Jacek Konsek: Po bardzo koszykarskim sezonie w Rybniku

UTEX ROW Rybnik bardzo dobrze zaczął i mizernie skończył. MKKS Rybnik mizernie zaczął i fatalnie skończył. Co przyniosły minione rozgrywki dla sympatyków koszykówki w jednym z najpiękniejszych śląskich miast? Rozczarowanie, niedosyt, wstyd czy kompromitacja? Każde z tych słów na pewno można przyporządkować do jednej z dwóch koszykarskich ekip z Rybnika. Spójrzmy więc na to, co działo się w ostatnich miesiącach na parkietach w tym mieście.

W Rybniku po raz pierwszy od wielu lat na ustach wszystkich sympatyków sportu nie znajdował się żużel a właśnie koszykówka. Żeńska drużyna w najwyższej klasie rozgrywkowej oraz męska ekipa na zapleczu Dominet Bank Ekstraligi było przecież wydarzeniem bez precedensu. Po 8 miesiącach od tego wydarzenia humory śląskich kibiców nie są już tak szerokie, jak choćby w październiku, kiedy to można było planować niemalże każdy weekend na trybunach hali w Boguszowicach bądź obiekcie przy Zespole Szkół Ekonomiczno-Usługowych.

Z wysokiego „C” zaczęły szczególnie rybnickie koszykarki, które jako dynamiczny i nieobliczalny beniaminek zaskakiwały kolejnych rywali. Skompletowany nieco bez pomysłu zespół wygrał kilka spotkań ze średniakami i zaczęło się szaleństwo w mieście z największą ilością rond w Polsce. Szybko jednak na wierzch wyszły pierwsze problemy, które okazały się twardym orzechem do zgryzienia dla trenerów i działaczy klubu. Wszystko rozpoczęło się od kontuzji będącej w coraz lepszej formie Jaynetty Saunders oraz niezrozumiałych 40-minutowych występów Agnieszki Jaroszewicz. Ta druga zawodniczka z kilkunastoletnim stażem na ligowych i reprezentacyjnych parkietach nie była przygotowana do grania całych spotkań oraz harowania za dwóch w defensywie.

Dodatkowo, o czym nie mówiło się głośno w lokalnych mediach, atmosfera w zespole zaczęła się pogarszać. Do spięć i zgrzytów dochodziło przede wszystkim po przegranych meczach a prym w takim zachowaniu wiodły Amerykanki. Były one szczególnie niezadowolone z decyzji podejmowanych przez trenera Mirosława Orczyka, co przekładało się z kolei na ich słabszą grę. Kolejnym problemem okazało się zdrowie zagranicznych zawodniczek, a właściwie jego brak. Będące w dobrej, przeciętnej czy nawet tragicznej formie pewne zawodniczki zawsze spędzały na placu boju grubo ponad 30 minut, nawet w przypadku wysokiego prowadzenia. Wielu kibiców, nawet kompletnych laików nie miało złudzeń, że prędzej czy później ta sytuacja skończy się niepomyślnie. I tak na przykład nie do zatrzymania na początku sezonu Hollie Merideth (w pewnym momencie wiceliderka klasyfikacji dla najlepiej zbierających), w jego końcówce grała już tak słabo, że rybniccy kibice modlili się o wejście na parkiet jej zmienniczki.

A propos zmienniczek... Kilka młodych zawodniczek usłyszało przed sezonem z ust trenera Orczyka zapewnienie: Ten puchar jest dla was! Mowa tu oczywiście o bodaj najbardziej nietrafionym pomyśle minionych rozgrywek, czyli przystąpieniu do pucharu CEWL. Miał on być przede wszystkim odskocznią dla rezerwowych koszykarek z Rybnika, które w Ford Germaz Ekstraklasie mecz za meczem przesiadywały na ławce rezerwowych. Efekt? Niezwykle długie wyjazdy w głąb Słowacji i Czech i powtórka z rozrywki, czyli Amerykanki na parkiecie ponad 30 minut. Co gorsza, mimo szumnych zapowiedzi zdobycia tegoż jakże marginalnego pucharu, UTEX spisał się grubo poniżej oczekiwań (grając najsilniejszym składem!) i wrócił z Final Four w Bańskiej Bystrzycy z pustymi rękami.

Bez słowa komentarza nie można także przejść obok zadziwiającej postawy koszykarek zza wielkiej wody z końcówki sezonu. Zespół przegrywał mecz za meczem w play off, co trener Orczyk tłumaczył potężnym zmęczeniem. Słaniać się na nogach ze zmęczenia i być niezdolnym do podjęcia walki na parkiecie miały być oczywiście Amerykanki, które kiedy tylko rozpoczął się nabór do ligi WNBA cudownie odzyskały siły. Po kilku dniach na ich prośbę rozwiązane zostały kontrakty a kolejne mecze rozgrywały już kilka dni później w USA. Czyżby w najlepszej żeńskiej lidze na świecie trzeba było się mniej starać i mniej biegać niż w niszowej europejskiej FGE?

Kobieta zmienną jest mógł pomyśleć przeciętny rybnicki fan i wybrać się dla odmiany na pojedynek MKKS-u. Pierwszy od dawna awans do 1 ligi był sukcesem samym w sobie, lecz nikt nie przypuszczał, że na tym poprzestanie swoje działania zarząd klubu. Pierwszym poważnym i jak się później okazało najważniejszym błędem okazało się zatrudnienie trenera Włodzimierza Środy, które zdecydowanie nie radził sobie z zadaniem, które mu powierzono. Od samego początku stał się prawdziwą persona non grata w Rybniku a fala krytyki nie ustawała zarówno na trybunach jak i w komentarzach na oficjalnej stronie klubu. Były szkoleniowiec UMKS Kielce sprawiał wrażenie jakby pierwszy raz w życiu siedział na ławce trenerskiej. „Jego” decyzje były nierzadko wynikiem głośnych sugestii kibiców, którzy dużo lepiej orientowali się w wydarzeniach obecnie dziejących się na parkiecie.

Co więcej podczas przerw na żądanie trenera Środy rolę szkoleniowca przejmował najbardziej doświadczony zawodnik śląskiego zespołu Wojciech Kukuczka. Niezwykle impulsywny i porywczy Kuka zdecydowanymi gestami wydawał rozkazy i polecenia według własnego uznania. Znamienna okazała się sytuacja z jednego z meczów, kiedy jeden z kibiców krzyknął w kierunku trenera Środy schylającego się po leżącą bezpańsko piłkę - Tylko do tego się nadajesz!. Opiekun beniaminka ze Śląska skompromitował się jeszcze bardziej twierdząc po meczu ze Zniczem Jarosław, że jego drużyna być może nie dorosła jeszcze do występów w 1 lidze. A wystarczyło przecież tylko umiejętnie zarządzać kadrą, w której prym wiedli doświadczeni Frankowski oraz Kukuczka. Solidny Zmarlak i Mrówczyński oraz wchodzący z ławki Paszowski - to wszystko mogło spokojnie dać bezpieczną pozycję w środku tabeli...

Wielka bura należy się także zarządowi klubu, którego już sam skład budził mniejsze bądź większe kontrowersje. Potężne długi po zakończeniu sezonu, brak pieniędzy na rozgrywki play out oraz kompletny brak reklamy spotkań w mieście z całą pewnością obciąża ich konto. O „trafności” wyboru trenera wspominać po raz kolejny nie warto.

Jakie więc perspektywy szykują się przed nowym sezonem na rybnickich parkietach? W żeńskim zespole szykują się duże zmiany - nowy sponsor strategiczny i wymiana znacznej części zawodniczek. Pozostaje życzyć trafniejszego nosa w doborze koszykarek oraz rozsądniejszego dysponowania ich siłami. Z kolei jedną wielką niewiadomą jest sytuacja MKKS-u. Z klubem pożegna się kilku czołowych zawodników oraz trener, więc przyjdzie znów na nowo budowanie od podstaw kręgosłupa drużyny. Czy znajdzie się jednak ktoś kto ponownie pociągnie zespół do kolejnego awansu i przywróci sobie zaufanie, szczególnie wśród kibiców?

Komentarze (0)