Nieszczęśliwie skrzydłowa ŁKS-u otrzymała cios prosto w splot słoneczny. Jankowska upadła jak kłoda na parkiet i przez dłuższą chwilę nie mogła złapać oddechu. Wokół zawodniczki biegali zdenerwowani lekarze i przerażone koszykarki. Po chwili Jankowska wstała ... po czym przewróciła się ponownie. Komentator telewizji, która transmitowała ten pojedynek, krzyknął wtedy przerażony "O Jezus Maria!" i właśnie taka była reakcja większości widzów. Łodzianka była mocno oszołomiona, a kibice drżeli o zdrowie zawodniczki. Na szczęście ostatecznie Leona zdołała wstać i z pomocą klubowego lekarza i masażysty, doszła do ławki rezerwowych, gdzie nadal potrzebna jej była pomoc.
Jakież było zdziwienie, gdy po kilku minutach, trener Mirosław Trześniewski desygnował Jankowską ponownie na parkiet. Takie zdarzenie nie powinno mieć miejsca. Po tak silnym uderzeniu, jakie otrzymała mieszkająca od lat w Polsce Czeszka, gdy widzieliśmy, jakie problemy z oddychaniem, świadomością i utrzymaniem równowagi, miała przed chwilą zawodniczka, wysłanie jej ponownie na boisko po kilku minutach, jest co najmniej skrajnie nieodpowiedzialne. Czy trener upewnił się, że wszystko jest w porządku? Czy był pewien, że Jankowska ponownie nie upadnie na parkiet i nie straci przytomności? Pojedynek ŁKS - MUKS był bardzo ważny dla układu dolnej części tabeli PLKK, ale czy zdrowie zawodniczek nie jest ważniejsze?