Szczęście znowu nie dopisało sopocianom - relacja z mecz Trefl Sopot - Anwil Włocławek

Pierwszy mecz w 2010 roku nie poszedł po myśli graczom z Sopotu. Po raz kolejny szczęście im nie dopisało. Najpierw kontuzja Sauliusa Kuzminskasa, a następnie urazu podczas meczu doznał Gintaras Kadziulis. Również kontrowersyjne werdykty sędziów były przeciwko gospodarzom. Świetny mecz jednakże rozegrał Kinnard, który zdobył prawie połowę punktów dla swojego zespołu - 31. Pojedynek zakończył się wynikiem 73:80.

Trefl Sopot rozpoczął spotkanie bez Sauliusa Kuzminskasa, który podczas treningu doznał kontuzji pleców. Mecz rozpoczął klub z trójmiasta. Niestety dwa razy nie trafił Stefański, a przejętą piłkę wykorzystał Rashard Sullivan. Sopocianie dopiero przed drugą minutą po celnej trójce Lawrence'a Kinnarda zdobyli swe pierwsze punkty. Niestety gra nie układała się pomyśli trenera Karlisa Muiznieksa i przy wyniku 5:13 wykorzystał swój pierwszy timeout. Sytuacja się nieco poprawiła, przewaga stopniała do 12:15, lecz jego podopieczni wciąż popełniali proste błędy i często tracili piłki. Końcówka, w której emocje zaczęły się udzielać wszystkim, dała wynik 25:22 na korzyść gości.

Długo sopocka publiczność musiała czekać na pierwsze punkty w drugiej odsłonie meczu. Dopiero po czterech minutach sytuację zmienił Alex Dunn, zwiększając przewagę Anwilu o dwa punkty. Źle się układało Treflowi, który wydawało się nie miał pomysłu na grę. Tutaj trzeba zauważyć bardzo twardą obronę włocławian, świetnie kryjących strefę podkoszową. W tej ćwiartce padła bardzo mała ilość celnych rzutów, co zaowocowało wynikiem 13:7 ponownie na korzyść przyjezdnych.

Pierwsza połowa dała wiele emocji kibicom zebranym na Hali 100-lecia w Sopocie. Niestety, nie mogli być oni zadowoleni z gry swojego zespołu. W grze Trefla dominował chaos. Wiele błędów, które powodowały sporo strat, były bezlitośnie wykorzystywane przez graczy z Włocławka. Bardzo zauważalna była absencja Kuzminskasa, podczas której jego koledzy z drużyny nie radzili sobie z grą pod koszem.

Trzecią odsłonę spotkania zaczęła lepiej się układać klubowi z trójmiasta. Głównie dzięki świetnej grze Kinnarda, który wziął ciężar gry na siebie, Trefl doszedł do przeciwnika na trzy punkty, a następnie po trójce Ivo Kitzingera na tablicy rozwidniał remis 41:41. Następne dwie akcje należały jednak do Anwilu, który ponownie odskoczył na pięć punktów. Szczęście jednak dopisało sopocianom pod koniec tej kwarty, którzy jedną akcją odrobili aż 6 punktów. Było to możliwe dzięki celnej trójce Pawła Malesy podczas której był faulowany, a następnie wykonując kolejne dwa rzuty za odgwizdany niesportowe zachowanie na Bartłomieju Wołoszynie. Na minutę przed końcem, Trefl prowadził 51:50, a kwartę kapitalnie zakończyli Hawkins i Kinnard. Mając 6 sekund, przebiegli przez całe boisko, a następnie po szybkim podaniu, piłkę zapakował równo z syreną Lawrence.

Czwarta odsłona zatem zapowiadała się, zgodnie z zapowiedziami, bardzo emocjonująco. Wymiana celnych rzutów i ciągle zmiany prowadzenia sprawiały, że gra stawała się co raz bardziej nerwowa. Kontrowersyjne werdykty sędziów podgrzewały atmosferę jeszcze bardziej. Gdy po jednej z takiej decyzji orzeczonej na Marcinie Stefańskim na tabeli widniał wynik 73:63 dla Anwilu, mecz wydawał się już przesądzony. Nie dopuszczał do siebie jednak tej myśli Paweł Malesa, który dwukrotnie trafił na trzy punkty. Gdy na niespełna minutę przed końcem meczu na linii rzutów osobistych stanął Kitzinger, spotkanie nie było jeszcze przesądzone. Niestety kolejne faule odgwizdane na graczach z Sopotu przekreśliły szanse na odniesienie zwycięstwa w tym pojedynku.

Trefl Sopot - Anwil Włocławek 73:80

(22:25, 7:13, 27:15, 17:27)

Trefl: Kinnard 31, Malesa 17, Kitzinger 8, Stefański 7, Hawkins 5, Ratajczak 5, Kadziulis 0, Kowalczuk 0, Kietliński 0, Załucki 0

Anwil: Tuljikovic 15, Jovanovic 15, Pluta 11, Dunn 10, Sullivan 10, Szubarga 9, Chanas 6, Joyce 4

Komentarze (0)