Mecz w Pécsu zaczął się bardzo nerwowo, od wielu strat i błędów. Psychicznie lepiej wytrzymały to jednak Węgierki, które objęły pięciopunktowe prowadzenie. To w II kwarcie jeszcze podwyższyły i po 20 minutach wygrywały różnicą 10 punktów. W Wiśle dobrze spisywała się jedynie Iziane Castro Marques, która już w I kwarcie trzykrotnie trafiła z dystansu.
Reprymenda w szatni dobrze podziałała na wiślaczki, które w III kwarcie zagrały wręcz koncertowo. Z dystansu trafiły Marta Fernández oraz Liron Cohen. Swoją zdobycz punktową poprawiła też Ewelina Kobryn. Cały zespół zagrał wreszcie lepiej w defensywie i krakowianki nie tylko odrobiły straty, ale i same objęły trzypunktowe prowadzenie (54:51). Jego utrzymanie przez ostatnie 10 minut dawało awans do ćwierćfinału.
Niestety polski zespół fatalnie zaczął IV kwartę. Węgierki jako pierwsze zdobyły siedem punktów z rzędu, a gdy w połowie ostatniej kwarty przewinienie techniczne otrzymała Janell Burse przewaga MiZo wynosiła już oczek dziewięć (57:64). I choć wiślaczki rzuciły się do odrabiania strat, to ręka przy dystansowych próbach dwukrotnie zadrżała Castro i różnicy nie udało się zniwelować.
Wiślaczki tracą więc przewagę wypracowaną we wtorek, bo stan rywalizacji wynosi 1:1. W ćwierćfinale zagra więc ten zespół, który zwycięży w decydującym trzecim meczu (już w środę, 10 lutego). Zanosi się na prawdziwą koszykarską wojnę, bo jedna i druga drużyna pokazała, że ma nie tylko umiejętności, ale i ogromną wolę walki. No i niezwykłe indywidualności. Tak jak w tym spotkaniu Dalma Iványi, która może pochwalić się "triple-double"!
MiZo Pécs 2010 - Wisła Can-Pack Kraków 68:64 (24:19, 14:9, 13:26, 17:10)
MiZo: Iványi 24 (4x3, 11 zb., 10 as., 4 prz.), Ohlde 14, Fegyverneky 9 (1x3), Nagy-Bujdosó 8, Vajda 7, Raksányi 2, Quigley 2, Krnjic 2 (1 bl.), Mazzante 0.
Wisła Can-Pack: Fernández 16 (2x3), Burse 16 (3 prz., 1 bl.), Castro 14 (3x3), Kobryn 8 (2 as., 2 bl.), Cohen 7 (1x3, 2 as.), Majewska 3 (6 zb., 2 bl.), Zohnová 0, Wielebnowska 0, Pawlak 0.