Końcówka meczu zadecydowała - relacja ze spotkania Spójnia Stargard Szczeciński - ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź

Koszykarze Łódzkiego Klubu Sportowego pojechali do Stargardu Szczecińskiego na mecz z tamtejszą Spójnią w bardzo okrojonym składzie. Nadal kontuzję stawu skokowego leczy Michał Krajewski, Kacper Kromer pojechał z Księżakiem Łowicz na mecz II ligi do Prudnika, zaś obecność w autokarze rekonwalescenta Dariusza Kalinowskiego wynikała jedynie z konieczności. Łodzianie mieli zmierzyć się więc z czwartą drużyną w tabeli I ligi, grając właściwie sześcioma zawodnikami.

Norbert Namejski
Norbert Namejski

Przed wyjazdem do Stargardu, trener ŁKS-u Radosław Czerniak mówił, że taktyka na to spotkanie może być tylko jedna: - Przez trzy kwarty będziemy spowalniać grę, oszczędzać siły i postaramy się, aby przeciwnik nie uciekł nam z wynikiem, a w ostatniej odsłonie zagramy na 100 proc. naszych możliwości. Nie możemy forsować tempa od początku, bowiem grając praktycznie bez zmienników, nie wytrzymalibyśmy 40 minut.

Jak powiedział szkoleniowiec, tak było na parkiecie. Przez pierwsze 30 minut, spotkanie było niezmiernie wyrównane, prowadzenie zmieniało się wielokrotnie, a przewaga żadnej z drużyn nie przekraczała 5-6 punktów. Zgodnie z zapowiedziami, łodzianie grali ostrożnie, starając się nie łapać zbyt wielu przewinień. Efektem tego tylko 9 fauli po stronie ŁKS-u w pierwszych 3 kwartach. Tuż przed końcem trzeciej odsłony, punkty zdobył Jerzy Koszuta i na 10 minut przed końcem meczu, Spójnia prowadziła 62:59. Wynik był więc sprawą otwartą, a kibice zadawali sobie pytanie, czy scenariusz, zaplanowany przez trenera Czerniaka ma szanse powodzenia, czy też (co byłoby logiczne) łodzianie opadną w końcówce z sił i górą będą gospodarze.

Początek ostatniej kwarty wskazywał raczej na tę drugą możliwość. Szybko 4 punkty zdobył Hubert Mazur i gospodarze uzyskali 7-punktową przewagę 66:59. Kilka minut później było 70:63 i ten wynik może śnić się po nocach zawodnikom Spójni. W zespole ŁKS-u na parkiet wrócili bowiem Krzysztof Morawiec i Daniel Wall, którzy wcześniej dostali kilka chwil na złapanie oddechu i gra się zupełnie odmieniła. Choć do końca meczu pozostało jeszcze 5 minut, to Spójnia tego dnia nie trafiła już do kosza z gry. Najpierw dwukrotnie za 3 punkty trafił Bartłomiej Szczepaniak, 2 "oczka" dołożył Jakub Dłuski, a gospodarze odpowiedzieli jedynie osobistymi Mazura i prowadzili już tylko 73:71. Tak się później okazało, przez ponad 4,5 minuty, stargardzianie nie powiększyli już swojego dorobku. ŁKS wyszedł na prowadzenie po celnym rzucie za 3 punkty Walla i... był to ostatni kosz z gry w tym spotkaniu. Ostatnie minuty to seria nieudanych akcji ofensywnych z obu stron, jednak w decydujących momentach goście celnie wykonywali rzuty wolne (2/2 Walla i 2/2 Trepki) i to oni zwyciężyli ostatecznie 78:73, wywożąc z trudnego terenu 2 punkty.

ŁKS po raz kolejny pokazał charakter, wygrywając ostatni fragment tego spotkania 15:3 i to w sytuacji, gdy zespół dysponuje tak krótką ławką. Łodzianie wykonali w Stargardzie 100 proc. planu, bowiem poza zdobyciem dwóch punktów do ligowej tabeli, zapewnili sobie korzystny bilans bezpośrednich spotkań z jednym z rywali w walce o czołową "czwórkę" przed fazą play-off (w Łodzi ŁKS przegrał ze Spójnią różnicą 3 "oczek" 80:83).

Spójnia Stargard Szczeciński - ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź 73:78 (24:26, 16:16, 22:17, 11:19)

Spójnia: Mazur 18, Grudziński 17, Stokłosa 14, Koszuta 10, Bodych 7, Grzegorzewski 5, Polowy 2, Soczewski 0, Dylik 0.

ŁKS Sphinx Petrolinvest: Wall 15, Morawiec 15, Trepka 13, Szczepaniak 13, Kenig 9, Dłuski 8, Kalinowski 5, Bartoszewicz 0.

Sędziowali: Ottenburger, Kustosz i Wierzman.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×