Poziom sportowy tego meczu nie zachwycił. Zabrakło przede wszystkim stawki. Oba zespoły przed kilkoma dniami przegrały minimalnie walkę o ekstraklasę i w tej sytuacji ciężko walczyć na 100 procent swoich możliwości w "finale pocieszenia".
- Zawsze chcemy wygrywać, niezależnie od rangi meczu. Bardzo trudno jednak zmotywować chłopaków, żądać od nich walki na całego w takim spotkaniu. Poza tym cały rytm treningowy podporządkowany był meczom z Zastalem i ciężko teraz znów narzucać tak ciężki rygor na zajęciach, gdy tak naprawdę jest już po sezonie - powiedział trener ŁKS-u Radosław Czerniak.
Środowy mecz w Łodzi był jednak wyjątkowy, bowiem po raz pierwszy w historii drużyna Łódzkiego Klubu Sportowego rozegrała spotkanie w największej i najnowocześniejszej hali sportowej w Polsce - Atlas Arenie. Debiut w tym obiekcie można uznać za udany. Kibice przez całe spotkanie bawili się doskonale, a ponadto padł rekord frekwencji na meczu koszykarzy ŁKS-u (choć to zaledwie nieco ponad 10 procent pojemności Atlas Areny, więc przed fanami olbrzymie możliwości, aby ten wynik poprawiać).
Mecz rozpoczął się od minuty ciszy dla uczczenia pamięci Wojciecha Smacznego. Wieloletni kierownik drużyny koszykarek ŁKS-u zmarł nagle w poniedziałkowy wieczór. Był jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób w klubie i śmiało można powiedzieć, że spędził w nim większość swojego życia.
Na parkiecie pierwsza kwarta była bardzo wyrównana. Mimo kiepskiego początku i problemów z "wyregulowaniem celownika" w tak dużym obiekcie, łodzianie ze stanu 0:6 doprowadzili do wyniku 9:8, a następnie do końca tej odsłony utrzymywała się gra kosz za kosz. Decydujące były natomiast kolejne minuty, kiedy to goście odskoczyli na kilka punktów i nie oddali prowadzenia już do końca spotkania. Przewaga MKS-u oscylowała w granicach 5-12 oczek i choć w męskiej koszykówce to w zasadzie żadna przewaga, to jednak w takim pojedynku to wystarczyło, aby wyjechać z Łodzi z 10-punktową zaliczką przed rewanżem.
Po końcowej syrenie, mimo porażki, bawili się koszykarze i kibice łódzkiego zespołu. Zawodnicy podziękowali fanom za pomoc przez cały sezon, a w szczególności za wyjazd ponad 140-osobowej grupy kibiców do Zielonej Góry przed tygodniem. W trybuny poleciały koszulki meczowe łodzian, a niektórzy zawodnicy stracili również spodenki. Kolejny ligowy mecz w Łodzi dopiero pod koniec września, zaś przed oboma zespołami jeszcze rewanżowe spotkanie w Dąbrowie Górniczej.
ŁKS Sphinx Petrolinvest Łódź - MKS Dąbrowa Górnicza 63:73 (14:15, 17:21, 18:16, 14:21)
ŁKS Sphinx Petrolinvest: Dłuski 19, Wall 19, Trepka 10, Morawiec 8, Bartoszewicz 5, Kalinowski 2, Szczepaniak 0, Kenig 0.
MKS: Piechowicz 16, Szczypka 15, Koziński 15, Bogdanowicz 8, Zieliński 8, Zmarlak 7, Basiński 3, Lisewski 1, Lewicki 0.
Sędziowali: Puchałka, Karwowski i Wierzman.
Rewanż w niedzielę o godzinie 20.00 w Dąbrowie Górniczej.