Jesteśmy nieobliczalni - rozmowa z Markiem Miszczukiem, koszykarzem Stali Stalowa Wola

Do zakończenia sezonu zasadniczego pozostało tylko sześć kolejek. Stal Stalowa Wola ma cztery punkty przewagi nad strefą spadkową. Tylko kataklizm może powodować, że beniaminek z Podkarpacia pożegna się z ekstraklasą. Stalowcy nie spoczną jednak na laurach i w kolejnych pojedynkach będą walczyć o jak najwyższą lokatę na koniec rozgrywek.

Kamil Górniak: Wygraliście bardzo ważny mecz ze Sportino Inowrocław, który przy porażce Polonii 2011 Warszawa daje wam praktycznie pewne utrzymanie.

Marek Miszczuk: Zgadza się. Przy jakimś dużym nieszczęściu moglibyśmy jeszcze spaść z ekstraklasy. My chcemy jednak wygrywać kolejne spotkania w lidze. To nie jest tak, że po odejściu Jarryda Loyda spasowaliśmy i dla nas liga się kończy. Gramy dalej i chcemy wygrać jak najwięcej pojedynków. Gramy dla kibiców. Nie możemy podchodzić do tego w ten sposób, że mamy utrzymanie i to jest już koniec. Nie poddajemy się i walczymy do ostatniego meczu o każdą wygraną. Nie chcemy skończyć na 12 miejscu w tabeli, lecz liczymy na wyższą lokatę i o nią będziemy się być do ostatniej sekundy każdych zawodów.

Dzięki temu, że praktycznie zachowaliście już ligowym byt możecie sobie pozwolić na trochę więcej luzu w pozostałych potyczkach. Wydaje się, że tak nastawiona drużyna może jeszcze wiele ugrać.

- Nie wiem jak to wpłynie na drużynę. Czasami jest tak, że przysłowiowy nóż na gardle mobilizuje bardziej. Nie wiem jak to będzie z nami. Przekonamy się już niebawem w kolejnej konfrontacji w lidze.

Przed wami wyjazd na mecz z AZS Koszalin, który w Pucharze Polski sprawił ogromną niespodziankę pokonując niepokonane do tej pory Asseco Prokom Gdynia.

- Widać, że Koszalin postawił na atak sądząc po wyniku. Uważam, że nasza potyczka z tym zespołem nie będzie należała do najłatwiejszych. W niektórych pojedynkach także skazywano nas na porażkę, nikt w nas nie wierzył, a mimo to osiągaliśmy korzystny rezultat, szczególnie w obcych halach. Wiadomo, że na wyjeździe gra się ciężej, a nam we własnej sali gra się bardzo dobrze. To jest jednak czasami dyspozycja dnia. Jedziemy tam na pewno po wygraną.

Przed wami sześć kolejek w tym trzy wyjazdy nad morze. Będzie ciężko w nich o wygraną.

- To są na pewno dalekie eskapady, ale nie po to się jedzie kilkanaście godzin, żeby oddać mecz. Myślę, że będziemy walczyć. Ja upatruje szanse na wygrane właśnie w spotkaniach na własnym parkiecie, mimo że mamy u siebie Anwil. W Stalowej Woli jesteśmy czasami inną drużyną niż na wyjazdach.

Kibice to was szósty zawodnik?

- Myślę, że fani mają duży wpływ na wyniki osiągane przez nas, ale na pewno plusem jest ta znajomość hali. Każda sala jest inny. Duży wpływ na naszą ostatnią porażkę w Poznaniu miała hala, gdyż różniła się od naszej i dosyć trudno się nam tam grało.

Nie wiadomo jak będzie wyglądała wasza gra po odejściu Loyda, który odpowiadał za rozegranie.

- No właśnie. Będzie nam go bardzo brakowało. Był on takim zawodnikiem, który przykładał dużą uwagę na prowadzenie gry. Jego duża liczba asyst powodowała, że liczne grono koszykarzy mogło funkcjonować w tym zespole. Zobaczymy jak to będzie teraz. Uważam jednak, że nie ma ludzi niezastąpionych. Będziemy starali się grać takim składem jaki mamy i na pewno będziemy walczyć o zwycięstwa.

Waszym atutem jest także zespołowość. Nie ma lidera, który brałby ciężar zdobywania punktów na swoje barki. Każdy z was potrafi to zrobić. Raz bardzo dobrze zagra jeden z graczy, a w kolejnych zawodach inny.

- Zgadza się. Zdarza się tak, że w jednym meczu ktoś dobrze zagra, potrafi celnie trafić i on ciągnie naszą grę. Na takiego zawodnika trzeba grać i jemu dogrywać piłki. Jarryd to wszystko widział na parkiecie i potrafił świetnym podaniem obsłużyć takiego gracza. Generalnie byłem bardzo zadowolony ze współpracy z tym koszykarzem.

Równie ważnym elementem waszej gry są trójki. W meczach w Poznaniu i u siebie z Treflem Sopot potrafiliście rzucić cielnie tylko 4-5 razy. W innych potyczkach średnio trafialiście 8-9, a ze Sportino aż 13 razy. To na pewno był jeden z kluczowych elementów, które także w innych zawodach potrafi wam pomóc w odniesieniu zwycięstwa.

- W tych dwóch meczach z PBG Basket Poznań i Treflem zawiodła skuteczność. Myślę, że gdyby ona była jak była wcześniej, to myślę że moglibyśmy wygrać te spotkania, przynajmniej z Treflem. My jesteśmy nieobliczalną drużyną. Potrafimy pokonać wyżej notowaną ekipę, a przegrywamy czasem z rywalem, który jest od nas teoretycznie słabszy. Ostatni pojedynek nawet to pokazał. Szybko odskoczyliśmy zespołowi z Inowrocławia, a mimo to przeciwnik potrafił nas dojść, a nawet wyjść w połowie spotkania na prowadzenie. Dopiero w końcówce odskoczyliśmy i wygraliśmy. To była konfrontacja z ostatnim zespołem ligi, który nie potrafił wygrać kilkunastu potyczek z rzędu. To czasem jest plus, że potrafimy zaskoczyć.

Komentarze (0)