Kamil Górniak: Za wami seria trzech najtrudniejszych pojedynków z najlepszymi drużynami ligi. W tym potyczkach pokazaliście się jednak z bardzo dobrej strony.
Michał Wołoszyn: To świadczy tylko o tym, że nasz zespół idzie w dobrą stronę. Pierwsze konfrontacje z tymi ekipami na początku sezonu we własnej hali przegrywaliśmy dość wyraźnie i nie udawało nam się nawiązać równorzędnej walki. Teraz graliśmy na ich terenie, który jest niewątpliwie bardzo trudny i wszystko wyglądało dobrze. Nie poddaliśmy się i walczyliśmy do ostatniej piłki. Trochę napsuliśmy krwi utytułowanym przeciwnikom. To pokazuje, że zrobiliśmy duży krok do przodu.
W tych spotkaniach nie graliście w optymalnym składzie. We Włocławku nie zagrałeś z powodu kontuzji, w Zgorzelcu Rafał Partyka i Michał Gabiński, a w Gdyni Rafał. To było chyba dość widoczna strata.
- To zawodnicy z pierwszej piątki. Jeśli wypada któryś z tych graczy to zawsze jest to widoczne. Aczkolwiek mamy tak wyrównany skład, że w tym momencie nie ma ludzi niezastąpionych. Jeśli ktoś wypada, to jest ktoś kto może go zastąpić. Te braki kadrowe jesteśmy sobie w stanie wynagrodzić w jakiś inny sposób.
Nie żałujesz, że nie mogłeś zagrać z Anwilem przeciwko swojemu braku?
- Oczywiście, że żałuję. Aczkolwiek jeśli ta kontuzja miałaby przydarzyć się w jakimś innym momencie, przed jakimś pojedynkiem z drużyną, z którą będziemy toczyć boje o bezpośrednie miejsce w ligowej tabeli, to dobrze, że ten uraz przytrafił się właśnie przed tą konfrontacją a nie inną.
Z Asseco Prokomem przegraliście różnicą zaledwie czterech oczek. Czy nie poczuliście w końcówce, że możecie to spotkanie nawet wygrać?
- W tej konfrontacji to drużyna z Gdyni kontrolowała wynik przez całe zawody. Może gdyby ten mecz potrwał z dwie minuty dłużej, to być może inaczej by się to wszystko ułożyło. Niemniej jednak przez 40 minuty to szczerze powiedziawszy nie mieliśmy szans na odniesienie zwycięstwa.
Rozegraliście już trzy spotkania z rzędu na obcych parkietach. To nie jest jeszcze koniec tego wyjazdowego tournee. Już w poniedziałek zagracie w derbach Podkarpacia przeciwko Zniczowi Jarosław. To już jest potyczka, którą możecie i powinniście rozstrzygnąć na swoją korzyść.
- Każdy mecz trzeba wygrywać. Przegraliśmy z nimi u siebie, więc wypadałoby wziąć rewanż za przykrą porażkę. To są jednak derby, a jak wszyscy wiedzą żądzą się one swoimi prawami. W Stali gra kilku wychowanków, dla których będzie to wyjątkowy pojedynek. Na dodatek Znicz to ekipa, z którą sąsiadujemy w ligowej tabeli. Jeśli zwyciężymy różnicą większą niż 5 punktów, to możemy ich przeskoczyć w tabeli. Będzie to więc bardzo ważny mecz w kontekście miejsca na koniec sezonu zasadniczego.
O sile zespołu z Jarosławia stanowi trójka Amerykanów. Wydaje się, że z meczu na mecz oni słabną.
- Na pewno to bardzo groźni zawodnicy, którzy grają praktycznie po 40 minuty w każdych zawodach. Trzeba na nich zwrócić szczególną uwagę. Na pewno wykluczenie z gry dwóch z trzech z nich może przybliżyć nas do zwycięstwa.
W poniedziałek Znicz grał w lidze, a w środę w pucharze. Amerykanie w Zniczu mogą być nieco przemęczeni.
- Może tak być. Jeśli jednak przychodzi już sam mecz, to nikt nie kalkuluje w ten sposób. Zawodnik, który wychodzi na parkiet to zapomina o zmęczeniu. Nie liczymy na to, że oni nie będą w pełni sił.
Dwa sezony temu Stal o awans do ekstraklasy walczyła ze Zniczem, który w decydującym meczu okazał się lepszy i awansował. Czy nie jesteście żądni rewanżu za tamten pojedynek?
- O tamtych meczach nikt nawet już nie myśli. Boisko w Jarosławiu jest bardzo trudnym terenem, o czym przekonało się już wiele ekip, nawet tych z górnej połówki tabeli. Przegrało tam już kilka drużyn. Czekają nas ciężkie zawody, ale jedziemy tam z nastawieniem osiągnięcia korzystnego dla nas rezultatu, czyli wygranej.
Kibice pokazują, że są waszym szóstym zawodnikiem. Zapewne w Jarosławiu także się pojawią.
- Na pewno liczymy w jakiś sposób na ich pomoc. Na pewno w hali rywala, gdzie jest głośno, ich wsparcie będzie się liczyło. Postaramy się swoją grą uciszyć halę i fanów w Jarosławiu.