Na parkiecie nie było brata tylko zawodnik z nr 11 - rozmowa z Michałem Wołoszynem, koszykarzem Stali Stalowa Wola

Stal Stalowa Wola w ostatnim spotkaniu sezonu zasadniczego przegrała wysoko na własnym parkiecie z Anwilem Włocławek. Kibiców oprócz wyniku sportowego ciekawił pojedynek braci Wołoszynów. Szczęśliwszy z parkietu schodził Bartłomiej, gdyż jego zespół wygrał środowe zawody.

Kamil Górniak: W drużynie Anwilu Włocławek, gra twój brat Bartłomiej. Skupiałeś się dodatkowo na tym, żeby ogrywać go na parkiecie?

Michał Wołoszyn: Nie, zupełnie nie. Jak wyszliśmy na parkiet to już nie było brata, tylko kolejny zawodnik w niebieskiej koszulce, z numerem 11 na plecach. Nasze pokrewieństwo nie miało najmniejszego znaczenia. Znam Bartka bardzo dobrze, wiem jakie są jego mocne i słabe strony i to starałem się wykorzystać.

Pierwsza kwarta meczu z Anwilem była dobra dla Stali, do przerwy wynik też nie był zły, ale w drugiej połowie włocławianie wam "odjechali".

- W pierwszej połowie biliśmy się, w drugiej opadliśmy już trochę z sił. Trener Griszczuk dysponował dzisiaj dłuższą ławką, bardziej rotował składem. U nas pole manewru było ograniczone i dlatego zabrakło nam trochę zdrowia. Ale w końcu graliśmy z mocną drużyną.

Na przebieg meczu miały też wpływ rzuty z dystansu. W pierwszej kwarcie, gdy jeszcze prowadziliście, "trójki" wam wpadały. Później z tym elementem gry było już gorzej.

- Jak już mówiłem w drugiej połowie zabrakło nam zdrowia i z tego wynikały problemy z egzekucją. Kiedy jest się naprawdę zmęczonym to wykonać prawidłowy rzut i trafić jest ciężko. Przerwa świąteczna też zrobiła swoje, mecze po świętach są trudne. Z drugiej strony Anwil pewnie wystraszył się trochę do przerwy, bo widział, że lekko nie będzie i w drugiej połowie zwarł szyki w obronie.

Spotkaniem z Anwilem zakończyliście fazę zasadniczą PLK. Po udanej pierwszej rundzie rozgrywek, w drugiej odnieśliście tylko dwa zwycięstwa ze spadkowiczami - Polonią 2011 Warszawa i Sportino Inowrocław.

- Nie można być minimalistą i uważać, że skoro się utrzymaliśmy to wszystko jest w porządku. Kilka spotkań przegrywaliśmy w samej końcówce, równie dobrze mogliśmy przechylać szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale niestety brakowało nam szczęścia. Mamy utrzymanie, podstawowy cel zrealizowaliśmy i z tego trzeba się bardzo cieszyć. A na słabszą drugą rundę złożyło się wiele czynników, jak np. nieprzewidziane rotacje w składzie.

Czasu na regenerację macie niewiele, już w sobotę pierwszy mecz pre play off z AZS Koszalin.

- AZS też nie będzie miał dużo czasu na regenerację, więc siły są wyrównane. Na naszą niekorzyść będzie za to przemawiała męcząca podróż. Już raz w Koszalinie graliśmy i to po odejściu Jarryda Loyda. Biliśmy się z gospodarzami, niedużo zabrakło do zwycięstwa. Może tym razem uda nam się sprawić niespodziankę, bo za taką należałoby uznać nasze zwycięstwo z AZS.

Liczycie na zwycięstwo już w pierwszym meczu, czy może bardziej zależy nam na wygranej we własnej hali i ewentualnym trzecim meczu?

- Liczymy na zwycięstwo. Jedziemy do Koszalina i nie myślimy o meczu u siebie. W sobotę jest najważniejsze spotkanie i na nim się koncentrujemy. Nie przejedziemy 700 kilometrów tylko po to, żeby rozegrać mecz, ale po to, żeby wygrać.

Na zakończenie jeszcze słowo o kibicach Stalówki. Można powiedzieć, że po meczu z Kotwicą zachowali się wobec was nieładnie, ale w spotkaniu z Anwilem pokazali klasę, dopingując was do samego końca.

- Nie uważam, że zachowali się nieładnie po meczu z Kotwicą. Oni przychodzą na mecze, oczekują od nas dobrej postawy. Nie wydaje mi się, żeby można było nam zarzucić brak woli walki. Wiemy jaką jesteśmy drużyną, indywidualnie ciężko jest nam wygrywać mecze. Tylko jako drużyna i walecznością możemy zwyciężać. Z Kotwicą zagraliśmy słabszy mecz i kibice mieli podstawy do tego, żeby być na nas złym, zresztą my sami byliśmy wtedy na siebie źli. W meczu z Anwilem, mimo że wysoko przegrywaliśmy, nasi fani dopingowali nas do ostatniej sekundy i pokazali jakimi są kibicami. Za to jesteśmy im bardzo wdzięczni. Pomimo tego, że grało się nam ciężko i brakowało sił, to słyszeliśmy ten doping, co dla nas, zawodników, było bardzo ważne.

Źródło artykułu: