy swoim nazwisku 28 oczek, siedem zbiórek i siedem asyst, a Devin Vassell miał 23 punkty. To już 13. triumf Spurs w tym sezonie.
Trail Blazers przed 17. porażką nie uchroniły 32 punkty Jeremiego Granta czy 30 oczek Anfernee Simonsa.
Wynik:
Portland Trail Blazers - San Antonio Spurs 116:118 (25:33, 17:19, 46:28, 28:38)
(Grant 32, Simons 30, Avdija 19 - Wembanyama 28, Vassell 23, Champagnie 19)