Zrobiło nam się ciepło - rozmowa z Marcinem Stefańskim, zawodnikiem Trefla Sopot

Gracze z Sopotu wygrywając w Jarosławiu odnieśli trzeci sukces z rzędu. Ogromny wpływ w końcowy sukces miał Marcin Stefański, zdobywca 13. punktów. Zapytaliśmy zawodnika tuż po tym emocjonującym pojedynku o ocenę spotkania, a także o inne ciekawe sprawy.

Grzegorz Czech: Marcin po dobrze rozegranych pierwszych 15. minutach w waszej drużynie coś się zacięło i gdyby jarosławianie dysponowali dłuższą ławką rezerwowych w końcówce mogło być rożnie. Co się takiego stało, że nagle oddaliście miejscowym inicjatywę?

Marcin Stefański - Zgadza się, momentami zrobiło nam się ciepło. Faktycznie pod koniec drugiej kwarty i prawie całą trzecią Znicz zaczął nas dochodzić, a my chyba zapomnieliśmy jak się gra w koszykówkę - dobrze, że jednak wygraliśmy i z tego musimy wyciągnąć wnioski. Nie możemy tracić koncentracji prowadząc nawet 30. punktami, ponieważ gdybyśmy grali z mocniejszym rywalem, to moglibyśmy taki mecz jak dziś przegrać. Są jeszcze rzeczy do poprawienia i tak jak mówię cieszę się z wygranej, a te przestoje musimy wyeliminować.

Powiem szczerze, że dość mocno w dniu dzisiejszym było widać różnicę klas pomiędzy zawodnikami pierwszej piątki, a rezerwowymi. Kinnard, Howkins, Kitzinger, Kuzminskas i ty, grając od samego początku z łatwością ogrywaliście przeciwników, lecz gdy trener decydował się na grę innymi zawodnikami niż wyżej wspomniani Znicz momentalnie was dochodził.

- Chyba nie powinienem decydować się na ocenę danej sytuacji i wydaje się, że nie jest to moja rola, lecz naszego trenera. Ja uważam, że mamy bardzo dobrą i równą drużynę i jako przykład podam mecz z Polonią 2011, gdzie rezerwowi pokazali jak należy grać w koszykówkę. W dniu dzisiejszym może tylko tak to wyglądało, a może po prostu to zbieg okoliczności.

Co możesz powiedzieć o drużynie Znicza po odejściu Johna Williamsona? Czy nadal będzie zaskakiwał, wygrywając z mocniejszymi rywalami?

- Powiem tak. Inne zespoły się wzmocniły, Znicz raczej się osłabił bo dobrze wiemy jak dobrym i znaczącym zawodnikiem był Williamson. Brak klasowego, wysokiego gracza w zespole, który nie dysponuje wysokim składem może w kolejnych meczach być bardzo widoczny i mieć duże znaczenie w końcowy sukces, Myślę jednak, że Znicz będzie próbował jeszcze walczyć, zwłaszcza na własnym terenie, jednak w pomoc amerykańskim graczom muszą się włączyć krajowi zawodnicy. Łatwo jednak nie będzie.

Po serii czterech porażek w jednym z wywiadów powiedziałeś, że przyczyną niepowodzeń nie jest kryzys, ani spadek formy a jedynie mocni rywale - Anwil, Turów, Asseco. Wydaje się, że miałeś rację, ponieważ wygrana ze Zniczem to już trzeci sukces z rzędu.

- Nadal uważam, że nie przechodziliśmy kryzysu, tylko po pierwsze graliśmy z mocnymi przeciwnikami, po drugie nie ustępowaliśmy mocniejszym rywalom i przegrywaliśmy w samych końcówkach małą ilością punktów. Cieszą bardzo te trzy wygrane z rzędu, zwłaszcza tak jak wspomniałeś po serii czterech porażek wróciliśmy na właściwy tor. Ważny był ten mecz ze Stalową Wolą, ponieważ wygrywając odbiliśmy się w końcu od dna. Tam zagraliśmy z charakterem i teraz kontynuujemy nasz marsz w górę tabeli.

W waszej drużynie pojawiły się dwie nowe twarze - Michał Hlebowicki i George Tsinsadze, czy uważasz, że jest to spore wzmocnienie waszej drużyny?

- Jak najbardziej. Michał i George wchodzą dopiero w ten zespół i myślę, że z meczu na mecz będą prezentować się jeszcze lepiej.

W co celuję w obecnym sezonie Trefl?

- Przede wszystkim celuję w wygranie najbliższego meczu(śmiech). A tak na poważnie to fakt, faktem, że aby coś osiągnąć trzeba wygrywać i każdy mecz jest dla nas bardzo ważny. Chcielibyśmy zając miejsce w pierwszej czwórce przed play offami, ale patrząc realnie zobaczymy jak będzie - jak pozwolą przeciwnicy, Polpharma, Energa i inni. Chciałbym po prostu grać w play offach i powalczyć o jak najwięcej.

Jaki jest twój typ, jeśli chodzi o Mistrza Polski?

- Z uśmiechem na ustach powiem - Trefl Sopot.

Komentarze (0)