Sensacja w Gdyni - relacja z meczu Lotos Gdynia - Energa Toruń

Energa Toruń znów znalazła patent na pokonanie mistrzyń Polski. Torunianki niespodziewanie wygrały w Gdyni 74:73 w pierwszym półfinałowym spotkaniu. O zwycięstwie Katarzynek przesądziła świetna czwarta kwarta, wygrana przez przyjezdne 21:11. W czwartek odbędzie spotkanie numer dwa.

Mistrzynie Polski za wszelką cenę chciały zrehabilitować się toruniankom za dotkliwą porażkę w sezonie zasadniczym. Katarzynki wygrały wówczas w Gdyni 84:53. Wtedy gdynianki nie zagrały jednak na pełni swoich możliwości, gdyż oszczędzały siły na fazę play-off. A w tej po łatwym przebrnięciu ćwierćfinału i dwukrotnym pokonaniu Tęczy Leszno na ich drodze stanęła właśnie Energa.

Przed spotkaniem wiele mówiło się o najgroźniejszej broni torunianek, czyli Amerykanach: Alicii Gladden oraz Charty Egenti. Obie to najskuteczniejsze zawodniczki swojego zespołu, a w dodatku czołowe strzelczynie FGE. I druga ze wspomnianych potwierdziła swoją klasę zdobywając 23 punkty. W Lotosie z kolei najlepsza była Magdalena Leciejewska, która popisała się double-double. Oprócz 16 punktów, zanotowała także 12 zbiórek.

I to ona otworzyła wynik tego spotkania, który w pierwszych dwóch minutach miał bardzo wyrównany przebieg. Gdynianki lekką przewagę osiągnęły w 4. minucie, za sprawą celnej trójki "Leci". Lotos prowadził wówczas 9:5. Tym samym odpowiedziała po chwili Agata Gajda. Minutę przed końcem tej kwarty Katarzynki wyszły na jednopunktowe prowadzenie 13:12. Od czego jednak w Lotosie jest Erin Phillips udowodniła Australijka momentalnie, kiedy to wyprowadziła swój zespół na prowadzenie 17:13. Takim też wynikiem zakończyła się ta kwarta.

W drugiej kwarcie mistrzynie Polski odskoczyły przyjezdnym na 9 punktów. Bardzo dobrze grała zwłaszcza Leciejewska. Prowadzenie wyraźnie rozluźniło gdynianki, które zaczęły popełniać proste błędy i tracić uzyskaną przewagę. Energa zbliżyła się najpierw na dystans trzech, a potem jednego punktu. Sygnał do przebudzenia dała Oliwia Tomiałowicz, swoje zrobiła też Wright i na przerwę gospodynie schodziły prowadząc 40:31.

Mimo, iż Katarzynki wygrały trzecią kwartę 22:21 to na prowadzeniu wciąż był Lotos. Przed ostatnią odsłoną pojedynku gospodynie prowadziły 62:53.

W czwartej zaczął się prawdziwy show przyjezdnych, które stopniowo zaczęły odrabiać straty. Jeszcze w 36. minucie po wolnych Ivany Matović gdynianki prowadziły 71:67, ale zaledwie 60 sekund później na tablicy wyników widniał już remis. Od tego momentu zaczęła się prawdziwa dramaturgia. Najpierw dwa punkty zdobyła Phillips. Torunianki nie trafiły, a zebrana z tablicy piłka przez gospodynie wypadła im z rąk. Piłka trafiła do Gladden, która została sfaulowana. Amerykanka wykorzystała jednak tylko jeden z dwóch rzutów wolnych i na 69 sekund przed końcem pojedynku mistrzynie Polski prowadziły 73:72. Mimo tak długiego czasu na rozegranie akcji podopieczne trenera Winnickiego nie potrafiły skutecznie wykończyć ataku, co zemściło się dosłownie chwilę przed końcową syreną, Na linii rzutów wolnych stanęła Krawiec i nie pomyliła się ani razu. Energa prowadziła 74:73 i ostatecznie takim wynikiem zakończył się ten mecz.

W czwartek zaplanowano drugie spotkanie. Pierwotnie mecz miał się odbyć o godzinie 17.30, ale w związku z pojedynkiem Prokomu w Eurolidze, został przesunięty na godzinę 14.00. Gdynianki mają więc kilkanaście godzin na udany rewanż.

Lotos Gdynia - Energa Toruń 73:74 (17:13, 23:18, 22:22, 11:21)

Lotos: Magdalena Leciejewska 16 (12 zb), Tanisha Wright 13, Ivana Matovic 12, Roneeka Hodges 12, Erin Phillips 11, Olivia Tomiałowicz 5, Marta Jujka 4, Claudia Sosnowska 0, Louice Helvarson 0.

Energa: Charity Egenti 23, Monika Krawiec 14, Agata Gajda 10, Alicia Gladden 8, Patrycja Gulak-Lipka 6, Tyesha Fluker 6, Aida Pilav 4, Magdalena Radwan 3, Ilona Jasnowska 0.

Stan rywalizacji: 1:0 dla Energii Toruń

Źródło artykułu: