NBA: Magic wygrywają derby Florydy. Sporo Gortata

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Na parkiecie w AmercianAirlines Arena lepsi okazali się podopieczni Stana Van Gundy'ego. Spora w tym zasługa duetu Vince Carter - Rashard Lewis. Z dobrej strony pokazał się także Marcin Gortat.

W starciu dwóch drużyn z jednego stanu nie zabrakło emocji i walki. Na niespełna pięć minut przed zakończeniem spotkania Orlando Magic prowadzili w Miami z miejscowym Żarem 88-76 i większość kibiców w hali AmericanAirlines Arena spodziewała się druzgocącej porażki.

Heat w swoich szeregach mieli jednak fantastycznego Dywane Wade'a (36pkt, 10zb), który wydatnie przyczynił się do tego, iż miejscowi zdołali wyjść z dołka i przejęli inicjatywę. Do remisu po 95 na 15 sekund przed końcem doprowadził Jameer Nelson. Piłka była w rękach Miami. Najpierw mający problemy z faulami Dwight Howard zablokował Michaela Beasley, ale gospodarze zebrali w ataku. Po przerwie na żądanie bohaterem mógł zostać Wade, ale jego próba była nieudana.

O wszystkim miała zadecydować dogrywka. Początkowo wszystko szło po myśli miejscowych, prowadzili 100-99. Heat nagle stanęli i przez niemalże dwie i pół minuty nie byli w stanie trafić do kosza. Niemoc w ofensywie gospodarzy wykorzystali Magic, którzy za sprawą Rasharda Lewisa i najskuteczniejszego po stronie gości Vince'a Cartera (27pkt) uciekli na 105-100. W kolejnej akcji nie zdołali zatrzymać jednak Lewisa. Gracz Orlando popisał się celną trójką i przesądził o zwycięstwie swojego zespołu.

- W najważniejszych momentach spotkania wiedzieliśmy co trzeba robić - powiedział Nelson.

21 minut na parkiecie spędził Marcin Gortat. Polski środkowy zaliczył 6 punktów (3/4 z gry), 5 zbiórek, asystę i blok. Oprócz tego cztery razy faulował.

W drugim meczu tej serii spotkań w NBA Denver Nuggets bez większych problemów uporali się z New Orleans Hornets. Szerszenie prowadziły tylko przez chwilę w pierwszej kwarcie. Później do głosu doszli koszykarze z Kolorado. Dowodzeni przez Carmelo Anthony'ego (26pkt, 18zb - rekord kariery w tym elemencie) systematycznie budowali swoją przewagę, która na początku drugiej połowy wynosiła 27 oczek (64-37).

Przyjezdni nie mając już nic do stracenia rzucili się w pogoń. Kiedy w połowie czwartej kwarty po rzucie Darrena Collisona (15pkt) zrobiło się 79-70 dla Denver, na parkiecie pojawił się ponownie Anthony. Lider Nuggets przywrócił dwucyfrową przewagę swojej drużynie.

- Od tego są właśnie gwiazdy. W sytuacji kryzysowej wiedzą co mają robić - powiedział trener Szerszeni Jeff Bower.

Wejście Carmelo ponownie rozpędziło gospodarzy, którzy odskoczyli rywalom i zapewnili sobie wygraną.

Miami Heat - Orlando Magic 102-108 OT (25-29, 29-25, 17-22, 24-19, d. 7-13)

(Wade 36 (10zb, 7as), O'Neal 14, Arroyo 11 - Carter 27 (6as), Lewis 24 (11zb), Nelson 15)

Denver Nuggets - New Orleans Hornets 93-90 (27-17, 35-20, 15-24, 16-19)

(Anthiny 26 (18zb), Nene 20, Smith 17 - Collison 15 (6as), Thornton 15, West 14)

Tabela:

EASTERN CONFERENCE

ATLANTIC DIVISION

Z P Proc.

1. Boston 43 24 .642

2. Toronto 33 33 .500

3. NY Knicks 24 44 .353

4. Philadelphia 24 44 .353

5. New Jersey 7 61 .103

CENTRAL DIVISION

1.y-Cleveland 54 15 .783

2. Milwaukee 36 30 .545

3. Chicago 31 36 .463

4. Detroit 23 45 .338

5. Indiana 22 46 .324

SOUTHEAST DIVISION

1.x-Orlando 49 21 .700

2. Atlanta 43 24 .642

3. Charlotte 35 32 .522

4. Miami 35 34 .507

5. Washington 21 45 .318

WESTERN CONFERENCE

NORTHWEST DIVISION

1. Denver 47 22 .681

2. Utah 44 24 .647

3. Oklahoma City 41 25 .621

4. Portland 41 28 .594

5. Minnesota 14 55 .203

PACIFIC DIVISION

1. LA Lakers 50 18 .735

2. Phoenix 42 26 .618

3. LA Clippers 26 43 .377

4. Sacramento 23 45 .338

5. Golden State 19 48 .284

SOUTHWEST DIVISION

1. Dallas 46 22 .676

2. San Antonio 40 26 .606

3. Houston 35 31 .530

4. Memphis 36 33 .522

5. New Orleans 33 37 .471

y - zapewnione mistrzostwo dywizji

x - zapewnione prawo gry w fazie play off

Źródło artykułu:
Komentarze (0)