Szok w Minneapolis. Takiego rozstrzygnięcia mało kto się spodziewał. Minnesota Timberwolves pokonali Oklahoma City Thunder aż 143:101 i w serii do czterech zwycięstw drużyna Marka Daigneaulta prowadzi już tylko 2-1.
Dla Thunder to najbardziej dotkliwa porażka w historii klubu w fazie play-off - informuje ESPN.
ZOBACZ WIDEO: Anita Włodarczyk zaskoczyła internautów. Takiego ćwiczenia nie widzieli
- To nie jest skomplikowane. Robili, co chcieli i kiedy chcieli. Nie zatrzymaliśmy ich - przyznał bez ogródek podkoszowy przegranych, Chet Holmgren.
Thunder przegrali pierwszą kwartę różnicą 20 punktów i przez resztę meczu nie byli w stanie podjąć walki, w przeciwieństwie do serii z Memphis, gdzie w jednym z meczów zdołali odrobić stratę nawet 29 punktów.
Nowo koronowany MVP, Shai Gilgeous-Alexander zakończył mecz z dorobkiem zaledwie 14 punktów - tak słabo w tym sezonie jeszcze nie wypadł. Trafił tylko 4 z 13 rzutów z gry i zanotował cztery straty. - Większość czasu wyprowadziliśmy piłkę spod kosza po celnych rzutach rywali, a wtedy trudno grać w ataku. W dwóch poprzednich meczach mogliśmy biegać, dziś nie było na to szans - tłumaczył.
Trener OKC Mark Daigneault wskazał na fizyczność rywali. - Zadali pierwszy cios i cały czas trzymali gaz. Nigdy nie udało nam się złapać rytmu - ocenił. Wyjściowa piątka Thunder zdobyła tylko 49 punktów, czyli mniej niż duet Timberwolves: Anthony Edwards i Julius Randle, którzy wywalczyli razem 54 oczka.
Thunder pozwolili Wolves na 57,3-proc. skuteczności z gry i 50-proc. z dystansu. - Dostaliśmy w twarz. Teraz chodzi o to, jak odpowiemy. Mamy decyzję do podjęcia - zakończył Gilgeous-Alexander.