Nie wywodzi się z żadnej ze słynnych szkółek litewskich Lietuvosu Rytas Wilno, Żalgirisu Kowno czy BC Siauliai, a w koszykówkę zaczął grać z dwóch powodów: by móc podróżować oraz dlatego, że jest... Litwinem. Rimantas Kaukenas, bo o nim mowa, już od trzynastu lat urzeczywistnia swoją wędrówkę po klubach i zarazem obcych kulturach, nie przestając jednak marzyć o powrocie do rodzinnego Wilna.
Miasto, które niegdyś leżało w granicach Polski, Kaukenas opuścił mając niespełna 16 lat i przez trzy lata uczył się i grał w koszykówkę w szkole średniej w Prattsburgu w stanie Nowy Jork. Następnie oczywiście dostał się na college i przez cztery lata rywalizował w NCAA w barwach uczelni Seton Hall, z roku na rok poprawiając swoje statystyki. Ostatecznie przygodę z amerykańskim basketem zakończył ze średnimi 13 oczek, 3,6 zbiórki i 2,1 asysty, dzięki czemu zgłosiło się po niego kilka zespołów USBL. Litwin jednak nie zamierzał pozostawać dłużej za oceanem i wybrał ofertę izraelskiego Hapoel Galil Elyon.
Będąc czwartym strzelcem ligi (18 oczek), otrzymał ofertę najlepszego Maccabi Tel Awiw, lecz tęsknota za domem okazała się zbyt wielka, by rozegrać kolejny sezon poza granicami Litwy. W ten sposób, mając 24 lata zawodnik powrócił do Wilna, do Lietuvosu Rytas, gdzie występował w pierwszej piątce (14,9 punktu) i zdobył mistrzostwo kraju. Upłynął jednak sezon i pasja podróżowania ponownie dała znać o sobie - tym razem padło na Belgię, a następnie na Niemcy. I to właśnie Bundesliga w sezonie 2003/2004 stała się dla Kaukenasa trampoliną do prawdziwej kariery. Notując 18,5 punktu i 2,4 zbiórki w rozgrywkach ligowych oraz, a właściwie przede wszystkim 18,8 oczka w Pucharze ULEB, obrońca otworzył sobie na oścież drzwi z napisem "Najlepsze ligi Europy".
Trafił do Włoch, do drużyny Verticalu Vision Cantu (15,7 punktu i 2,8 zbiórki) a stamtąd prostą drogą do Montepaschi Siena. Było lato 2005 roku a klub z Toskanii szukał właśnie utalentowanych i głodnych gry zawodników, którzy zwiążą się z zespołem na lata by w perspektywie czasu walczyć o złoty medal LEGA 1. I jakkolwiek brzmi to dość paradoksalnie w przypadku pędzącego za życiem litewskiego globtrotera, okazało się, że Montepaschi to dla niego idealne miejsce. W ciągu dwóch lat zespół dojrzewał, a wzmocniony Terrellem McIntyre’m, Romainem Sato czy Ksystofem Lavrinoviciem, w roku 2007 sięgnął po upragnione mistrzostwo Włoch. Mistrzostwo, którego nie oddał do chwili obecnej, okraszane także Pucharami i Superpucharami kraju.
Przez cztery lata Kaukenas pozostawał liderem mistrzowskiej ekipy a jego średnia punktowa nigdy nie zeszła poniżej 13-14 oczek. Wygrywając mecz za mecze i tytuł za tytułem, Litwin doszedł jednak do miejsca, w którym z Montepaschi więcej nie mógł osiągnąć. Stąd, gdy tylko pojawiła się oferta Ettore Messiny i budowanego przez niego Realu Madryt, 32-latek bez zastanowienia wykorzystał szansę, którą dał mu los na jesieni kariery. I choć w barwach Królewskich jego osiągnięcia indywidualne spadły o połowę, nie robi z tego problemu i nadal pozostaje tym samym człowiekiem, który od początku kariery działa dwutorowo. Poza koszykówką, cały czas zajmuje się zdobywaniem doświadczeń, które po zakończeniu kariery z pewnością wyzwolą w nim kolejną porcję energię do samorealizacji, tym razem na innej płaszczyźnie. I zajmując rzeczami dalekimi od koszykówki, każdego dnia będzie mógł spojrzeć na swoją półkę z kilkoma złotymi medalami oraz licznymi nagrodami za indywidualne popisy.
PRZEDSTAWIENIE:
1. Nazywam się… Rimantas Kaukenas i nie mam zielonego pojęcia dlaczego moi rodzice zdecydowali się dać mi tak na imię. Pewnie ograniczyli się do znalezienia go w jakiejś książce.
2. Urodziłem się… w Wilnie na Litwie. Wiem, że to miasto bardzo dobrze kojarzy się wielu Polakom, choć ja oczywiście urodziłem się w rodzinie litewskiej. Wilno to mój dom, gdzie do tej pory żyją moi rodzice, krewni i przyjaciele. Tam dorastałem i zakochałem się w koszykówce. Jak już przestanę grać, na pewno wrócę do domu.
3. Kiedy byłem dzieckiem zawsze… chciałem być bardzo wysoki! Dlaczego? To bardzo proste - od zawsze chciałem być koszykarzem, a przecież by uprawiać ten sport, trzeba być wysokim.
4. Teraz, kiedy jestem starszy… no dobra, nie jestem tak wysoki jak chciałem być (śmiech). Bardzo chciałem przekroczyć dwa metry, ale przecież nawet Michaelowi Jordanowi trochę do tego zabrakło (śmiech). Ja ostatecznie zatrzymałem się na 193 centymetrach, ale i tak mogę z powodzeniem grać w koszykówkę. A poza tym jestem także człowiekiem, który wszystko co robi, robi na maksa, bo to jedyny sposób by niczego później w życiu nie żałować.
5. Kiedy byłem dzieckiem moim koszykarskim idolem był… Arvydas Sabonis. Ceniłem go za wzrost (śmiech) (Sabonis mierzył 222 cm wzrostu - przyp. M.F.), talent, prostotę w grze, wszystkowidzące oczy, pomimo tego, że przecież był centrem, a także za jego patriotyzm, miłość i oddanie Litwie. Oraz za miłość do koszykówki.
POCZĄTKI:
1. W koszykówkę zacząłem grać… w drugiej klasie podstawowej, w wileńskiej szkole koszykówki w roku 1984 albo 1985, już nie pamiętam. Dzień, w którym dowiedziałem się o przyjęciu do tej szkoły, był najpiękniejszym w moim życiu.
2. Wybrałem koszykówkę, ponieważ… jestem Litwinem (śmiech). Wiem, że to dziwnie brzmi, ale kto nie jest Litwinem, temu bardzo trudno będzie to zrozumieć, podczas gdy dla nas, ta sytuacja to w pewnym sensie normalka. Każdy młody Litwin i każda młoda Litwinka chce być koszykarzem, koszykarką. Praktycznie wszystkie dzieci zajmują się tym sportem, a bycie profesjonalnym zawodnikiem to powód do największej dumy. Dlatego teraz rozumiesz jak musieliśmy być załamani po wrześniowym EuroBaskecie w Polsce... Acha, wybrałem ten sport również z innej przyczyny - od zawsze chciałem podróżować, poznawać inne kultury, realizować swoją pasję i rozwijać się jako człowiek. I tak, koszykówka daje mi ku temu możliwości.
3. Trenerem, który wpłynął na mnie w największym stopniu był… Gintaras Regina, który trenował mnie jak byłem dzieckiem, a także uzmysłowił, że nie ciężka praca daje podstawy do bycia kimś w tym sporcie. Efekty w jakiejkolwiek postaci daje dodatkowa ciężka praca po tym, jak twoi koledzy z zespołu idą już do szatni. Poza tym wpajał mi zasady dyscypliny, poświęcenia i miłości do koszykówki, a także do innych rzeczy, bo te cechy są potrzebne wszędzie, nie tylko w sporcie.
4. Kiedy byłem młodszy nigdy nie chciałem przerwać przygody z koszykówką, bo… pamiętasz jak mówiłem o naszym, litewskim podejściu do tego sportu. Masz więc odpowiedź na to pytanie (śmiech).
5. Będąc młodym graczem zawsze marzyłem, że pewnego dnia będę grał w… NBA i zdobędę mistrzostwo tej ligi, a także że będę grał w reprezentacji mojego kraju. To takie najważniejsze, a były także mniejsze, krótkoterminowe, które zrealizowałem. Nad większością jednak cały czas pracuję, bo marzenia są bardzo ważne! Motywują cię, naładowują cię i każą nieustannie o sobie myśleć. Nigdy się nimi nie nudzisz, nigdy cię nie męczą. Marząc robisz wszystko i nie masz granic. I wreszcie, jeśli o czymś marzysz, to bardzo to kochasz...
DOŚWIADCZENIE:
1. Najlepszy mecz mojej kariery miał miejsce… nigdy nie miałem meczu perfekcyjnego. Dobre spotkania, dobre zawody, owszem, ale takiego, które mógłbym wspominać - nie bardzo. Utkwił mi natomiast w pamięci pojedynek gdy miałem 10 albo 11 lat i w jakimś międzyszkolnym meczu wygraliśmy po trzech dogrywkach.
2. Najgorszy mecz mojego życia miał miejsce… nie pamiętam takowych albo... nie chcę pamiętać. Możesz wybrać.
3. Największy sukces mojego życia to… cały czas mam nadzieję, że jeszcze przede mną.
4. Największa porażka mojego życia to… jak w pytaniu drugim (śmiech).
5. Najlepszy klub, w którym miałem okazję grać to… Montepaschi Siena. Spędziłem tam cztery bardzo udane lata, czułem się jak w domu - bezpiecznie i spokojnie. Klub piął się w górę, ulepszał swoją organizację, samo miasto także się rozwijało, a ja co rok spotykałem świetnych przyjaciół w postaci kolegów z drużyny, czy trenerów. Zawsze przychodzi jednak koniec i pewnego dnia zdałem sobie sprawę, że potrzebuję nowych wyzwań.
PRZYSZŁOŚĆ:
1. Obecnie mam… 32 lata i zamierzam grać przynajmniej do czterdziestki. Dlaczego? To proste, ja kocham koszykówkę i chcę robić to, co kocham jak najdłużej. Ze sportem nie jest jednak tak, jak z każdym innym zawodem. Nie możesz robić tego do emerytury, bo ci zdrowie nie pozwoli, ale do czterdziestki? Tak, to jest taka granica i ja chcę ją osiągnąć.
2. Po zakończeniu kariery koszykarskiej zamierzam… nie wiem jeszcze. Mam nadzieję, że coś urodzi się w sposób naturalny, przypadkowy i nie będę musiał się tym zbytnio przejmować.
3. Mamy rok 2019. Widzę siebie… to zbyt daleko, by cokolwiek zakładać. A poza tym mam takie same marzenia, jak każdy - żeby rodzina rozwijała się zdrowo i szczęśliwie i byśmy mogli cieszyć się sobą w większym wymiarze czasowym niż teraz.
4. Marzę, że pewnego dnia… marzę o wielu rzeczach, bo jak już wcześniej powiedziałem - marzenia są cholernie ważne. Chciałbym mieć wielki dom z ogrodem, gdzieś w spokojnej okolicy pod Wilnem. Tam mieszkałbym z dziećmi i później wnukami. Piękne marzenie.
5. Mając 60 lat będę żałował jedynie, że… o tym już mówiłem. Nie będę żałować niczego, bo wszystko w swoim życiu robię na sto procent.
DOGRYWKA:
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę kibicom w Polsce jak największych sukcesów ich reprezentacji, która ostatnio pokazała się z dobrej strony podczas EuroBasketu. Mam nadzieję, że wasza koszykówka będzie rozwijała się w dobrym kierunku i kiedyś Polska i Litwa spotkają się razem w jakimś wielkim finale wielkiej imprezy. Tego wam i sobie życzę. A poza tym dużo szczęścia i radości z życia, a także pamiętajcie - miejcie marzenia, bo one popychają was, nas do działania.