Z przebiegu meczu patrząc, Anwilowi to nie mogło się udać. Wygrana w Szczecinie nad Kingiem długo wydawała się być poza zasięgiem, ale "Rottweilery" zagrały do końca. Decydujący cios zadały 7,3 sekundy przed końcem.
Anwil przyjechał bez presji i bez Luka Nelsona w składzie. "Rozgrywający w trakcie ostatniego starcia doznał delikatnego urazu barku. Sztab szkoleniowy zdecydował, że w obecnej sytuacji nie ma sensu ryzykować zdrowiem zawodnika" - napisano w komunikacie.
ZOBACZ WIDEO: Nie jedna piłka, ale trzy! Zawodnicy PSG pokazali swoje umiejętności
Włocławianie przegrywali od początku i to wyraźnie, rekordowo różnicą nawet 15 oczek. Nie mieli żadnej recepty na zatrzymanie absolutnie najlepszego na parkiecie Tony'ego Meiera, ale to nic. Półtora minuty przed końcem, gdy z dystansu przymierzył Deane Williams było 85:84 dla gości. Było to ich pierwsze prowadzenie w meczu.
King ostatnie dwie akcje zagrał źle. Najpierw Meier wyrzucił piłkę w aut, a po chwili - w akcji, która mogła dać wygraną - Isaiah Whitehead wybiegł z piłką na aut.
Anwil to wykorzystał. Przy stanie 89:87 dla King broniący Michała Michalaka James Woodard poślizgnął się, a reprezentant Polski z zimną krwią zadał decydujący cios trafiając z dystansu.
Michalak popsuł wieczór Meierowi, który rozegrał niesamowite zawody. Zdobył rekordowe dla siebie 37 punktów Wykorzystał 13 z 14 rzutów z gry, w tym siedem z ośmiu prób z dystansu. Koncert, który został zakończony w brutalny sposób.
King przegrał trzeci mecz z rzędu. I to trzeci we własnej hali. Za chwilę będzie poza play-off...
King Szczecin - Anwil Włocławek 89:92 (28:17, 16:19, 25:31, 20:23)
King: Tony Meier 37, Jovan Novak 10, Aleksander Dziewa 9, James Woodard 8, Isaiah Whitehead 8, Mateusz Kostrzewski 6, Marcus Lee 5, Kassim Nicholson 4, Przemysław Żołnierewicz 2, Adam Brenk 0.
Anwil: D.J. Funderburk 22, Ryan Taylor 16, Justin Turner 16, Michał Michalak 12, Deane Williams 11, P.J. Pipes 5, Luke Petrasek 3, Nick Ongenda 3, Krzysztof Sulima 2, Kamil Łączyński 2, Karol Gruszecki 0, Bartosz Łazarski 0.