NBA: Rysie znów zaskakują, Bosh najlepszym strzelcem w historii Raptorków

Niedawna wygrana na parkiecie Miami Heat nie była dziełem przypadku. Charlotte Bobcats udowodnili, że są w wysokiej dyspozycji i w niedzielny wieczór pokonali na wyjeździe Cleveland Cavaliers. Bohaterem Rysiów okazał się Flip Murray.

Flip Murray, który w swojej bogatej karierze miał epizod w Cleveland, celną trójką na minutę przed końcem zapewnił Rysiom niespodziewane zwycięstwo. Bohaterem gospodarzy próbował jeszcze zostać LeBron James, ale jego próba z samego rogu boiska nie doszła celu. Tym samym ekipa, która rozpoczęła sezon od bilansu 1-14 na wyjeździe, zwyciężyła już drugi raz z rzędu poza własną halą. Wygrane nad Miami i Cleveland na pewno podbudują morale zespołu, który ma ambicję walczyć o play off.

- Jestem szczęśliwy, bo to jest bez wątpienia jedna z najlepszych drużyn na Wschodzie. Pokonać ich dwa razy na trzy okazje pokazuje, że możemy rywalizować naprawdę z każdym. Musimy być tylko bardziej konsekwentni - powiedział Stephen Jackson, zdobywca 22 punktów. 19 oczek i 12 zbiórek dołożył Gerald Wallace. Był to pierwszy w historii triumf Bobcats w Quicken Loans Arena. Cavs z kolei przerwali serię siedmiu kolejnych zwycięstw i 11. wygranych z rzędu przed własną publicznością.

Chris Bosh potrzebował 15 punktów, aby stać się najlepszym strzelcem w historii Toronto Raptors. Podkoszowy kanadyjskiego klubu nie dość, że zdobył 22 oczka (oraz 15 zbiórek), to na dodatek jego ekipa pokonała u siebie San Antonio Spurs. - Myślałem sobie, że byłoby nieźle, gdybym ustanowił nowy rekord. Priorytetem było jednak wygranie meczu i na tym się skupiałem przez całe spotkanie - powiedział. Bosh (9428 pkt) wyprzedził Vince’a Cartera (9420 pkt) już w trzeciej kwarcie. Tuż po jej zakończeniu zaprezentowano krótką migawkę filmową, a 18 tysięcy fanów zgotowało mu owację na stojąco.

Toronto wypracowało sobie znaczną zaliczkę już w pierwszej połowie. Prowadzenie 67:55 przed początkiem ostatniej odsłony okazało się wystarczające, choć kto wie, jakby potoczyły się losy tej rywalizacji, gdyby nie fatalnie wykorzystywane rzuty wolne przez gości (16/27). Co ciekawe, Tim Duncan (21 punktów i 12 zbiórek) dopiero po raz drugi w historii swoich występów w NBA zaczął mecz na ławce rezerwowych. Jeden z najlepszych podkoszowych ostatniej dekady 926 z 928 meczów rozpoczynał w starting five.

Denver Nuggets bez Carmelo Anthony’ego i Chauncey’a Billupsa nie dali rady Philadelphii 76ers, przegrywając u siebie 105:108. Gospodarze mimo wielu ubytków kadrowych ( w czasie meczu kostkę skręcił Chris Andersen) dzielnie walczyli z Szóstkami. Jeszcze na 3 minuty przed końcem gry było 105:94 dla przyjezdnych, lecz skuteczne próby Arrona Afflalo pozwoliły zniwelować straty. Nie udało się jednak odwrócić losów pojedynku, bowiem Iguodala i Green nie mylili się na linii rzutów wolnych.

17 punktów dla zwycięzców uzbierał Allen Iverson, dla którego był to szczególny mecz. W ekipie z Kolorado Answer spędził dwa sezony, po czym pozbyto się go bez większego żalu. - Świetnie jest tutaj wrócić. Fani wciąż mnie uwielbiają - twierdził. Sympatycy Denver powinni bardziej martwić się o formę swoich pupili, którzy polegli już w szóstym z ostatnich ośmiu spotkań.

Prawdziwą miazgę z Indiany Pacers zrobili koszykarze New York Knicks. Wygrana różnicą 43 punktów nie zdarza się przecież często. Po raz ostatni Knicks triumfowali w takim stosunku w 1996 roku, pokonując raczkujących dopiero Raptors. Banałem będzie stwierdzenie, że gospodarze kontrolowali wydarzenia od pierwszej do ostatniej minuty. - To była dominacja - krótko skwitował całą sytuację Al Harrington, podkoszowy gospodarzy. Nowojorczycy zwyciężyli po raz 10 w ostatnich 15 meczach, dzięki czemu ich sytuacja w konferencji staje się coraz lepsza. Czy to będzie ten przełomowy rok, kiedy NYK w końcu awansują do play off?

Cleveland Cavaliers - Charlotte Bobcats 88:91 (24:18, 22:27, 23:25, 19:21)

(L. James 29, M. Williams 27, S. O’Neal 10 - S. Jackson 22, G. Wallace 19 (12 zb), R. Felton 17)

Toronto Raptors - San Antonio Spurs 91:86 (27:19, 21:15, 19:21, 24:31)

(C. Bosh 22 (15 zb), J. Jack 16, A. Bargnani 15 - T. Parker 23, T. Duncan 21 (12 zb), R. Jefferson 12)

New York Knicks - Indiana Pacers 132:89 (38:16, 36:26, 33:20, 25:27)

(W. Chandler 23, D. Lee 22 (16 zb), D. Gallinari 20 - L. Head 18, M. Dunleavy 12, A.J. Price 11)

Denver Nuggets - Philadelphia 76ers 105:108 (36:27, 24:32, 16:25, 29:24)

(Nene 24 (15 zb), T. Lawson 23, A. Afflalo 17, K. Martin 17 - A. Iverson 17, E. Brand 16, L. Williams 12, T. Young 12)

Los Angeles Lakers - Dallas Mavericks 131:96 (30:13, 34:26, 39:24, 28:33)

(J. Farmar 24, A. Bynum 19, L. Odom 15 (15 zb) - D. Nowitzki 22, T. Thomas 12, J. Barea 10)

Czytaj także o NBA:

Trener Boston Celtics w ostatnim czasie ma sporo problemów na głowie. Z powodu kontuzji jego drużyna nie gra tak jak powinna. W głównej mierze złożyły się na to urazy czołowych graczy ->Czytaj więcej tutaj<-

Zespół z Filadelfii zaczął rozgrywki obiecująco, ale po dwóch miesiącach wszystko wygląda zupełnie inaczej. Sixers mają bilans 9-23, a Ed Stefanski, który jest prezydentem i generalnym menedżerem w jednej osobie narzeka na drużynę ->Czytaj więcej tutaj<-

Komentarze (0)