Koszykarze Regalu FC Barcelona zdawali sobie sprawę z tego, że do wielkiego finału weszli, choć w półfinale mieli spore problemy z trafianiem do kosza i ostatecznie pokonali CSKA Moskwa dzięki znakomitej defensywie. Zdawali sobie również sprawę z tego, by odnieść sukces w najważniejszym meczu sezonu muszą zagrać w ataku o niebo lepiej, bo Olympiacos Pireus będzie tylko czekał na każde ich potknięcie. Ostatecznie podopieczni Xavi Pascuala zaprezentowali się w niedzielny wieczór tak, że nie zostawili żadnych wątpliwości, który zespół jest obecnie najlepszy w Europie. A przy okazji powtórzyli wyczyn z roku 2003.
Przed sezonem trener Pascual zażądał od kierownictwa klubu sprowadzenia Pete’a Mickeala, twierdząc, że to czarnoskóry gracz będzie tym elementem, który pozwoli Barcelonie wywalczyć najważniejsze trofeum na Starym Kontynencie. I jak się okazało, właśnie 32-letni zawodnik już w pierwszej kwarcie niedzielnego finału zdobył 10 ze swoich 14 punktów, wyprowadzając szybko Katalończyków na prowadzenie 28:19.
Amerykanin był liderem punktowym zespołu jednak tylko przez kilka minut, bowiem w drugiej odsłonie przypomniał o sobie ten, na którego wszyscy liczyli najbardziej. Juan Carlos Navarro trafił dwie trójki, dwukrotnie wszedł na kosz kończąc akcje swoim firmowym rzutem i jeszcze przed przerwą Barcelona zwiększyła swoją przewagę do jedenastu oczek, pomimo tego, że przegrywała zbiórki (15:17).
Po zmianie stron goście ostro wzięli się do odrabiania strat, lecz żadnych punktów nie zdobywali łatwo. Sofoklis Schortsanitis kompletnie nie radził sobie z rozdającym bloki na prawo i lewo (cztery w meczu) Franem Vazaquezem i tylko szarpana gra Josha Childressa (m.in. dwie trójki) sprawiły, że w pewnym momencie przewaga stopniała do siedmiu oczek, 52:45.
Wówczas jednak po raz kolejny dał znać o sobie Navarro, trafiając zza łuku przez ręce pilnującego go obrońcy, a po chwili Hiszpana udanymi akcjami wsparli Boniface N’Dong oraz Victor Sada. Senegalczyk w trzeciej kwarcie rzucił siedem oczek, a Hiszpan, który w półfinale nie zagrał ani minuty, popisał się bardzo ważną trójką z siedmiu metrów - Barcelona prowadziła 62:48 i była o krok od zwycięstwa.
Koszykarze Olympiacosu starali się jeszcze wrócić do gry, punktować wreszcie zaczął wcześniej jakby nieobecny Linas Kleiza, w międzyczasie trójkę dołożył Milos Teodosić, lecz nawet uznany najlepszym koszykarzem Euroligi sezonu 2009/2010 Serb nie był w stanie odmienić losów spotkania.
Katalończycy jak zwykle zaprezentowali bardzo zespołową (19 asyst) a także skuteczną (58 procent za dwa i 12 trójek) koszykówkę. Każdy z zawodników, który pojawiał się na parkiecie, tak jak Terence Morris, Erazem Lorbek czy wspomniany Sada, wspierał liderów i dodawał punkty, walczył o zbiórki czy maksymalnie uprzykrzał życie rywalom. W szeregach ekipy z Pireusu nie zabłysnął żaden z graczy drugoplanowych, a pierwszoplanowi zagrali dość przeciętnie.
Regal FC Barcelona - Olympiacos Pireus 86:68 (28:19, 19:17, 17:14, 22:18)
Regal: Navarro 21 (4x3), Mickeal 14 (1x3), Rubio 9 (1x3), Lorbek 8 (2x3), Morris 8 (1x3), Sada 7 (1x3), N’Dong 7, Basile 6 (2x3), Vazquez 6 (4 bl.), Laković 0, Trias 0
Olympiacos: Childress 15 (3x3, 6 zb.), Kleiza 13 (1x3), Papaloukas 12, Teodosić 10 (2x3), Bouroussis 9 (1x3), Schortsanitis 6, Vujcić 2, Mavrokefalidis 1, Beverley 0, Halperin 0, Penn 0, Vasilepoulos 0
Nieco w cieniu finałowego spotkania jak zwykle rozegrana została batalia o brązowy medal, która także miała swojego bohatera. Został nim 34-letni Trajan Langdon, autor 32 punktów w ciągu... 45 minut spędzonych na parkiecie. Tak, tak, doświadczony Amerykanin nie zszedł z placu gry ani na moment w żadnej z czterech kwart, a także w dogrywce.
To jednak nie on, a jego rodak, choć od kilku lat grający w barwach reprezentacji Rosji, J.R. Holden był we właściwym miejscu i o właściwym czasie, gdy ważyły się losy pojedynku. Rozgrywający CSKA, przy stanie 88:87 dla Partizana, trafił trójkę na 2,4 sekundy przed końcem dogrywki i dzięki temu zapewnił rosyjskiemu zespołowi brązowy medal. Rzut rozpaczy Bo McCalebba okazał się bowiem niecelny.
Ten sam zawodnik pięć minut wcześniej doprowadził jednak w podobnych okolicznościach do dogrywki. CSKA prowadziło bowiem 78:76 na niespełna 7 sekund do końca, gdy playmaker Partizana wziął piłkę w swoje ręce, przebiegł cały parkiet na pełnej szybkości i trafił do kosza, będąc wcześniej faulowanym. Sędziowie nie odgwizdali jednak przewinienia i do wyłonienia brązowego medalisty potrzebna była dogrywka, w której lepsi okazali się faworyci.
Ekipie z Belgradu nie pomogła nawet bardzo dobra dyspozycja Lawrence’a Robertsa, który nie pomógł swojej drużynie w piątek przeciwko Olympiacosowi, a w niedzielę zdobył 16 oczek i osiem zbiórek. Po stronie CSKA wsparciem dla Langdona okazał się być z kolei Victor Khryapa. Rosjaninowi również nie wyszedł półfinał, ale przeciwko Partizanowi rzucił 17 punktów i miał sześć zbiórek.
CSKA Moskwa - Partizan Belgrad 90:88 OT (25:20, 22:24, 14:18, 17:16, 12:10)
CSKA: Langdon 32 (4x3), Khryapa 17 (1x3, 6 zb.), Siskauskas 13 (3x3), Holden 12 (4x3), Vorontsevich 10, Kaun 3, Kurbanov 3 (1x3), Smodis 0, Sokolov 0
Partizan: Roberts 16 (3x3, 8 zb.), Kecman 15 (3x3), Marić 15 (6 zb.), McCalebb 12, Vesely 12 (6 zb.), Rasić 10 (2x3), Bozić 6 (2x3), Djekić 2, Milosević 0, Mitrović 0, Vranes 0