Coraz bliżej ważnego momentu. Co wtedy zrobią?

Materiały prasowe / Katarzyna Pijarowska / MKS Dąbrowa Górnicza / Krzysztof Szablowski i MKS Dąbrowa Górnicza
Materiały prasowe / Katarzyna Pijarowska / MKS Dąbrowa Górnicza / Krzysztof Szablowski i MKS Dąbrowa Górnicza

Krzysztof Szablowski przeżył na warszawskim Kole piękne chwile i w niedzielę był sekundy, żeby dopisać do tej listy kolejną taką. Nie udało się, zabrakło sekund, jednej mądrzejszej decyzji. A za chwilę samego Szablowskiego czekać będzie trudny wybór.

Krzysztof Szablowski po sezonie 2024/2025 zakończył swoją czteroletnią przygodę z Dzikami Warszawa. Jego miejsce w stołecznej ekipie zajął Marco Legovich, a on sam przeniósł się na ławkę MKS-u Dąbrowa Górnicza.

W niedzielę "Szabla" wrócił na "stare śmieci", czyli na halę Koło. - To był faktycznie taki sentymentalny mecz - przyznał po spotkaniu, które jego MKS przegrał po dogrywce 93:96. - Chciałem podziękować kibicom i prezesowi Michałowi Szolcowi za to miłe, sympatyczne przyjęcie. Troszkę się wzruszyłem - dodał.

ZOBACZ WIDEO: Emocje wokół decyzji Materli. On go broni. "Jesteśmy też najemnikami"

Już na parkiecie MKS Szablowskiego walczył o przełamanie po serii trzech porażek. I zrobił dużo, żeby ze stolicy wyjechać ze zwycięstwem. W czwartej kwarcie co prawda dąbrowianie przegrywali 60:69, ale w samej końcówce regulaminowego czasu mieli triumf na wyciągnięcie ręki.

MKS prowadził 85:82, ale na cztery sekundy przed końcem Marc Garcia popełnił przewinienie przy szalonej próbie Grzegorza Kamińskiego z połowy boiska. Polak wykorzystał szansę, trafił trzy rzuty wolne i doprowadził do zwycięskiej dla Dzików dogrywki.

- W końcówce podjęliśmy decyzje, jakie podjęliśmy. Kosztowały one nas dogrywkę. W niej w ważnych momentach trafiał lider gospodarzy, Landrius Horton. Końcówka w jego wykonaniu była bardzo dobra. Atakował, a my nie mogliśmy na to odpowiedzieć - przyznał Szablowski.

MKS wrócił do Dąbrowy Górniczej zatem z pustymi rękoma i czwartą przegraną z rzędu. W kolejnej serii na ekipę "Szabli" czeka domowe starcie z Energa Treflem Sopot (sobota 15 listopada, godz. 15:00).

Sam Szablowski nie tylko musi zareagować na serię porażek, ale niedługo - wspólnie z dyrektorem sportowym Michałem Dukowiczem - będzie miał kolejną zagwozdkę. Po przedsezonowych problemach do treningów pomału wraca Dominic Green, a to oznaczać będzie, że gdy będzie gotowy do gry MKS będzie miał w kadrze siedmiu zawodników zagranicznych.

Przypomnijmy, że regulamin Orlen Basket Ligi pozwala na grę szóstką. MKS reagując na problemy swojego amerykańskiego skrzydłowego sprowadził Marca Garcię. Ten spisuje się znakomicie. Notuje średnio 15,3 punktu, trafiając 49 procent rzutów z gry. Jest drugim strzelcem zespołu.

Co zrobi sztab MKS-u? Kiedy Green będzie miał zielone światło na powrót do gry? - Rozmawiamy o tym wszystkim, ale finalnej decyzji jeszcze nie mamy - zdradził Szablowski. - Green rozpoczął, nazwijmy to, rehabilitację połączoną z lekkim treningiem. Obserwujemy jak wraca do formy fizycznej, ale na chwilę obecną nie jestem w stanie powiedzieć, kiedy wróci do gry - dodał.

Amerykanie Ron Curry, Dale Bonner, Efrem Montgomerry, Luther Muhammad, Dominic Green, Czech Martin Peterka i wspomniany Hiszpan Marc Garcia - to siódemka obcokrajowców w MKS-ie. Dodajmy, że Green na razie nie został zgłoszony do rozgrywek.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści