- Po czterech porażkach ciężko się czasami odbić. Na szczęście nam się to udało. Walczyliśmy przez 40 minut. Były dobre i złe chwile. Zdarzało się pięć minut słabszej gry, ale i 5 minut dobrej. W finale wyglądało to tak, że jesteśmy do przodu, mamy dwa punkty i można się z tego cieszyć - rozpoczął Marcin Stefański, koszykarz Trefla Sopot, który w sobotę rzucił osiem punktów.
Spotkanie pomiędzy Stalą, a drużyną z Sopotu mogło podobać się kibiców. Wynik cały czas oscylował wokół remisu. Obydwie ekipy w tym starciu miały swoje lepsze i gorsze chwile. - Dobrze to wyglądało do pewnego momentu, gdy Stal Stalowa Wola zdobyła kilka punktów z rzędu. Jak chcemy być klasowym zespołem, który ma się liczyć w tych rozgrywkach to nie możemy sobie na takie coś pozwolić. Wiemy jednak, że w Stalowej Woli jest ciężki parkiet, za nami także ciężka 12-sto godzinna podróż, także cieszę się, że wygraliśmy - zaznaczył koszykarz.
Stefański stwierdził także, że w grze Stali widać spory progres w porównaniu do poprzedniego starcia tych drużyn. - Widać po wynikach postępy, jakie uczyniła Stal. Przyjeżdżając do nas mieli jedno zwycięstwo nad Polonią 2011. Z meczu na mecz zaczęli grać coraz lepiej. Ciężko się gra w Stalowej Woli, są tutaj dobrzy zawodnicy. Mnie też to cieszy, że opierając się na Polakach, którzy pokazują, że warto na nich stawiać, wygrywa się zawody.
Drużyna Trefla ostatnia znalazła się w lekkim dołku i nie wygrała kilku spotkań. Teraz jednak wszyscy w klubie liczą, że ta zła passa została już zakończona. - Mam nadzieję, że nas kryzys po zwycięstwie ze Stalą dobiegł już końca. Nie da się ukryć, że graliśmy z czterema najlepszymi drużynami poprzedniego sezonu - z zespołami, które mają największy budżet w lidze. To są klasowe ekipy. W każdym z tych spotkań mieliśmy szansę wygrać - poza Zgorzelcem. Ze Stalą była taka sama sytuacja, ale udało nam się wygrać - zakończył Marcin Stefański.