Oklahoma City Thunder i Indiana Pacers znów się spotkali. Ostatnio te drużyny rywalizowały w Finałach NBA, ci pierwsi zwyciężyli 4-3. Teraz ekipa z Indianapolis, choć bez swojego kontuzjowanego lidera, Tyrese'a Haliburtona, była bliska małego rewanżu. Ale mistrzom trzeba oddać, co mistrzowskie.
Thunder w czwartek po dwóch dogrywkach pokonali Pacers na ich parkiecie 141:135. To był ich drugi mecz w nowym sezonie zasadniczym i znów potrzebowali dwóch dodatkowych odsłon, aby przechylić szalę na swoją korzyść.
Shai Gilgeous-Alexander miał dwa rzuty na zwycięstwo - najpierw w regulaminowym czasie gry, a później w dogrywce, ale dwa razy spudłował. Kanadyjczyk mimo wszystko zaliczył kapitalny, historyczny występ.
ZOBACZ WIDEO: Dostał przelew od ministerstwa. Aż zadzwonił, czy to na pewno ta kwota
MVP ubiegłego sezonu zasadniczego i ostatnich Finałów NBA zaaplikował Pacers aż 55 punktów, ustanawiając nowy własny rekord kariery. SGA trafił 15 na 31 rzutów z pola i 23 na 26 wolnych.
- Jestem zmęczony, ale tego można spodziewać się po dwóch takich meczach - mówił na gorąco w rozmowie z mediami bohater Thunder. - To dobry sposób na wejście w odpowiedni rytm po przerwie pomiędzy sezonami, zrzucamy rdzę - dodawał Gilgeous-Alexander.
Pacers na nic zdało się 36 punktów i 11 zbiórek, które wywalczył Bennedict Mathurin. Pascal Siakam też miał pokaźne double-double (32 punkty, 15 zbiórek).
Te drużyny spotkają się w sezonie zasadniczym jeszcze raz - 23 stycznia zagrają w Oklahoma City.
Wynik:
Indiana Pacers - Oklahoma City Thunder 135:141 po dwóch dogrywkach (25:22, 22:32, 31:27, 35:32, 22:28)
(Mathurin 36, Siakam 32, Toppin 20 - Gilgeous-Alexander 55, Mitchell 26, Wiggins 23)