Już w sobotę rozpoczną się półfinały w Tauron Basket Lidze. Anwil Włocławek potykać się będzie z Polpharmą Starogard Gdański, a dzień później mistrz kraju Asseco Prokom Gdynia podejmie Trefla Sopot. Szczególnie ten drugi mecz wzbudza dużo emocji, nie tylko sportowych. Przypomnijmy, że przed sezonem ekipa Tomasa Pacesasa zdecydowała się na przenosiny z Sopotu właśnie do Gdyni. Tym samym musiano powołać do życia nowy klub, którym jest obecnie Trefl.
- Odkąd Prokom przeniósł się do Gdyni, nasze stosunki na pewno się ochłodziły. Ale nie jest aż tak zimno, żeby nie pogratulować rywalowi zwycięstwa czy tych gratulacji nie przyjąć - mówi w rozmowie z Gazetą Wyborczą Jacek Karnowski, prezydent Sopotu.
Podkreśla również, że cały czas ma żal do włodarzy Prokomu, którzy zdecydowali się na ten ruch. - Nie, bo złamano pewną tradycję. Jeśli Gdynia tak bardzo chciała mieć swój zespół koszykarzy, powinna go sobie sama zbudować, od III ligi, a nie zabierać gotową drużynę Sopotowi - dodaje.
Karnowski bez problemu wymienia atuty Trefla i wierzy, że jego zespół odprawi z kwitkiem niepokonanych od 2003 roku sopocian. - Mamy zespół walczaków, którzy przed nikim nie pękają. Mamy zespół z krwi i kości. A Prokom to zbiór indywidualności. Mamy też lepszego trenera. Liczę, że w meczach z Prokomem wysoką formę potwierdzą Cliff Hawkins i Michał Hlebowicki, że do świetnej dyspozycji wróci Lawrence Kinnard. No i jeszcze kibice - wygramy, bo mamy lepszych i głośniejszych fanów niż Gdynia - analizuje.
Wie nawet kto zatrzyma Qyntela Woodsa, największą gwiazdę Asseco Prokomu. - Stefan (Marcin Stefański). Stefan na zmianę z Hlewikiem (Hlebowicki) - odpowiada bez chwili zastanowienia.