Drugi na liście jest Josh Alexander z Polonii Azbud Warszawa, który może "pochwalić się" średnią 3,75 faulu/mecz.
O 29-letnim koszykarzu w żadnym wypadku nie można powiedzieć "brutal". Duża liczba przewinień to efekt niezwykłej ambicji i zawziętości byłego gracza m. in. czeskiego CEZ Nymburk. - Pod koszem mam trudną pracę - muszę pomagać "małym" i nie zawsze uda mi się zdążyć do swojego zawodnika. No i czasami zdarza się sfaulować. Staram się jednak nie robić głupich błędów - jak rywal ma czystą pozycję, to daję mu rzucić - mówi w rozmowie z naszym portalem Tomaszek.
Mimo że aż sześć razy schodził z parkietu przed czasem, koszykarz zapewnia, że trener poznańskiej ekipy nie miał do niego pretensji. - Trener wie, jakie mam zadania i widzi, że po prostu staram się walczyć - zapewnia.
Co ciekawe, nie tylko w lidze polskiej Tomaszek ma problemy z nadmiarem przewinień. Podobnie było w poprzednich klubach, a koszykarz ten grał w Niemczech, Stanach Zjednoczonych, Czechach, a ostatnio na Ukrainie. - Muszę szczerzę przyznać, że wcześniej też łapałem dużo fauli. Taki już jestem, że z sędziami miewam problemy - mówi z uśmiechem.
Tomaszek wie jednak, że jego widowiskowa gra podoba się fanom. - Kibice lubią ambitnych zawodników. Płacą i oczekują, że my damy z siebie wszystko. I koszykarze muszą to robić. Muszą odwdzięczyć się za to, że kibic przyszedł na mecz, zapłacił za bilet, a mógł przecież zostać w domu. Dlatego ja próbuję oddać im wszystko, co mam. Nawet jak przegrywamy, musimy dawać z siebie maksa - powiedział.
PBG Basket Poznań jest pierwszym polskim klubem w bogatej karierze Tomaszka. Koszykarz przyznaje, że w stolicy Wielkopolski bardzo mu się podoba. - Pod względem organizacyjnym wszystko jest "perfect". Wypłaty są na czas, a każdy nasz problem od ręki jest załatwiony - przyznał. - Kibiców mogłoby być więcej, ale ja grałem w Nymburku, gdzie hala zawsze była pełna. A poziom polskiej ligi jest taki, jakiego się spodziewałem - ocenił.
Jak to się stało, że po tylu latach gry poza granicami kraju Tomaszek wreszcie trafił nad Wisłę? - To długa historia, ale najkrócej można powiedzieć, że nie udało mi się na Ukrainie. Mój klub Gryfony Symferopol miał problemy finansowe i zarobki nie były pewne. Tu dostałem dobrą ofertę, a że moja dziewczyna mieszka w Polsce, długo się nie zastanawiałem. Jest mi to na rękę - zakończył z uśmiechem.