Final Four Euroligi: Ricky Rubio i Juan Carlos Navarro szczęśliwi po piątkowym meczu

Ricky Rubio i Juan Carlos Navarro okazali się kluczowymi koszykarzami katalońskiego Regalu FC Barcelona w pojedynku z CSKA Moskwa. Debiutujący na imprezie 20-letni rozgrywający był bardzo blisko double-double, podczas gdy doświadczony Navarro w najważniejszych momentach odpowiadał trójkami na trafienia rosyjskiego zespołu. Teraz dwójka ta ma poprowadzić Barcelonę do sukcesu w finale.

Ricky Rubio przystępował do Final Four Euroligi jako absolutny debiutant na tym turnieju, ale nie żółtodziób jeśli chodzi o mecze o stawkę. W przeszłości 20-letni Hiszpan grał już bowiem na Mistrzostwach Europy czy Igrzyskach Olimpijskich, a także na podobnym turnieju Pucharu ULEB. Mimo to, eksperci zastanawiali się jak młody zawodnik poradzi sobie podczas imprezy w gronie najlepszych koszykarzy Starego Kontynentu. - Nie ukrywam, że byłem bardzo zdenerwowany przed rozpoczęciem meczu. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że jesteśmy silni, ale w przypadku Final Four jeden słabszy mecz i odpadasz. Nie ma miejsca na błędy - komentował Rubio.

Summa summarum trener Xavi Pascual zaufał Rubio bardziej niż np. doświadczonym Jace Lakoviciu czy Gianluce Basile i ten przebywał na parkiecie przez ponad trzy kwarty, zdobywając w tym czasie 10 punktów, osiem asyst, cztery zbiórki i dwa przechwyty. - Jestem bardzo szczęśliwy. To było szalenie ważne spotkanie, bo po przegranej niezwykle ciężko się pozbierać. Na szczęście walczyliśmy przez 40 minut i mamy to! Jesteśmy w finale - cieszył się rozgrywający "Barcy".

Zapytany o przyczyny, dzięki którym Katalończycy szczęśliwie zakończyli piątkowe starcie, Rubio odpowiedział bez wahania. - CSKA to wyjątkowy zespół i oni grali naprawdę świetnie. Wygraliśmy jednak dlatego, że poza starterami, do gry włączyli się rezerwowi a z tego co wiem, w zespole rywala punktowało tylko sześciu koszykarzy - tłumaczył młody Hiszpan, dodając - Wielkie brawa należą się Siskauskasowi, ale zespół zawsze będzie silniejszy od pojedynczej gwiazdy. W ekipie Barcelony sześciu graczy zdobyło co najmniej siedem oczek, podczas gdy w CSKA dysproporcja pomiędzy pierwszym strzelcem Ramunasem Siskauskasem a kolejnym Trajanem Langdonem była zdecydowanie większa.

Swoją cegiełkę do sukcesu katalońskiego zespołu dołożył również Juan Carlos Navarro, który choć zagrał na mizernej skuteczności (4/13), zdobywał punkty w kluczowych momentach, gdy moskwianie zmniejszali dystans. - Nie wygraliśmy tym, że trafiałem wtedy, gdy CSKA nas dochodziło - wygraliśmy defensywą na najwyższym poziomie - wyjaśnia kapitan Barcelony.

Doświadczony zawodnik, dla którego impreza w stolicy Francji jest już piątą w karierze, przypomniał również, że w zeszłym roku to właśnie "Armia Czerwona" okazała się lepsza od "Blaugrany". - Wtedy oni wygrali i znaleźli się w wielkim finale. Popełniliśmy wówczas kilka błędów w końcówce meczu, za które zapłaciliśmy najwyższą cenę. Dzięki temu jednak teraz byliśmy w stanie wygrać. Ustrzegliśmy się pomyłek, zagraliśmy z koncentracją i możemy być szczęśliwi.

30-letni Navarro od kilku lat kolekcjonuje najważniejsze nagrody indywidualne rozgrywek krajowych i międzynarodowych, a także trofea z reprezentacją Hiszpanii, lecz jeszcze nigdy nie wygrał Euroligi, będąc pierwszoplanową postacią zespołu. Siedem lat temu, w 2003 roku był tylko tłem dla Gregora Fucki czy Dejana Bodirogi. Teraz to on jest symbolem klubu z Katalonii. - Potrzebujemy zwycięstwa w Final Four, żeby ludzie o nas pamiętali. To jest moje największe marzenie - zakończył koszykarz.

Komentarze (0)