Michał Fałkowski: Polpharma poprawiła w poniedziałek defensywę, ale okazało się to niewystarczające by pokonać Anwil...
Tony Weeden: Rzeczywiście, wydawało się, że bronimy lepiej. Nie pozwoliliśmy Anwilowi rzucić tak wielu punktów w pierwszej kwarcie, jak w sobotę, a mimo to i tak przegraliśmy. W sumie oni znowu zdobyli 86 punktów, więc może nasza defensywa nie jest różniła się zbytnio od tej w pierwszym meczu?
W pewnym momencie drugiej kwarty doszliście włocławian na dwa punkty i wydawało się, że jesteście na najlepszej drodze do przejęcie kontroli na parkiecie.
- Też tak mi się wydawało, ale co mogę teraz powiedzieć? Anwil przyspieszył, kilka razy zagrał z kontry i odskoczył na kilka punktów. Oni są bardzo mocni w ataku, mają wielką siłę rażenia z dystansu oraz spod kosza i kiedy zaczną trafiać, ciężko ich przełamać.
W drugim meczu ograniczyliście grę Anwilu na obwodzie. Gospodarze trafili tylko sześć trójek, a przecież w pierwszym spotkaniu już po pierwszej kwarcie mieli ich na swoim koncie aż pięć. Taka była taktyka?
- Tak, chcieliśmy zagrać bardzo agresywnie na obwodzie i zmusić Anwil do gry pod koszem. Bo ich największą bronią są niscy koszykarze, a nie wysocy, więc robiliśmy wszystko co w naszej mocy, by oni grali tą koszykówki, którą lubią mniej.
Mimo to Anwil znalazł sposób na zdobywanie punktów. Zaskoczył was czymś?
- Nie sądzę. Po prostu oni mają silny, równy skład, gdzie każdy z koszykarzy, który wchodzi na parkiet, wnosi coś do gry i zdobywa punkty. W pierwszej połowie do kosza trafiali głównie rezerwowi, zaś po zmianie stron ze świetnej strony pokazał się Pluta. Trafiał jak na zawołanie, był bardzo zdeterminowany i nie było sposobu, by go zatrzymać. Skupiał na sobie całą naszą defensywę, musieliśmy uważać na niego i w ten sposób okazje do zdobywania punktów mieli inni.
Które elementy miały jeszcze wpływ na waszą porażkę?
- Przede wszystkim zawaliliśmy skuteczność. Nie trafiliśmy wielu bardzo prostych rzutów, które normalnie wpadają do kosza i to zarówno z dystansu, jak i z bliższych odległości. Zmarnowaliśmy wiele rzutów osobistych, coś koło dziesięciu, a jakim wynikiem skończył się mecz? 86:72? No właśnie, czyli gdybyśmy trafili kilka osobistych więcej, dwie czy trzy trójki, mecz mógłby być na styku do samego końca.
Popełniliście jednak aż 16 strat, podczas gdy Anwil - tylko osiem...
- Zgadza się. Z naszych błędów wzięły się ich kontry i łatwo zdobywane punkty. Już nawet nie wiem ile było tych naszych strat, po których oni szybko wyprowadzali piłkę i trafiali do kosza. Może w ten sposób zdobyli 15 a może 20 punktów, w każdym bądź razie - bardzo dużo.
Od początku spotkania wygrywaliście jednak zbiórki, w tym zbiórki w ataku, i ostatecznie byliście lepsi w tym elemencie 32:29. Mówi się, że wygrana walka na tablicach to połowa sukcesu, tymczasem...
- Wygraliśmy zbiórki? Niemożliwe. Naprawdę my, a nie oni? W takim razie ja kompletnie nie widziałem tych zebranych piłek, albo nie widziałem by to w jakiś sposób nam pomagało. Myślę, że powinniśmy popracować jeszcze nad tym elementem.
W pierwszej połowie rzuciłeś tylko cztery punkty, notując mizerną skuteczność 1/8 z gry. Od podstawowego strzelca wymaga się trochę więcej.
- Na to złożyło się wiele czynników. Przede wszystkim bardzo słabo wszedłem w to spotkanie i potem ciężko było mi już się pozbierać. Na samym początku nie trafiłem kilku prostych prób, przestrzeliłem nawet rzuty wolne, co zdarza mi się niezwykle rzadko, a na dodatek popełniłem dwie bardzo głupie straty. To wszystko zebrało się razem i sprawiło, że nie mogłem znaleźć rytmu gry. Po przerwie było już trochę lepiej, ale niestety moja gra nie zmieniła losów meczu. W czwartek postaram się zagrać inaczej.
Do końca sezonu nie zagra już Brody Angley, a to oznacza, że będziesz musiał łączyć zdobywanie punktów z rozgrywaniem i to nie jest chyba zbytnio komfortowa sytuacja?
- Nie, dlaczego? Ja lubię rozgrywać. Dobrze czuję się, gdy mam piłkę w rękach i to ja decyduję co mam teraz zagrać. To ode mnie zależy czy podam, czy sam rzucę. Dokonuję na parkiecie szybkich decyzji i naprawdę nie przeszkadza mi łączenie tych dwóch funkcji.
Po dwóch meczach Anwil zrealizował swój cel i prowadzi 2-0. W czwartek kolejne spotkanie, tym razem zagracie we własnej hali w Starogardzie Gdańskim. Jakie jest wasze nastawienie?
- Nastawienie jest ciągle takie samo. Bardzo zależało nam by wyrwać jakiś mecz we Włocławku, nie udało się, ale cały czas mamy swoją szansę. U nas w hali nikomu nie gra się łatwo i postaramy się wygrać dwa mecze.
Przygotujecie jakąś specjalną taktykę?
- Nie, zagramy to, co umiemy najlepiej: obronę na całym parkiecie, wywieranie presji na rozgrywających i mam nadzieję, że dodamy do tego lepszą skuteczność oraz walkę na tablicach. Wówczas powinno być w porządku. W ogóle nie dopuszczamy do siebie myśli, że możemy coś zepsuć. Nadal mamy nadzieję, że ta seria rozstrzygnie się w pięciu meczach i powrócimy jeszcze do Włocławka na decydujące starcie.